ememkablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(55)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ememka.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:2468.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:163:45
Średnia prędkość:15.07 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:4520 m
Suma kalorii:780 kcal
Liczba aktywności:62
Średnio na aktywność:39.81 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Na południe!

Sobota, 8 września 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: 96.30 Km teren: 0.00 Czas: 05:55 km/h: 16.28
Pr. maks.: 51.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 1010m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Korzystajac z pieknej i cieplej wrzesniowej pogody postanowilysmy z kolezanka, ktora sprowadzila tu swoj rower, pojechac na weekendowa wycieczke. Z zaplanowaniem trasy nie mialam zadnego problemu, poniewaz juz od dawna o niej myslalam, brakowalo mi tylko motywacji i towarzystwa. W koncu te czynniki zostaly spelnione i udalo sie pojechac w nowe tereny. Na warsztat poszly gorzyste tereny na poludnie od Edynburga - wjechalysmy na teren innego "wojewodztwa" - Scottisch Borders.
Ale po kolei...
Ruszylysmy rano, ale nie skoro swit, przed taka wycieczka nalezalo sie wyspac, co i tak jakos nie do konca sie udalo. Niespiesznie sie wyszykowalysmy, spakowalysmy, zrobilysmy jeszcze ostatnie zakupy i ruszylysmy. W sobote rano w miescie jak i na calej trasie ruch byl niewielki. W sumie najgorsza i najnudneijsza czescia trasy bylo wlasnie przebicie sie przez miasto. Akurat w kierunku poludniowym nie ma zadnej sciezki rowerowej, trzeba jechac ulicami, no i w sumie od samego wyjscia z domu zaczelysmy wspinac sie pod gore.
I tak przemierzajac po skosie miasto i po kilku podjazdach udalo sie nam dojechac do malego miasteczka Bonyrigg, gdzie wjechalysmy na krajowa sciezke rowerowa nr 1, ktorej trzymalysmy sie w sumie przez caly dzien. Biegla ona w pozadanym przez nas kierunku, a poniewaz wytyczona jest bocznymi i bardzo bocznymi drogami lub wolnymi od ruchu sciezkami bardzo nam to odpowiadalo.
Miedzy polami i pastwiskami zaczelysmy piac sie na poludnie w kierunku Moorfoot Hills. Na koniec czekal nas dosc dlugi podjazd, ktory jednak o dziwo udalo mi sie pokonac bez wiekszego problemu i tylko z jednym postojem. Na koncu podjazdu znajowala sie granica i wjechalysmy do Scottish Borders. Tutaj zaczely sie piekne i dziekie wzgorza, porosniete wrzosem.









Miejscowka na wielkiej lace i taki widoczek:)




Wiecej zdjec TUTAJ

/

Zakupowo

Niedziela, 26 sierpnia 2012 Kategoria Towarowo, W towarzystwie
Km: 9.10 Km teren: 0.00 Czas: 00:33 km/h: 16.55
Pr. maks.: 30.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Na zakupy. Mialy byc niewielkie, a wtszlo jak zwykle:) Jak zwykle tez udalo mi sie wszystko zapakowac na rower;)

Do Dunfermline i do domu

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: 44.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:08 km/h: 14.04
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 440m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Ruszylismy dosc wczesnie.

Zwijanie obozu © ememka


Czekala nas przeprawa przez gory, no dobra wzgorza;) Po przejechaniu kilku kilometrow, zrobieniu niewielkich zakupow w malym miasteczku zaczal sie podjazd, przez kilka ladnych kilometrow droga piela sie do gory i do gory, chwilami jechalam chwilami pchalam, mialam jakas taka slabosc w nogach;( na dodatek pogoda sie pogorszyla, zachmurzylo sie, temperatura spadla, a ostatecznie, juz na zjezdzie, zaczelo podac. Meczace wspinanie sie pod gorke wynagradzaly oczywiscie widoczki, byly by jeszcze lepsze gdyby nie nisko wiszace chmury, w ktore w najwyzszych partiach nawet wjechalismy.

Zarośnięty słupek © ememka


Potem zaczal sie cudowny, dlugi i szybki zjazd;) To chyba najfajniesza czesc wycieczki. Pedzac z gorki zatrzymalismy sie przy rzeczce gdzie bylo rozbitych kilka namiotow (czemu nam nie udalo sie znalezc takiej fajnej mijscowki? :( a takze w oddali widzielismy wode przelewajaca sie z zapory - swietny widok;)

Na kolejnym odcinku drogi, znowu pofalowanym, gora - dol, gora - dol, doszlam do perfekcji w podjezdzaniupod te upierdliwe gorki:)

Ostatecznie skonczyly sie one w miejscowosci Selina, gdzie wbilismy sie na sciezke rowerowa powstala w miejscu dawnej linii kolejowej biegnacej po polnocnej stronie zatoki od miasteczka Alloa az do Dunfermline. Sciezka jest bardzo fajna, gladka, rowna, asfaltowa, lecz na odcinku, ktorym jechalismy, minimalnie, ale nieustannie wznosi sie lekko do gory. Bylam lekko zmeczona i predkosc mialam taka jakbym podjezdzalam pod normalna stroma gorke. Lecz nagle niezauwazalnie wyplaszczylo sie, lub nawet zaczelo byc lekko z gorki, bo niezmieniajac sily pedalowania zaczelam jechac dwa razy szybciej:)

Ścieżka rowerowa po północnej stronie zatoki Forth © ememka


Sciezka sie skonczyla, wyladowalismy w centrum miasta, jeszcze tylko kilka zakretow, karkolomny zjazd i dojezdzamy na stacje. Patrze, ze na peronie stoi sporo ludzi, podejrzewam ze pewnie zaraz bezdie pociag. Ruszamy wiec szybkim kroczkiem w dol przejsciem podziemnym (na szczescie bez schodow), wtaczamy sie na peron, okazuje sie ze pociag bedzie za minutke:) (na szczescie byl o te minutke spozniony, bo inaczej moglby nam uciec sprzed nosa;) ). Pol godziny pozniej bylismy w Edi, jeszcze tylko drobne zakupy piwko i pizza i relaksujemy sie w domu.

Posdsumowujac, wycieczke uwazam za bardzo udana, pogoda dopisala i mimo pewnych zawirowan z namiotem udalo nam sie zobaczyc to co planowalismy, a nawet ciut wiecej;) Rowery spisaly sie dobrze, nie zlapalismy zadnej gumy, z mojego roweru (Revolution) ostatniego dnia dwa razy spadl lancuch, na najmniejszym przelozeniu co chyba swiadczy o jego zuzyciu;/ trzeba to sprawdzic. Natomiast ja na Giancie cala trase przejechalam na najwiekszym przednim przelozeniu, poniewaz nie zdazylam tego naprawic przed weekendem;) Dlatego tez jestem dodatkowo dumna z mocy swoich nog;)
Wrocilismy nieco zmeczeni i troche obolali, ale to takie przyjemne pamiatki pokonanej drogi.

/

PS. Przepraszam za brak polskich literek

Zdobywanie kolajnych zamków

Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: 54.30 Km teren: 0.00 Czas: 03:50 km/h: 14.17
Pr. maks.: 49.30 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 410m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Rano wyspani, wypoczeci i swiezutcy ruszylismy na zamek Elcho. Najpierw trzeba bylo sie wspiac na obrzeza miasta - polozonego w dolinie rzeki. Waska droga prowadzaca do zamku, a polozona miedzy polami byla mocno pofalowana, co chwila do gory i do dolu, do gory i do dolu, a na sam koniec w dol do zamku w doline rzeki. Do samego zamku dojrzedza sie przez jakas farme i czyjesc podworko:)

Sam zamek robi niesamowite wrazenie;) Jest duzy, dobrze zachowany, z ogromna iloscia pomieszczen, schodow, zakamarkow i co chyba dla niego najbardziej charakterystyczne - dużą ilością ustępów;)

Elcho Castle © ememka


Elcho Castle © ememka


Elcho Castle © ememka


Kuchenny kominez w zamku Elcho © ememka


Po zwiedzeniu zamku ruszylismy w droge powrotna do Perth na zakupy. Trzeba bylo sie wspiac pod te gorki z ktorych wczesniej tak milo sie zjezdzalo, ale pozniej ponownie czekal nas swietny zjazd do miasta;)
W Perth udalismy sie na glowna ulice handlowa, gdzie zajrzalam do wszytkich sklepow turystycznych w liczbie trzech. Oprocz szpilek nabylam koszulke, polara i mape;) Jednym slowem szlanstwo zakupowe;) Jedank tak zaopatrzeni moglismy spokojnie ruszac dalej nie przejmujac sie juz gdzie nas noc zastanie.

Ponieważ mial to byc wyjazd "zamkowy" ruszylismy w kierunku kolejnego, tym razem byl to palac - Scone Palace.

Wielkie drzewa © ememka


Scone Palace © ememka


Ogromna sekwoja © ememka


Labirynt © ememka


Po zwiedzeniu palacu jak i calych wlosci ruszylismy spowrotem do Perth, przeprawilismy sie na druga strone rzeki i ruszylismy sciezka rowerowa wzdluz jej brzegu. przejechalismy tak ladnych pare kilometrow, omijajac w ten sposob miasto i kierujac sie do kolejnego, bardzo ciekawego zamku. Obecnie jest to jeden zamek, lecz początkowo byly to dwie oddzielne budowle, odlegle od siebie o okolo 3 metry. Wybudowano je w zwiazku z jakimis rodzinnymi niesnaskami, cala rodzina nie chciala mieszkac pod jednym dachem dlatego wybudowala oddzielny zamek. W pozniejszm okresie oba zamki polaczono dobudowka. Wszystkie te czesci sa dobrze widoczne na zdjeciu.

Ścieżka rowerowa w Perth wzdłuż rzeki Tay © ememka


Huntingtower castle © ememka


Z tego miejsca zaczelismy powoli zamykac nasza petle zawracajac na poludnie ie powoli kierujac sie spowrotem w strone Dunfermline skad nastepnego dnia mielismy zlapac powrotny pociag do Edynburga. Nie byl to jednak koniec pedalowania na ten dzien, jechalismy jescze spory kawalek, rozgladajac sie za odpowiednim miejscem do ropzbicia namiotu. Tutaj to jednak nielatwe. Wszedzie otaczaly nas pola lub pastwiska, natomiast lasy jakie sie w tej okolicy zdarzaly byly bardzo ponura, przygnebiajace, drzewa byly w nich strasznie stloczone, ze na dno lasu nie docierala najmniejsza chocby ilosc swaitla. Inne z kolei, neico zadsze mialy bardzo nierowne i wilgootne podloze. Brak w nich polanek, czy lesnych duktow, rpzecinek czy chociazby drog przeciw pozarowych. Co wiecej wszystkie sa pogrodzone, a to murek a to siatka, a to drut. Wejsc do nich to nielada wyczyn. Jadac tak, rozgladalam sie i obserwowalam te lasy i chyba wszystkie kojarzyly mi sie z Mroczna PUszcza zaprezentowana przez Tolkiena. Co wiecej przygladajac sie tym drzewom chyba rozumiem skad u wziely sie te wszystkie lesne potwory;) Tutejsze lasy sa bowiem jak zywcem wyjete z powiesci Tolkiena. Wloczac sie po tych lasach i szukajac miejsca na nocleg trafilismy na pozostalosci dawnego rzymskiego punktu kontrolnego na wale/murze, ktory niegdys tedy oprzebiegal. Droga ktora jechalimy nazywa sie Roman Road i jest idealnie prosta. Rzymianie to jednak potrafili drogi budowac:)
Coz, jednak w tej okolicy nie znalezlismy miejsca na nocleg, ruszylismy dalej. Widzielismy kilka fajnych miejsc, ale trawka byla na nich tak ladnie przystrzyzona, ze jakos tak glupio bylo spac nieomalze u kogos na podworku. Ostatecznie, juz nieco zdesperowani znalezlismy wjazd na jakies pole - nieuzytek, moze jakies gruzowisko czy zwalowisko, ale porosniete trawa, zasloniete od drogi dosc wysoka skarpa, wydawalo sie OK. Rozbilismy namiot, zaczelismy palaszowac kolacje, rozpalilismy grila, jedlismy kielbaski i pilismy piwko. Jak sie po chwili okazalo rozbilismy sie w poblizu linii kolejowej, na szczescie pociagi nie jezdzily zbyt czesto;)

Obóz i kolacja © ememka


W nocy sporo padalo i troche sie obawialam o namiot, gdyz byl to jego chrzet bojowy na deszcz, ale przetrwal go bardzo dobrze, nic nam na glowy nie padalo i na szczescie nie podmylo. Ja jednak bardzo zle spalam, najpierw niemogloam zasnac, nasluchiwalam odglosow okolicy, potem sluchalam deszczu i zastanawialam sie czy namiot nie przemaka, a na dodatek ulozylam sie na jakiejs strasznej nierownosci - koleinie, ktorych sporo bylo na tym polu i nie moglam znalezc sobie miejsca;/ W koncu sen mnie jednak zmozyl. Troche pospalam, ale rano obudzil mnie przejezdzajacy pociag. Zarzadzilam wiec pobudke, sniadanie, zwijanie obozu i ruszanie w dalsza droge - do domu;)



PS. Przepraszam za brak polskich literek.

Zamki Regionu Perthshire

Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 67.50 Km teren: 0.00 Czas: 04:23 km/h: 15.40
Pr. maks.: 47.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 370m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
W koncu udalo sie zorganizowac trzydniowy weekend, zebrac sie i pojechac na wycieczke. Plany byly rozne ostatecznie padlo na zwiedzanie zamkow i rekreacyjne krazenie po perthshire.
Wstalismy rano, spakowalismy sie i ruszylismy. Postanowilismy podjechac pociagiem do Dunfermline, aby zaoszczedzic sobie czasu i kilometrow, na dojechanie do tego miejsca. W Dunfermline zaczela sie nasza wycieczka, stad ruszylismy na polnoc w kierunku jeziora Leven, gdzie znajdowal sie pierwszy zamek. Ten odcinek drogi nie byl zbyt interesujacy, raczej płaski, wśród pól, a droga biegła nieomalże wzdłuż autostrady;/
Dojechalismy do jeziora, na srodku ktorego znajduje sie zamek Lochleven. Plynie sie na niego niewielka lodka. Na wysepce mozna sie pokrecic, zwiedzic zamek, zrobic sobie piknik, jednym slowem co kto lubi, a miejsce jest bardzo urokliwe;)

Lochleven Castle © ememka


Lochleven Castle © ememka


Lochleven Castle © ememka


Lochleven castle © ememka


Wieża na zamku Lochleven © ememka


Mur Lochleven castle © ememka


Ja taka nieśmiała;) © ememka


Po wizycie na zamku podjechalismy do miasteczka w poszukiwaniu mapy regionu (tym razem bylam zupelnie nieprzygotowana do tej wycieczki, ale jescze sie okaze ze to nie koniec przygod i niespodzianek) oraz zrobic zapas wody. Z mapa byl nijaki problem bo w miasteczku nie bylo zadnej informacji turystycznej, ani ksiegarni, czy innego sklepu turystycznego. Jednak udalo upatrzec mi sie jedna w jakims skelpie "ze wszystkim" ;)
Po zalatwieniu tych spraw i zdobyciu mapy, wrocilismy nad jezioro i ruszylismy sciezka rowerowa, biegnaca jego brzegiem. Jazda ta drozka byla bardzo spokojna, choc ze wzgledu na weelend i piekna pogode byla nieco zatloczona. Jednak jazda nad jeziorem wsrod lak, drzew, z dala od samochodow jest naprawde wspaniala.

Ścieżka nad jeziorem Leven © ememka


Po pewnym czasie musielismy jednak z niej zjechac, kierujaca sie dalej na polnoc do nastepnego zamku. Wjechalismy na urocza, boczna droge, prowadzaca prosto jak strzala przez zyzne pola i łąki, ulozone szachownicowo, na pofalowanym terenie - kolory tej mozaiki byly niesamowite, niby zielone i jasnobrazowe, jednak kazde pole w innym odcieniu.

Droga przed siebie © ememka


Czas żniw © ememka


Górki przy trasie © ememka


I tak sobie jechalismy i jechalismy przed siebie ta wspaniala droga, az dojechalismy do jakiegos miasteczka, nie wiedzialam co to za mijesce, poniewaz mapa mi sie skonczyla;) Ale zapytalismy jakiegos miejscowego ktoredy na zamek i pan uprzejmie i szczegolowo nas pokierowal;)
Kolejny kilkukilometrowy odcinek musielismy przejechac wzdluz dosc ruchliwej drogi, na szczescie biegla wzdluz niej sciezka/chodnik, dzieki czemu jechalo sie przyjemnie, spokojnie i bezstresowo.

Ścieżka rowerowa wzdłuż ruchliwej drogi © ememka


Nastepnie skrecilismy w prawo i po kolejnych kilku kilometrach i lekkich podjazdach naszym oczom ukazal sie piekny zamek, dumnie stojacy na wzgorzu.

Balvaird Castle © ememka


Balvaird Castle © ememka


Ruszylismy dalej kierujac sie na kolejny zamek i jednoczesnie rozgladajac sie juz za jakims miejscem na nocleg.

Jedziemy sobie jedziemy, kierujemy sie w strone zamku polozonego nad rzeka, rozgladamy sie za jakas polanka, a mnie nagle olsniewa...
Niestety nie jest to olsnienie pozytywne, wrecz przeciwnie, wiesci sa bardzo zle. Nie bedzie nocowania pod namiotem, bo nie ma przy nim szpilek! A bez sledzi stal nie bedzie;/ Przypomnialo mi sie to jakos nagle. Gdy pakowalam go ostatnio w ogrodku, po tym jak sie suszyl juz wtedy nie namierzylam w worku sledzi, jednak namiot spakowalam, wrzucilam do kanciapki, zapominajac o poszukaniu i dolozeniu szpilek do wora;/ A pakujac sie rano chwycilam namiot, absolutnie nie pamiętając o tym ze jest niekomoletny! No zalamka:(
Jedyne wyjscie, to poszukiwanie jakiegos noclegu pod dachem - B&B. Skierowalismy sie wiec w strone Perth, do ktorego mielismy zaledwie kilka kilometrow.
Po drodze przyszlo mi jescze do glowy, ze mimo ze bylo pozno i zwykle sklepy napewno beda zamkniete, to mozna zajrzec do Tesco (o ile sie na nie natkniemy) i zobaczyc czy nie maja takich turystycznych rzeczy. Tesco owszem znalezlismy, bylo akurat przy wjezdzie do miasta, niestety zadnych turystycznych gadzetow nie bylo;( Ruszylismy w strone centrum i naszczescie szybko udalo nam sie znalezc niedrogie B&B. Ale dzieki temu mielismy normalne lozka, TV i moglismy wziasc prysznic;) Ech tak to skonczyl sie ten obfity w atrakcje i wydarzenia dzien;)

/

PS. Przepraszam za brak polskich znaków.

Pchli targ i rundka po Edim

Niedziela, 8 lipca 2012 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: 30.00 Km teren: 0.00 Czas: 01:50 km/h: 16.36
Pr. maks.: 34.00 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Wybralysmy sie z kolezanka na pchli targ. Pojechalysmy oczywiscie rowerami. Troche sie tam pokrecilysmy, cos tam znowu udalo mi sie wygrzebac. Nastepnie, chcac skorzystac z faktu, ze chwilowo nie padalo, postanowilysmy sie gdzies przejechac. Nie bardzo mialam pomysl na wycieczke, na dodatek pogoda byla niepewna, ciemne czarne chmury wisialy nad miastem. Zdecydowalam, nie oddalac sie zbytnio od domu, w zwiazku z czym pojechalysmy nad zatoke, a nastepnie wzdluz niej.
Po wyjsciu z targu mialysmy przyjemny zjazd w strone zatoki, podjechalysmy do terminalu statkow pasazerskich, gdzie akurat cumowal spory statek. Pokrecilysmy sie chwile po nabrzezu i porcie. Nastepnie pojechalysmy dalej, minelysmy nowa dzielnice - Waterfront, oraz stara dzielnice przemyslowa i wkrotce wjechalysmy na szeroka asfaltowa promenade ciagnaca sie wzdluz zatoki az do Cramond i ujscia rzeczki Almond. Gdy dojechalysmy nad zatoke, okazalo sie ze akurat jest odplyw w zwiazku z czym udalo sie nam przejsc sucha noga na wyspe Cramond ;)
Po wycieczce na wyspe zawrocilysmy i powoli zaczelysmy kierowac sie w strone domu. Poczatkowo kluczac przez rozne osiedla, a nastepnie wjechalysmy na tradycyjna sciezke rowerowa prowadzaca prosto do domu. Sciezka po ostatnich deszczach byla miejscami zalana, ale na szczescie udalo sie jakos przejechac;)
Ogolnie bardzo przyjemna, niedzielna przejazdzka, w babskim towarzystwie i z babskimi pogaduszkami:)
Wycieczka bez zdjec, poniewaz w ogole jej nie planowalam.

A no i zeby nie bylo tak sucho, monotonnie i bez obrazków to dodaje mapke;)

</

Na zamek Blackness w towarzystwie

Piątek, 29 czerwca 2012 Kategoria Długodystansowo, Do pracy, W towarzystwie
Km: 61.40 Km teren: 0.00 Czas: 03:34 km/h: 17.21
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 300m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Postanowiłyśmy z koleżanką wybrać się na przejażdżkę – w końcu w towarzystwie! Pogoda niestety nas nie rozpieszczała, jednak mimo deszczu i dość silnego wiatru zdecydowałyśmy się jechać. Ponieważ koleżanka jest nowa w Edynburgu, postanowiłam pokazać jej nieco okolicy – na pierwszy ogień poszły tereny na zachód od Edynburga i zamek Blackness.
Około 14 ruszyłyśmy spod mojej pracy na zachód, pod wiatr. Przejechałyśmy pod obwodnicą i już byłyśmy za miastem. I tak bocznymi drogami, trochę terenem, przez pole golfowe, wytrwale brnęłyśmy na zachód. Nie dość, że pod wiatr to, jeszcze zaczęło padać, momentami nawet dość intensywnie, ale stwierdziłyśmy, że jesteśmy twarde i byle „mżawka” nas nie powstrzyma;)
Stary zajaz w Newbridge © ememka


Przez pole golfowe © ememka


Z zamkiem w tle © ememka


Zamek Niddrie © ememka


Nie obyło się również bez pewnych problemów z moim drugim rowerem (z którego korzystała koleżanka), okazało się, że nie działa przednia przerzutka, próbowałyśmy coś tym zrobić i w trakcie poszukiwania przyczyny, odkryłyśmy się że ułamany jest uchwyt trzymający linkę przy manetce. Na to nie potrafiłyśmy nic poradzić i zamiast rzecz naprawić nieco „zepsułyśmy” i koleżanka musiała jechać na dużym przednim przełożeniu, co przy tutejszych pagórkach musiało być ciężką próbą sił. Dodatkowo rower ten jest na nią sporo za mały, co nie przyczyniało się do wygody jazdy. Mimo tych niedogodności dzielnie pedałowała i udało nam się pokonać całą trasę.
Jechałyśmy sobie spokojnie, spacerowym tempem, trochę plotkując.
Boczne drogi © ememka


Odpływ © ememka


Do Blackness © ememka


Do Blackness Castle dojechałyśmy mocno zmoknięte. Przy zamku zatrzymałyśmy się tylko na chwilę i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
Blackness Castle © ememka


M z widokiem na zamek © ememka


Tablica informacyjna i zamek © ememka


Tablica informacyjna i zamek © ememka

Strumyczek © ememka


Od Blackness jechałyśmy bardzo fajną ścieżką przez lasek, następnie przez posiadłości Hopetoun, troszkę terenem oraz przez łąkę, a dalej świetną wąską asfaltówką, która doprowadziła nas do South Queensfery. Przejechałyśmy przez główną, wąziutką uliczkę, która stanowi centrum i oś starego miasta, ta część miasteczka jest bardzo urokliwa. Położone nad samą zatoką, z widokiem na mosty spinające dwie strony zatoki. Postanowiłyśmy urządzić tu popas i się nieco zregenerować.
Forth Bridge © ememka


Po pewnym czasie ruszyłyśmy w stronę domu, postanowiłyśmy jednak nie jechać asfaltem, lecz przejechać przez posiadłość Dalmeny. Wąskie asfalty i leśne dukty prowadzą tam nieomalże nad samym brzegiem zatoki. Bardzo dawno tamtędy nie jechałam i zapomniałam już jak tam jest ładnie - bardzo urokliwe miejsce tuż za granicą miasta.
Mosty nad zatoką © ememka

Widok na Edynburg © ememka


Dalmeny House © ememka


Droga przez las © ememka


Końcówka wycieczki to tradycyjna trasa ścieżką rowerowa w miejscu dawnej linii kolejowej. Chciałam pokazać koleżance jak wyglądają te fantastyczne ciągi pieszo – rowerowe, nie mające nic wspólnego z ruchem ulicznym , (bardzo się jej spodobały, ponieważ też nie przepada za jazdą ulicami w dużym ruchu).
I tak dotoczyłyśmy się do domu, byłyśmy strasznie brudne i nieco zmęczone, ale bardzo zadowolone.

Więcejzdjęć

/

Car Boot Sale

Niedziela, 10 czerwca 2012 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: 9.80 Km teren: 0.00 Czas: 00:40 km/h: 14.70
Pr. maks.: 36.50 Temperatura: 11.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Od dluzszego czasu nie bylam na edynburskim pchlim targu i postanowilam wybrac sie tam w te niedziele. Oczywiscie pojechac rowerem, jednak calkowicie rozkopane centrum nie ulatwia poruszania sie;/
Wrocilam nieco okrezna droga, ale przejechalam przez zieloniutki park, gdzie panuje cisza i spokoj;) Ludzi niewiele, poniewaz jest chlodno, pochmurno i z nieba cos siapi;/

Na ryneczku tym razem udalo mi sie wyhaczyc takie oto cudenka w niesamowicie niskiej cenie:)










Wiecej szczegolow na blogu Urokliwe detale.

Powrót

Poniedziałek, 4 czerwca 2012 Kategoria W towarzystwie
Km: 12.50 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 12.50
Pr. maks.: 31.50 Temperatura: 11.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka o 6, szybkie zwiniecie namiotu, bez śniadania. Ruszyliśmy w stronę promu, ponieważ dokładnie nie wiedzieliśmy ile mamy do przejechania (5km czy 5mil), a woleliśmy mieć zapas, a nie czekać później parę godzin na kolejny prom. Jak się okazało musięliśmy przejechać tylko 5 km, które pokonaliśmy w kilkanaście minut;) Ponieważ do promu mięliśmy sporo czasu skorzystaliśmy z szaletu, a następnie przy stolikach ustawionych przy jakiejś knajpce, zamkniętej o tej porze spożyliśmy śniadanie.
Na prom wjechaliśmy, jako pierwsi z para innych sakwiarzy. Na promie wypiliśmy gorąca herbatę, zrobiliśmy kilka pożegnalnych fotek wyspy Mull i ani się obejrzeliśmy jak dobijaliśmy do Oban. Na wyspę postanowiłam jeszcze wrócić, aby odwiedzić Tobermory i tamtejsza destylarnie oraz objechać północną cześć wyspy. Poza tym zostało nam tutaj do zobaczenia kilka zamków, których nie zwiedzaliśmy z powodu braku czasu. Na zwiedzenie wyspy zabrakło nam jednego dnia, ale taka niestety niemiła niespodziankę zrobił nam ScotRail. Gdy tylko zeszliśmy z promu od razu udałam się na dworzec dowiedzieć się się jak wygląda sytuacja z zarezerwowaniem miejsca na rower w pociągu do Glasgow. Jak się okazało nie było z tym problemu, pociąg był w ogóle większy niż tym, którym jechaliśmy w te stronę, miał 4 wagony, a nie 2 i 12 (!) miejsc na rowery! W sumie jechały w nim tylko dwa nasze;/ Ponieważ do pociągu mięliśmy sporo czasu powłóczyliśmy się nieco po Oban, weszliśmy do destylarni skosztować lokalnych wyrobów, kupiliśmy miejscowe piwo i skosztowaliśmy świeżutkich owoców morza w budce kolo portu. Fanatyczne kanapki z wędzonym łososięm, krabem i krewetkami za cenę bardziej niż przystępna! Cos wspaniałego!

Destylarnia whisky w Oban © ememka


Panorama Oban © ememka


Podroż do Glasgow upłynęła nam w milej, spokojnej wręcz sięlankowej atmosferze. Przesiadka w Glasgow to szczyt marzeń – polaczenie było rewelacyjne, gdy wjechaliśmy na stacje pociąg edynburski stal i czekał, także tylko musięliśmy przejść szerokość peronu i się do niego załadować;) i tak w ciągu 4 godzin od wyruszenia z Oban dotarliśmy do domu.
Wróciliśmy w poniedziałek, aby nie utknąć w Oban we wtorek, bo przecież w środę niestety trzeba było pojawić się się w pracy. Wtorek upłynął za to bardzo milo i spokojnie w domu na odpoczynku i sprzątaniu, ogarnianiu mieszkania i przesuwaniu mebli

Wyspa Iona i przez Mull

Niedziela, 3 czerwca 2012 Kategoria Długodystansowo, Fotograficznie, W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 80.20 Km teren: 0.00 Czas: 05:14 km/h: 15.32
Pr. maks.: 41.50 Temperatura: 15.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Pobudka o 7.30 pakowanie, skromne śniadanko, próba zagotowania wody przy dość silnym wietrze na suchym paliwie graniczyła z cudem.
Zjechaliśmy do wioski i czekaliśmy na prom, który miał o 8.45 zabrać nas na wyspę Iona. W międzyczasie skorzystaliśmy z otwartego całą dobę szaletu oraz kontaktu, gdzie podładowałam baterię do aparatu.

http://www.youtube.com/enhance?feature=vm&v=B6yx2tuA69c

Zachodnie wybrzeże Szkocji © ememka


Ruiny opactwa © ememka


Opactwo Iona © ememka


Podcienia dziedzinca © ememka


Opactwo iona © ememka


Wnętrze kościoła © ememka


Opctwo Iona © ememka


Błękitne wody © ememka


Zwiedziliśmy, powylegiwaliśmy się na słonku czekając na prom i ruszyliśmy w drogę powrotną. Częściowo trasa prowadziła tą samą drogą, co dzień wcześniej (na wyspie nie ma zbyt wielu dróg), jechaliśmy jednak wolniej, często zatrzymując się, aby uwiecznić widoczki.




Po kilku kilometrach jazdy odezwał się brak porządnego śniadania i czułam jak mnie ssie pusty żołądek, na dodatek nie miałam siły pedałować, w jeździe nie pomagał także przeciwny wiatr. Krótki postój na uzupełnienie „paliwa” i ruszyliśmy dalej. Dotoczyliśmy się do rozjazdu i skręciliśmy na jeszcze węższa (tak to możliwe) drogę widokową prowadzącą do Salen. Ta droga była fantastyczna, najpierw lekko falując prowadziła przeciwległym brzegiem zatoki, wzdłuż której jechaliśmy wcześniej, a ponieważ wykonaliśmy zwrot o 180st – wiatr zaczął pomagać i momentalnie jazda z mocnego naciskania na pedały i walki, zamieniła się w delikatne kręcenie i spokojne toczenie się. Następnie ładny zjazd, zakręt i solidny podjazd, jak się później okazało na szczęście jedyny tego dnia;) po drugiej stronie tego wzniesienia rozpościerały się niesamowite widoki na klify i skaliste wybrzeże. Droga wiła się wzdłuż brzegu wciśnięta miedzy wody zatoki, a pionowo wznoszące się góry.

Wijąca siędroga © ememka




Minęliśmy fragment brzegu usianego ogromnymi głazami, które niegdyś odpadły od pionowo wznoszących się ścian. Miejsce bardzo urokliwe, a zarazem nieco straszne.

Wielkie głązy © ememka


Leniwe owce © ememka


Przejeżdżaliśmy też obok zarośli i karłowatych drzewek, które zapewne miały ambicje być lasem, jednak silne wiatry, jakie muszą tu wiać zniekształciły je i skarliły, przez co wyglądają strasznie i złowrogo, jak poskręcany reumatyzmem starzec.

Karłowate drzewa © ememka




Następnie droga prowadziła płaskim i szerokim brzegiem zatoki, aby po pewnym czasie i niewielkim podjeździe doprowadzić nas do wioski Salen. Tu postanowiliśmy się pożywić w pubie i pojechać w stronę promu, aby złapać pierwsza przeprawę następnego dnia rano, a następnie starać się o rezerwacje miejsc w pociągu do Glasgow.
Pod pubem atakowały nas meszki, w drodze do promu, gdy tylko się na chwilę zatrzymaliśmy meszki nas oblepiały. Momentami podczas jazdy przejeżdżałam przez taka chmarę, ze czułam jak oblepiają mi twarz, całe ich roje zostawały mi na rękach. Na nocleg zjechaliśmy na parking/miejsce widokowe nad cieśnina oddzielająca wyspę Mull od lądowej części Szkocji. Tu o dziwo nie było meszek, choć przejechaliśmy zaledwie kilka kilometrów od miejsca gdzie były ich całe masy. Udało nam się spokojnie rozbić i posiedzieć w otwartym namiocie. Meszki pojawiły się dopiero później w niewielkich ilościach. Nie mam pojęcia od czego zależy ich występowanie.

Widok z namiotu © ememka


/

kategorie bloga

Moje rowery

Giant 2573 km
Revolution 6341 km
Mieszczuch 839 km

szukaj

archiwum