Zamki Regionu Perthshire
Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, W towarzystwie, Po Szkocji
Km: | 67.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:23 | km/h: | 15.40 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 21.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 370m | Sprzęt: Giant | Aktywność: Jazda na rowerze |
W koncu udalo sie zorganizowac trzydniowy weekend, zebrac sie i pojechac na wycieczke. Plany byly rozne ostatecznie padlo na zwiedzanie zamkow i rekreacyjne krazenie po perthshire.
Wstalismy rano, spakowalismy sie i ruszylismy. Postanowilismy podjechac pociagiem do Dunfermline, aby zaoszczedzic sobie czasu i kilometrow, na dojechanie do tego miejsca. W Dunfermline zaczela sie nasza wycieczka, stad ruszylismy na polnoc w kierunku jeziora Leven, gdzie znajdowal sie pierwszy zamek. Ten odcinek drogi nie byl zbyt interesujacy, raczej płaski, wśród pól, a droga biegła nieomalże wzdłuż autostrady;/
Dojechalismy do jeziora, na srodku ktorego znajduje sie zamek Lochleven. Plynie sie na niego niewielka lodka. Na wysepce mozna sie pokrecic, zwiedzic zamek, zrobic sobie piknik, jednym slowem co kto lubi, a miejsce jest bardzo urokliwe;)
Po wizycie na zamku podjechalismy do miasteczka w poszukiwaniu mapy regionu (tym razem bylam zupelnie nieprzygotowana do tej wycieczki, ale jescze sie okaze ze to nie koniec przygod i niespodzianek) oraz zrobic zapas wody. Z mapa byl nijaki problem bo w miasteczku nie bylo zadnej informacji turystycznej, ani ksiegarni, czy innego sklepu turystycznego. Jednak udalo upatrzec mi sie jedna w jakims skelpie "ze wszystkim" ;)
Po zalatwieniu tych spraw i zdobyciu mapy, wrocilismy nad jezioro i ruszylismy sciezka rowerowa, biegnaca jego brzegiem. Jazda ta drozka byla bardzo spokojna, choc ze wzgledu na weelend i piekna pogode byla nieco zatloczona. Jednak jazda nad jeziorem wsrod lak, drzew, z dala od samochodow jest naprawde wspaniala.
Po pewnym czasie musielismy jednak z niej zjechac, kierujaca sie dalej na polnoc do nastepnego zamku. Wjechalismy na urocza, boczna droge, prowadzaca prosto jak strzala przez zyzne pola i łąki, ulozone szachownicowo, na pofalowanym terenie - kolory tej mozaiki byly niesamowite, niby zielone i jasnobrazowe, jednak kazde pole w innym odcieniu.
I tak sobie jechalismy i jechalismy przed siebie ta wspaniala droga, az dojechalismy do jakiegos miasteczka, nie wiedzialam co to za mijesce, poniewaz mapa mi sie skonczyla;) Ale zapytalismy jakiegos miejscowego ktoredy na zamek i pan uprzejmie i szczegolowo nas pokierowal;)
Kolejny kilkukilometrowy odcinek musielismy przejechac wzdluz dosc ruchliwej drogi, na szczescie biegla wzdluz niej sciezka/chodnik, dzieki czemu jechalo sie przyjemnie, spokojnie i bezstresowo.
Nastepnie skrecilismy w prawo i po kolejnych kilku kilometrach i lekkich podjazdach naszym oczom ukazal sie piekny zamek, dumnie stojacy na wzgorzu.
Ruszylismy dalej kierujac sie na kolejny zamek i jednoczesnie rozgladajac sie juz za jakims miejscem na nocleg.
Jedziemy sobie jedziemy, kierujemy sie w strone zamku polozonego nad rzeka, rozgladamy sie za jakas polanka, a mnie nagle olsniewa...
Niestety nie jest to olsnienie pozytywne, wrecz przeciwnie, wiesci sa bardzo zle. Nie bedzie nocowania pod namiotem, bo nie ma przy nim szpilek! A bez sledzi stal nie bedzie;/ Przypomnialo mi sie to jakos nagle. Gdy pakowalam go ostatnio w ogrodku, po tym jak sie suszyl juz wtedy nie namierzylam w worku sledzi, jednak namiot spakowalam, wrzucilam do kanciapki, zapominajac o poszukaniu i dolozeniu szpilek do wora;/ A pakujac sie rano chwycilam namiot, absolutnie nie pamiętając o tym ze jest niekomoletny! No zalamka:(
Jedyne wyjscie, to poszukiwanie jakiegos noclegu pod dachem - B&B. Skierowalismy sie wiec w strone Perth, do ktorego mielismy zaledwie kilka kilometrow.
Po drodze przyszlo mi jescze do glowy, ze mimo ze bylo pozno i zwykle sklepy napewno beda zamkniete, to mozna zajrzec do Tesco (o ile sie na nie natkniemy) i zobaczyc czy nie maja takich turystycznych rzeczy. Tesco owszem znalezlismy, bylo akurat przy wjezdzie do miasta, niestety zadnych turystycznych gadzetow nie bylo;( Ruszylismy w strone centrum i naszczescie szybko udalo nam sie znalezc niedrogie B&B. Ale dzieki temu mielismy normalne lozka, TV i moglismy wziasc prysznic;) Ech tak to skonczyl sie ten obfity w atrakcje i wydarzenia dzien;)
/
PS. Przepraszam za brak polskich znaków.
Wstalismy rano, spakowalismy sie i ruszylismy. Postanowilismy podjechac pociagiem do Dunfermline, aby zaoszczedzic sobie czasu i kilometrow, na dojechanie do tego miejsca. W Dunfermline zaczela sie nasza wycieczka, stad ruszylismy na polnoc w kierunku jeziora Leven, gdzie znajdowal sie pierwszy zamek. Ten odcinek drogi nie byl zbyt interesujacy, raczej płaski, wśród pól, a droga biegła nieomalże wzdłuż autostrady;/
Dojechalismy do jeziora, na srodku ktorego znajduje sie zamek Lochleven. Plynie sie na niego niewielka lodka. Na wysepce mozna sie pokrecic, zwiedzic zamek, zrobic sobie piknik, jednym slowem co kto lubi, a miejsce jest bardzo urokliwe;)
Lochleven Castle© ememka
Lochleven Castle© ememka
Lochleven Castle© ememka
Lochleven castle© ememka
Wieża na zamku Lochleven© ememka
Mur Lochleven castle© ememka
Ja taka nieśmiała;)© ememka
Po wizycie na zamku podjechalismy do miasteczka w poszukiwaniu mapy regionu (tym razem bylam zupelnie nieprzygotowana do tej wycieczki, ale jescze sie okaze ze to nie koniec przygod i niespodzianek) oraz zrobic zapas wody. Z mapa byl nijaki problem bo w miasteczku nie bylo zadnej informacji turystycznej, ani ksiegarni, czy innego sklepu turystycznego. Jednak udalo upatrzec mi sie jedna w jakims skelpie "ze wszystkim" ;)
Po zalatwieniu tych spraw i zdobyciu mapy, wrocilismy nad jezioro i ruszylismy sciezka rowerowa, biegnaca jego brzegiem. Jazda ta drozka byla bardzo spokojna, choc ze wzgledu na weelend i piekna pogode byla nieco zatloczona. Jednak jazda nad jeziorem wsrod lak, drzew, z dala od samochodow jest naprawde wspaniala.
Ścieżka nad jeziorem Leven© ememka
Po pewnym czasie musielismy jednak z niej zjechac, kierujaca sie dalej na polnoc do nastepnego zamku. Wjechalismy na urocza, boczna droge, prowadzaca prosto jak strzala przez zyzne pola i łąki, ulozone szachownicowo, na pofalowanym terenie - kolory tej mozaiki byly niesamowite, niby zielone i jasnobrazowe, jednak kazde pole w innym odcieniu.
Droga przed siebie© ememka
Czas żniw© ememka
Górki przy trasie© ememka
I tak sobie jechalismy i jechalismy przed siebie ta wspaniala droga, az dojechalismy do jakiegos miasteczka, nie wiedzialam co to za mijesce, poniewaz mapa mi sie skonczyla;) Ale zapytalismy jakiegos miejscowego ktoredy na zamek i pan uprzejmie i szczegolowo nas pokierowal;)
Kolejny kilkukilometrowy odcinek musielismy przejechac wzdluz dosc ruchliwej drogi, na szczescie biegla wzdluz niej sciezka/chodnik, dzieki czemu jechalo sie przyjemnie, spokojnie i bezstresowo.
Ścieżka rowerowa wzdłuż ruchliwej drogi© ememka
Nastepnie skrecilismy w prawo i po kolejnych kilku kilometrach i lekkich podjazdach naszym oczom ukazal sie piekny zamek, dumnie stojacy na wzgorzu.
Balvaird Castle© ememka
Balvaird Castle© ememka
Ruszylismy dalej kierujac sie na kolejny zamek i jednoczesnie rozgladajac sie juz za jakims miejscem na nocleg.
Jedziemy sobie jedziemy, kierujemy sie w strone zamku polozonego nad rzeka, rozgladamy sie za jakas polanka, a mnie nagle olsniewa...
Niestety nie jest to olsnienie pozytywne, wrecz przeciwnie, wiesci sa bardzo zle. Nie bedzie nocowania pod namiotem, bo nie ma przy nim szpilek! A bez sledzi stal nie bedzie;/ Przypomnialo mi sie to jakos nagle. Gdy pakowalam go ostatnio w ogrodku, po tym jak sie suszyl juz wtedy nie namierzylam w worku sledzi, jednak namiot spakowalam, wrzucilam do kanciapki, zapominajac o poszukaniu i dolozeniu szpilek do wora;/ A pakujac sie rano chwycilam namiot, absolutnie nie pamiętając o tym ze jest niekomoletny! No zalamka:(
Jedyne wyjscie, to poszukiwanie jakiegos noclegu pod dachem - B&B. Skierowalismy sie wiec w strone Perth, do ktorego mielismy zaledwie kilka kilometrow.
Po drodze przyszlo mi jescze do glowy, ze mimo ze bylo pozno i zwykle sklepy napewno beda zamkniete, to mozna zajrzec do Tesco (o ile sie na nie natkniemy) i zobaczyc czy nie maja takich turystycznych rzeczy. Tesco owszem znalezlismy, bylo akurat przy wjezdzie do miasta, niestety zadnych turystycznych gadzetow nie bylo;( Ruszylismy w strone centrum i naszczescie szybko udalo nam sie znalezc niedrogie B&B. Ale dzieki temu mielismy normalne lozka, TV i moglismy wziasc prysznic;) Ech tak to skonczyl sie ten obfity w atrakcje i wydarzenia dzien;)
/
PS. Przepraszam za brak polskich znaków.
komentarze
Uwielbiam takie klimaty. Chyba mnie zmotywowałaś Marta :)
Bitels - 11:51 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Bitels - 11:51 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Mieliście super wycieczkę, ciekawe obiekty historyczne, rowerek też ładnie zapakowany. Pozdrawiam :)
daro - 09:35 piątek, 17 sierpnia 2012 | linkuj
Potwierdzam opinię grigor86, po prostu bajeczna wycieczka, a i z małą przygodą brak szpilek do namiotu :):):). Wiatru w plecy.
Inka - 23:10 czwartek, 16 sierpnia 2012 | linkuj
Komentuj