Wpisy archiwalne w miesiącu
Marzec, 2011
Dystans całkowity: | 274.54 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 15:28 |
Średnia prędkość: | 17.75 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.00 km/h |
Liczba aktywności: | 20 |
Średnio na aktywność: | 13.73 km i 0h 46m |
Więcej statystyk |
Do i z pracy + poczta
Czwartek, 31 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 11.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:34 | km/h: | 19.76 |
Pr. maks.: | 34.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy, na poczte i do domu:)
Do i z pracy
Środa, 30 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 10.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 20.40 |
Pr. maks.: | 36.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tylko praca
Do i z pracy
Wtorek, 29 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 10.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:31 | km/h: | 19.74 |
Pr. maks.: | 29.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tradycyjna trasa do pracy:/
Do i z pracy + poczta
Poniedziałek, 28 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 9.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:30 | km/h: | 19.00 |
Pr. maks.: | 31.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
praca i poczta, dystans troche mniejszy, poniewaz licznik dzialal z przerwami, po weekendowych naprawach i pucowaniu:) Ale dzieki temu jezdzi jak marzenie, wlasciwie nie trzeba pedalwoac;)
Do pracy... a powrot pieszo
Piątek, 25 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 10.14 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:09 | km/h: | 8.82 |
Pr. maks.: | 25.30 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy spokojnie, normalnie. W drodze powrotnej okazalo sie, ze w tylnym kole nie ma powietrza:( Mialam wiec spacer do domu:(
Do i z pracy + sprawunki
Czwartek, 24 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 13.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 19.29 |
Pr. maks.: | 30.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy, a pozniej okrezna droga do domu i zakupy w Lidlu:)
i kilka zdjec z tej trasy
i kilka zdjec z tej trasy
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka nad rzeczką© ememka
Żonkil© ememka
Do i z pracy i Tour de sklepy
Środa, 23 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 16.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 18.00 |
Pr. maks.: | 31.50 | Temperatura: | 9.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy. Po raz pierwszy w tym roku w getrach 3/4 ;) Rano 9st w ciagu dnia 16;) Piekna sloneczna pogoda, kwiatki kwitna, ptaszki cwierkaja, ech az zyc sie chce;)
Po pracy przejazdzka na poczte i do Tesco po zakupki na urodziny. W miedzyczasie dowiedzialam sie ze zamowienie zakupowe do domu zostalo przywiezione nie takie jak chccialam, w zwiazku z czym wyszlo wiecej do zaoplacenia;/ Wkurzylam sie i jeszcze musialam zrobic wieczorem kurs do Asdy oddac dwa wina za £13 a kupic 3 za £10 ;)
Po pracy przejazdzka na poczte i do Tesco po zakupki na urodziny. W miedzyczasie dowiedzialam sie ze zamowienie zakupowe do domu zostalo przywiezione nie takie jak chccialam, w zwiazku z czym wyszlo wiecej do zaoplacenia;/ Wkurzylam sie i jeszcze musialam zrobic wieczorem kurs do Asdy oddac dwa wina za £13 a kupic 3 za £10 ;)
Do i z pracy
Wtorek, 22 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 10.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:35 | km/h: | 17.49 |
Pr. maks.: | 32.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Praca, wiosennie;)
Do i z pracy + Tesco
Poniedziałek, 21 marca 2011 Kategoria Do pracy
Km: | 14.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:42 | km/h: | 20.71 |
Pr. maks.: | 32.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pogoda prawdziwie wiosenna;) Po pracy po droben zakupy do Tesco,a potem do domu.
Przypadkiem do Linlithgow
Sobota, 19 marca 2011 Kategoria Długodystansowo, Fotograficznie, Samotnie
Km: | 70.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:08 | km/h: | 17.10 |
Pr. maks.: | 39.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Udało mi się obudzić w miarę wcześnie (jak na sobotę), a dokładniej obudził mnie listonosz;) Wyjrzałam za okno i postanowiłam koniecznie wykorzystać tak piękna pogodę na jakąś dłuższą wycieczkę.
Trochę czasu zeszło mi na przygotowaniach: prowiant na drogę i zaplanowanie trasy. Do wyboru mam właściwie tylko dwa kierunki: na wschód lub na zachód, ponieważ na północy jest zatoka, a na południu górki;) Popatrzyłam na pogodynkę, miało wiać umiarkowanie (18km/h) z WSW/WS. Postanowiłam pojechać na zachód, z myślą o tym że w drodze powrotnej będzie mi wiać w plecy i ułatwiać pedałowanie, gdy już będę trochę zmęczona, natomiast w tamtą stronę mogę mieć nieco pod wiatr. Jak się później okazało nie udało się to do końca, a na dodatek wg mnie wiało mocniej niż te 18km/h;/ Posiedziałam też trochę nad mapami, rozmyślając dokąd to ja mogłabym pojechać;) i trochę się rozmarzyłam, a moje pomysły okazały się nieco zbyt dalekie;)
Ostatecznie postanowiłam pojechać do Bo’ness, małej miejscowości nad zatoką, gdzie znajduje się muzeum kolei parowej, a stamtąd może jeszcze troszkę dalej do takiego przemysłowego miasteczka, ale jak to zwykle z planami bywa, z niewiadomych przyczyn, nic z nich nie wychodzi;) ale po kolei…
Ruszyłam z domu, znaną ścieżką rowerową ku północy. Ścieżka ta biegnie z centrum miasta na północ Edynburga lub na północny – zachód do urokliwej miejscowości nad zatoką – South Queensfery. Ścieżka ma jakieś kilkanaście kilometrów i jest odcięta od ruchu samochodowego.
W tym miejscu, nastąpił krótki postój, gdyż zrobiło mi się tak ciepło, że musiałam zrzucić koszule i szalik; )
Przede mną ostry zjazd na poziom morza. Tutaj takie podjazdy/zjazdy są normą, natomiast takie znaki należą do rzadkości.
South Queensferry to urokliwe miasteczko, w którym znajduje się mnóstwo knajpek, restauracyjek i pubów z widokiem na zatokę mosty.
Zrobiłam parę zdjęć, chwilkę odpoczęłam i ruszyłam dalej, jadąc nad samą zatoką w kierunku Hopetoun House. A na zatoce wielki ruch, statki pływają w tę i powrotem. Po przeciwnej stronie zatoki znajduje się spory port handlowy i promowy, oraz port marynarki wojennej, w którym ponoć znajdują się łodzie podwodne (ale to ściśle tajne)
Jest to wielka posiadłość z pałacem i otaczającym go parkiem. W okresie letnim jest udostępniony do zwiedzania. Podjechałam tam, żeby zobaczyć jak wygląda, ale niestety nie udało mi się do niego podjechać, widziałam go tylko z daleka, ale musze przyznać, że wygląda interesująco. Koniecznie będę musiała się tam wybrać ponownie latem i go zwiedzić Brama wjazdowa na teren posiadłości wygląda bardzo okazale.
Prowadzi tędy ścieżka rowerowa, omija ona jednak sam dom i prowadzi bokiem, przez krótki (na szczęście) odcinek nawet łąką po której włóczą się owieczki;) Na trasie spotyka się takie wynalazki, jak furtka na ścieżkę rowerową, która prowadzi przez tereny na których pasą się owieczki. W Polsce nie do pomyślenia, żeby rolnikowi deptać łąkę;)
Później trochę pobłądziłam, ponieważ chciałam przebić się na ścieżkę prowadzącą nad samą zatoką, ale nie mogłam jej znaleźć, postanowiłam więc zmodyfikować trasę i jechać dalej.
W trakcie tej wycieczki (zresztą chyba nie po raz pierwszy) przekonałam się, że jadąc rowerem, należy całkowicie ignorować ten znak.
Dzięki temu znalazłam fajną, nieomalże nieuczęszczaną drogę, po której, a raczej w poprzek której, tuż przed rowerem śmigały zajączki i kury;) Na dodatek był to niezły skrót i ominięcie dość ruchliwej drogi
W końcu dojechałam do znanej mi z wcześniejszych wycieczek restauracji. Jednak tym razem z niej nie skorzystałam (dieta) chwilę odpoczęłam, przyjrzałam się mapie, w którą stronę powinnam pojechać, bo drogi tutaj są jakieś takie zakręcone, że nie mogę się odnaleść;) Gdy w końcu zdecydowałam którędy mam jechać – ruszyłam. Droga super, równiutki asfalt, z górki, choć dość silny boczny wiatr. Wszystko było, OK aż do momentu, gdy droga skręciła, raz że było pod wiatr, dwa pod górkę! No ale taki już nasz los;) Podjechałam pod tę górkę, na końcu tej drogi można było jechać w prawo lub lewo, ja niewiele myśląc, skręciłam w lewo, bo była tam całkiem porządna ścieżka rowerowa (i pewnie na dodatek było z górki;)) jadę sobie, co prawda z górki ale pod wiatr;/ wrr już teraz naprawdę silny i mocno mnie hamujący, aż tu nagle zobaczyłam tablicę miejscowości Linlithgow, gdzie nie planowałam jechać Zatrzymałam się, zerknęłam na mapę – no tak oczywiście zamiast w prawo skręciłam w lewo i dlatego znalazłam się tu gdzie się znalazłam. No cóż, tak widocznie miało być, pomyślałam sobie. Postanowiłam podjechać pod ruiny pałacu jakie się znajdują w tym mieście, tam chwilę odpocząć, napić się i coś przekąsić i ruszyć w drogę powrotną.
<a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie,160537,urzad-miasta.html">[/url]
Bardzo chciało mi się pić, ponieważ nie wzięłam wody tylko herbatę, ponieważ za pierwszym razem gdy spojrzałam na pogodynkę, pokazywała on 0st, więc pomyślałam sobie, że herbatka będzie bardzo dobra, aby się rozgrzać. Szybko jednak się ociepliło i to do tego stopnia, że musiałam zdejmować niektóre warstwy odzieży, a herbata choć bardzo dobra, okazała się nie najlepsza na zaspokajanie rowerowego pragnienia;( W związku z tym musiałam znaleźć sklep, akurat trafiło się Tesco, patrzę są stojaki dla rowerów - super, tylko że akurat w tej chwili uświadomiłam sobie, że nie wzięłam blokady do roweru;/ Postanowiłam przejść się po mieście i znaleźć jakiś mały sklepik, gdzie mogłabym kupić wodę, że tak powiem z drzwi i mieć rower na oku. Po przejęciu całego centrum w końcu upatrzyłam taki sklepik, kupiłam wodę i poszłam nad jeziorko nad którym była masa ludzi z dziećmi, że ciężko było przejść. Ale udało mi się ominąć ten tłum i znaleźć w miarę spokojną ławkę u stóp pałacu.
Trochę odpoczęłam, najadłam się, choć zmarzłam w tym czasie, bo całkowicie się zachmurzyło, a do tego wiał dość silny, lodowaty wiatr. Myślałam, jaką drogą najlepiej będzie wrócić do domu i doszłam do wniosku, że pojadę wzdłuż kanału – wiatr będę miała w plecy, a drogę całkiem płaską;) To było dość istotne, ponieważ czułam się już trochę zmęczona, a doświadczenia ze wcześniejszych podjazdów na trasie nie były optymistyczne, wręcz przeciwnie;( Nie wiem albo mam jakieś słabe nogi, albo w ogóle jestem słaba, ale podjazd pod najmniejsza górkę mnie wykańcza Tak więc wygrała trasa prowadząca wzdłuż kanału, choć wiedziałam, że jej nawierzchnia nie jest rewelacyjna – to po prostu bita ścieżka, wyłożona jakimś tłuczniem lub żwirem (zależy na którym odcinku). Momentami, naprawdę żałowałam, że nie wylali na niej asfaltu, choć szerokości pół metra, ale jakie było moje zdziwienie, gdy w pewnym momencie, już nieco bliżej Edynburga, pojawił się on, czarny, gładki, niemoalże cieplutki, nowiutki asfalcik;) Prawie miałam ochotę paść na kolana i go ucałować.
Niestety ta nowa nawierzchnia jest dopiero kładziona i cieszyłam się nią zaledwie przez jakieś 200-300 metrów;( Jednak jazda na dobitych na maksa oponach do jazdy miejskiej, na ramie bez amortyzatora, po niezbyt równej i kamienistej nawierzchni nie należy do przyjemności. A taką właśnie miałam trasę na długości jakichś 20km.
Jadąc wzdłuż kanału początkowo faktycznie miałam wiatr w plecy i w miarę równą ścieżkę, jechało mi się na prawdę dobrze z prędkością około 25km/h. Jednak kanał jakoś tak kluczy, że w pewnym memencie wiało mi z boku, a po chwili znowu w twarz, akurat wtedy, gdy byłam już naprawdę zmęczona i nie miałam już ani siły, ani ochoty dodatkowo walczyć z wiatrem, który (teoretycznie) miał mi pomagać;) Pod koniec trasy, miałam dość, byłam zmęczona, na dodatek zaczęły mnie boleć plecy, nie wiem czy od plecaka, czy od dość długiego czasu spędzonego w „rowerowej” pozycji, a do tego doszła niewygoda z siedzeniem, chyba za bardzo pochwaliłam siodełko po ostatniej wycieczce i tym razem, nie wiedzieć dlaczego, dało mi się we znaki;/
Jednak mimo tych niedogodności, zakończyłam wycieczkę zadowolona, zarówno z trasy jak i przejechanego dystansu.
PS. Zapraszam na BLOGA
Trochę czasu zeszło mi na przygotowaniach: prowiant na drogę i zaplanowanie trasy. Do wyboru mam właściwie tylko dwa kierunki: na wschód lub na zachód, ponieważ na północy jest zatoka, a na południu górki;) Popatrzyłam na pogodynkę, miało wiać umiarkowanie (18km/h) z WSW/WS. Postanowiłam pojechać na zachód, z myślą o tym że w drodze powrotnej będzie mi wiać w plecy i ułatwiać pedałowanie, gdy już będę trochę zmęczona, natomiast w tamtą stronę mogę mieć nieco pod wiatr. Jak się później okazało nie udało się to do końca, a na dodatek wg mnie wiało mocniej niż te 18km/h;/ Posiedziałam też trochę nad mapami, rozmyślając dokąd to ja mogłabym pojechać;) i trochę się rozmarzyłam, a moje pomysły okazały się nieco zbyt dalekie;)
Ostatecznie postanowiłam pojechać do Bo’ness, małej miejscowości nad zatoką, gdzie znajduje się muzeum kolei parowej, a stamtąd może jeszcze troszkę dalej do takiego przemysłowego miasteczka, ale jak to zwykle z planami bywa, z niewiadomych przyczyn, nic z nich nie wychodzi;) ale po kolei…
Ruszyłam z domu, znaną ścieżką rowerową ku północy. Ścieżka ta biegnie z centrum miasta na północ Edynburga lub na północny – zachód do urokliwej miejscowości nad zatoką – South Queensfery. Ścieżka ma jakieś kilkanaście kilometrów i jest odcięta od ruchu samochodowego.
Ścieżka rowerowa© ememka
W tym miejscu, nastąpił krótki postój, gdyż zrobiło mi się tak ciepło, że musiałam zrzucić koszule i szalik; )
Ścieżka rowerowa poza miastem© ememka
No parking© ememka
Przede mną ostry zjazd na poziom morza. Tutaj takie podjazdy/zjazdy są normą, natomiast takie znaki należą do rzadkości.
Nachylenie zjadu© ememka
South Queensferry to urokliwe miasteczko, w którym znajduje się mnóstwo knajpek, restauracyjek i pubów z widokiem na zatokę mosty.
Forth Bridge© ememka
Forth Road Bridge© ememka
Czarna kamienica© ememka
Zrobiłam parę zdjęć, chwilkę odpoczęłam i ruszyłam dalej, jadąc nad samą zatoką w kierunku Hopetoun House. A na zatoce wielki ruch, statki pływają w tę i powrotem. Po przeciwnej stronie zatoki znajduje się spory port handlowy i promowy, oraz port marynarki wojennej, w którym ponoć znajdują się łodzie podwodne (ale to ściśle tajne)
Statek na zatoce© ememka
Statki pod mostami© ememka
Droga© ememka
Jest to wielka posiadłość z pałacem i otaczającym go parkiem. W okresie letnim jest udostępniony do zwiedzania. Podjechałam tam, żeby zobaczyć jak wygląda, ale niestety nie udało mi się do niego podjechać, widziałam go tylko z daleka, ale musze przyznać, że wygląda interesująco. Koniecznie będę musiała się tam wybrać ponownie latem i go zwiedzić Brama wjazdowa na teren posiadłości wygląda bardzo okazale.
Brama wjazdowa© ememka
Brama wjazdowa© ememka
Detal bramy© ememka
Hopetoun House© ememka
Prowadzi tędy ścieżka rowerowa, omija ona jednak sam dom i prowadzi bokiem, przez krótki (na szczęście) odcinek nawet łąką po której włóczą się owieczki;) Na trasie spotyka się takie wynalazki, jak furtka na ścieżkę rowerową, która prowadzi przez tereny na których pasą się owieczki. W Polsce nie do pomyślenia, żeby rolnikowi deptać łąkę;)
Furtka© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
Później trochę pobłądziłam, ponieważ chciałam przebić się na ścieżkę prowadzącą nad samą zatoką, ale nie mogłam jej znaleźć, postanowiłam więc zmodyfikować trasę i jechać dalej.
Dalsza droga© ememka
W trakcie tej wycieczki (zresztą chyba nie po raz pierwszy) przekonałam się, że jadąc rowerem, należy całkowicie ignorować ten znak.
Dzięki temu znalazłam fajną, nieomalże nieuczęszczaną drogę, po której, a raczej w poprzek której, tuż przed rowerem śmigały zajączki i kury;) Na dodatek był to niezły skrót i ominięcie dość ruchliwej drogi
W końcu dojechałam do znanej mi z wcześniejszych wycieczek restauracji. Jednak tym razem z niej nie skorzystałam (dieta) chwilę odpoczęłam, przyjrzałam się mapie, w którą stronę powinnam pojechać, bo drogi tutaj są jakieś takie zakręcone, że nie mogę się odnaleść;) Gdy w końcu zdecydowałam którędy mam jechać – ruszyłam. Droga super, równiutki asfalt, z górki, choć dość silny boczny wiatr. Wszystko było, OK aż do momentu, gdy droga skręciła, raz że było pod wiatr, dwa pod górkę! No ale taki już nasz los;) Podjechałam pod tę górkę, na końcu tej drogi można było jechać w prawo lub lewo, ja niewiele myśląc, skręciłam w lewo, bo była tam całkiem porządna ścieżka rowerowa (i pewnie na dodatek było z górki;)) jadę sobie, co prawda z górki ale pod wiatr;/ wrr już teraz naprawdę silny i mocno mnie hamujący, aż tu nagle zobaczyłam tablicę miejscowości Linlithgow, gdzie nie planowałam jechać Zatrzymałam się, zerknęłam na mapę – no tak oczywiście zamiast w prawo skręciłam w lewo i dlatego znalazłam się tu gdzie się znalazłam. No cóż, tak widocznie miało być, pomyślałam sobie. Postanowiłam podjechać pod ruiny pałacu jakie się znajdują w tym mieście, tam chwilę odpocząć, napić się i coś przekąsić i ruszyć w drogę powrotną.
<a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie,160537,urzad-miasta.html">
Urzad miasta© ememka
Pałac w Linlithgow© ememka
Pałac Linlithgow© ememka
Bardzo chciało mi się pić, ponieważ nie wzięłam wody tylko herbatę, ponieważ za pierwszym razem gdy spojrzałam na pogodynkę, pokazywała on 0st, więc pomyślałam sobie, że herbatka będzie bardzo dobra, aby się rozgrzać. Szybko jednak się ociepliło i to do tego stopnia, że musiałam zdejmować niektóre warstwy odzieży, a herbata choć bardzo dobra, okazała się nie najlepsza na zaspokajanie rowerowego pragnienia;( W związku z tym musiałam znaleźć sklep, akurat trafiło się Tesco, patrzę są stojaki dla rowerów - super, tylko że akurat w tej chwili uświadomiłam sobie, że nie wzięłam blokady do roweru;/ Postanowiłam przejść się po mieście i znaleźć jakiś mały sklepik, gdzie mogłabym kupić wodę, że tak powiem z drzwi i mieć rower na oku. Po przejęciu całego centrum w końcu upatrzyłam taki sklepik, kupiłam wodę i poszłam nad jeziorko nad którym była masa ludzi z dziećmi, że ciężko było przejść. Ale udało mi się ominąć ten tłum i znaleźć w miarę spokojną ławkę u stóp pałacu.
Trochę odpoczęłam, najadłam się, choć zmarzłam w tym czasie, bo całkowicie się zachmurzyło, a do tego wiał dość silny, lodowaty wiatr. Myślałam, jaką drogą najlepiej będzie wrócić do domu i doszłam do wniosku, że pojadę wzdłuż kanału – wiatr będę miała w plecy, a drogę całkiem płaską;) To było dość istotne, ponieważ czułam się już trochę zmęczona, a doświadczenia ze wcześniejszych podjazdów na trasie nie były optymistyczne, wręcz przeciwnie;( Nie wiem albo mam jakieś słabe nogi, albo w ogóle jestem słaba, ale podjazd pod najmniejsza górkę mnie wykańcza Tak więc wygrała trasa prowadząca wzdłuż kanału, choć wiedziałam, że jej nawierzchnia nie jest rewelacyjna – to po prostu bita ścieżka, wyłożona jakimś tłuczniem lub żwirem (zależy na którym odcinku). Momentami, naprawdę żałowałam, że nie wylali na niej asfaltu, choć szerokości pół metra, ale jakie było moje zdziwienie, gdy w pewnym momencie, już nieco bliżej Edynburga, pojawił się on, czarny, gładki, niemoalże cieplutki, nowiutki asfalcik;) Prawie miałam ochotę paść na kolana i go ucałować.
Ścieżka rowerowa© ememka
Asfaltowa ścieżka rowerowa nad Kanałem© ememka
Niestety ta nowa nawierzchnia jest dopiero kładziona i cieszyłam się nią zaledwie przez jakieś 200-300 metrów;( Jednak jazda na dobitych na maksa oponach do jazdy miejskiej, na ramie bez amortyzatora, po niezbyt równej i kamienistej nawierzchni nie należy do przyjemności. A taką właśnie miałam trasę na długości jakichś 20km.
Znacznik drogowy© ememka
Jadąc wzdłuż kanału początkowo faktycznie miałam wiatr w plecy i w miarę równą ścieżkę, jechało mi się na prawdę dobrze z prędkością około 25km/h. Jednak kanał jakoś tak kluczy, że w pewnym memencie wiało mi z boku, a po chwili znowu w twarz, akurat wtedy, gdy byłam już naprawdę zmęczona i nie miałam już ani siły, ani ochoty dodatkowo walczyć z wiatrem, który (teoretycznie) miał mi pomagać;) Pod koniec trasy, miałam dość, byłam zmęczona, na dodatek zaczęły mnie boleć plecy, nie wiem czy od plecaka, czy od dość długiego czasu spędzonego w „rowerowej” pozycji, a do tego doszła niewygoda z siedzeniem, chyba za bardzo pochwaliłam siodełko po ostatniej wycieczce i tym razem, nie wiedzieć dlaczego, dało mi się we znaki;/
Jednak mimo tych niedogodności, zakończyłam wycieczkę zadowolona, zarówno z trasy jak i przejechanego dystansu.
PS. Zapraszam na BLOGA