Na południe!
Sobota, 8 września 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: | 96.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:55 | km/h: | 16.28 |
Pr. maks.: | 51.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 1010m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystajac z pieknej i cieplej wrzesniowej pogody postanowilysmy z kolezanka, ktora sprowadzila tu swoj rower, pojechac na weekendowa wycieczke. Z zaplanowaniem trasy nie mialam zadnego problemu, poniewaz juz od dawna o niej myslalam, brakowalo mi tylko motywacji i towarzystwa. W koncu te czynniki zostaly spelnione i udalo sie pojechac w nowe tereny. Na warsztat poszly gorzyste tereny na poludnie od Edynburga - wjechalysmy na teren innego "wojewodztwa" - Scottisch Borders.
Ale po kolei...
Ruszylysmy rano, ale nie skoro swit, przed taka wycieczka nalezalo sie wyspac, co i tak jakos nie do konca sie udalo. Niespiesznie sie wyszykowalysmy, spakowalysmy, zrobilysmy jeszcze ostatnie zakupy i ruszylysmy. W sobote rano w miescie jak i na calej trasie ruch byl niewielki. W sumie najgorsza i najnudneijsza czescia trasy bylo wlasnie przebicie sie przez miasto. Akurat w kierunku poludniowym nie ma zadnej sciezki rowerowej, trzeba jechac ulicami, no i w sumie od samego wyjscia z domu zaczelysmy wspinac sie pod gore.
I tak przemierzajac po skosie miasto i po kilku podjazdach udalo sie nam dojechac do malego miasteczka Bonyrigg, gdzie wjechalysmy na krajowa sciezke rowerowa nr 1, ktorej trzymalysmy sie w sumie przez caly dzien. Biegla ona w pozadanym przez nas kierunku, a poniewaz wytyczona jest bocznymi i bardzo bocznymi drogami lub wolnymi od ruchu sciezkami bardzo nam to odpowiadalo.
Miedzy polami i pastwiskami zaczelysmy piac sie na poludnie w kierunku Moorfoot Hills. Na koniec czekal nas dosc dlugi podjazd, ktory jednak o dziwo udalo mi sie pokonac bez wiekszego problemu i tylko z jednym postojem. Na koncu podjazdu znajowala sie granica i wjechalysmy do Scottish Borders. Tutaj zaczely sie piekne i dziekie wzgorza, porosniete wrzosem.
Miejscowka na wielkiej lace i taki widoczek:)
Wiecej zdjec TUTAJ
/
Ale po kolei...
Ruszylysmy rano, ale nie skoro swit, przed taka wycieczka nalezalo sie wyspac, co i tak jakos nie do konca sie udalo. Niespiesznie sie wyszykowalysmy, spakowalysmy, zrobilysmy jeszcze ostatnie zakupy i ruszylysmy. W sobote rano w miescie jak i na calej trasie ruch byl niewielki. W sumie najgorsza i najnudneijsza czescia trasy bylo wlasnie przebicie sie przez miasto. Akurat w kierunku poludniowym nie ma zadnej sciezki rowerowej, trzeba jechac ulicami, no i w sumie od samego wyjscia z domu zaczelysmy wspinac sie pod gore.
I tak przemierzajac po skosie miasto i po kilku podjazdach udalo sie nam dojechac do malego miasteczka Bonyrigg, gdzie wjechalysmy na krajowa sciezke rowerowa nr 1, ktorej trzymalysmy sie w sumie przez caly dzien. Biegla ona w pozadanym przez nas kierunku, a poniewaz wytyczona jest bocznymi i bardzo bocznymi drogami lub wolnymi od ruchu sciezkami bardzo nam to odpowiadalo.
Miedzy polami i pastwiskami zaczelysmy piac sie na poludnie w kierunku Moorfoot Hills. Na koniec czekal nas dosc dlugi podjazd, ktory jednak o dziwo udalo mi sie pokonac bez wiekszego problemu i tylko z jednym postojem. Na koncu podjazdu znajowala sie granica i wjechalysmy do Scottish Borders. Tutaj zaczely sie piekne i dziekie wzgorza, porosniete wrzosem.
Miejscowka na wielkiej lace i taki widoczek:)
Wiecej zdjec TUTAJ
/