ememkablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(55)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ememka.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:2468.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:163:45
Średnia prędkość:15.07 km/h
Maksymalna prędkość:54.00 km/h
Suma podjazdów:4520 m
Suma kalorii:780 kcal
Liczba aktywności:62
Średnio na aktywność:39.81 km i 2h 38m
Więcej statystyk

Do i z pracy + tour po Edynburgu z kolega z PL

Poniedziałek, 18 lipca 2011 Kategoria W towarzystwie, Do pracy
Km: 25.90 Km teren: 0.00 Czas: 01:27 km/h: 17.86
Pr. maks.: 41.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Praca, a po niej szybko do centrum spotkac sie z kolega, ktory przyjechal tu z Polski na wyprawe. Byl juz w drodze kilkanascie dni. Pokazalam mu troche Edynburga, a nastepnie pojechalismy do domu, odpoczac i cos zjesc.

Edynburg jakiego nie ma na pocztówkach

Niedziela, 17 lipca 2011 Kategoria Fotograficznie, Po miescie, W towarzystwie
Km: 36.10 Km teren: 0.00 Czas: 02:18 km/h: 15.70
Pr. maks.: 39.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Od rana lalo, w zwiazku z czym myslalam ze to kolejny zmarnowany weekend:( kolo poludnia rozpogodzilo sie, wyjrzalo slonce i zrobilo sie naprawde cieplo.
Postanowilam wybrac sie na wycieczke po miescie nieco mniej znanym i tam gdzie raczej nie zapuszczaja sie turysci, a i stali mieszkancy nie znaja tej czesci miasta. Dzielnica to polozona jest nad zatoka, wyglada ponuro i przygnebiajaco, wiele budynkow jest opuszczonych i przeznaczonych do rozbiorki.

Mieszkania do wynajecia ©


Blok kiedys mieszkalny ©


Zabite dechami ©


Koscioł ©


Jednak niedaleko tego miesjca powstaje nowa inwestycja - na terenach dawnych magazynow, skladow i zabudowan przyportowych powstaja nowe eleganckie dzielnice mieszkaniowe.

Waterfront ©


Podjechalam do strej latarni morskiej, gdzie jeszcze jekis czas temu mozna bylo wejsc, niestety okazalo sie ze teraz jest ogrodzona:( dobrze ze wczesniej udalo mi sie porobic troche zdjec tego miejsca.
Nastepnie podjechalismy do portu Leith, gdzie stal zacumowany duzy statek pasazerski "Europa".

Statek pasażerski ©


W zacisznym miejscu nad zatoka zrobilismy sobie popas, spijajac pyszne piwko Hoggarden - pszeniczne, polecam:)
Nastepnie podjechalismy na Shore i w okolice ujscia Water of Leith, chcialiesmy usiasc w jednej z knajpek, ale ceny piwa nieco nas zniechecily i pojechalismy dalej. Na stare, ale odnowione nabrzeze.

Mosteczek ©


The Shore ©


Stary port ©


Stare ale nowe ©


Nastepnie jeszcze kawaleczek wzdluz wybrzeza, zobaczyc stare nieuzywane zurawie portowe, ktore nie wiedziec czemu bardzo przypominaja mi zyrafy:)

Żurawie ©


W drodze powrotnej poczynislismy w Asdzie niezbedne zakupy na raszte weekendu i wrocilismy do domu sciezka rowerowa.

Po Królestwie Fife

Niedziela, 3 lipca 2011 Kategoria Okolice Edi, W towarzystwie
Km: 37.20 Km teren: 0.00 Czas: 02:41 km/h: 13.86
Pr. maks.: 47.00 Temperatura: 23.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Rekreacyjnie po Królestwie Fife


Korzystając z pięknej pogody, rzadko tutaj spotykanej, postanowiłam wybrać się na lajtową przejażdżkę w towarzystwie, aby zregenerować siły po wczorajszym wyczynie. Postanowiliśmy wybrać się na drugą stronę zatoki. Podjechaliśmy trochę pociągiem, aby zaoszczędzić sobie jakichś 30km pedałowania i naszą wycieczkę zaczęliśmy z Inverkeithing. Ruszyliśmy ścieżką rowerową nad samym brzegiem zatoki. Początkowo wije się ona przez senne małe „miasteczko sypialnie”, położone nad samym brzegiem zatoki. A swoją drogą fajnie tak mieszkać i mieć dosłownie dwa kroki do brzegu, widok na zatokę, mosty i Edynburg po drugiej stronie Po pewnym czasie natrafiamy na ruiny małego kościółka św. Brygidy, położonego nad samym brzegiem.
Ruiny kościółka © ememka

Następnie wspaniała szeroka ścieżka, niestety z nieco wydziobanego asfaltu, prowadzi przez łąki i pola, wzdłuż golfowiska i wyprowadza nas w centrum małego miasteczka Aberdour, gdzie znajdują się ruiny zamku. Tu kupujemy piwko i na zamku, na trawce urządzamy sobie popas. Słonko świeci, trawka milo chłodzi, gdzieś w dole szumi strumyk, cisza i spokój. Jednym słowem sielanka

Gołębnik © ememka


Aby nie jechać główną droga, która prowadzi ścieżka rowerowa nr 76, znajdujemy alternatywną ścieżkę pieszą i postanawiamy nią jechać. Szlak ten to właściwie wąski dukcik wciśnięty między siatkę ogradzająca torowisko, a murek ogradzający coś innego;) jest wąsko, ciasno, rośliny chcące zawłaszczyć sobie przestrzeń, szczególnie długie pędy jeżyn, chlaszczą nas po rekach, nogach, a czasami twarzach, ale nie dajemy się temu i jedziemy trochę na złamanie karku lekko pochyłym szlakiem.
Ścieżka © ememka

Aż w końcu wypadam na brzeg plaży i dalej ścieżka poprowadzona jest nad sama woda, wspina się i opada w zależności od ukształtowania brzegu, który w wielu miejscach jest tu skalisty.
Ścieżka rowerowa © ememka

W pewnym miejscu napotykamy świetny wodospadzik
Wodospad © ememka

Kawałek dalej malutki tunel, który przeprowadza ścieżkę pod torami kolejowymi.
Tunelik na ścieżce rowerowej © ememka

Ścieżka rowerowa © ememka

W każdej miejscowości, która mijamy nad brzegiem zatoki wylegują się dzikie tłumy; dzieci, a czasami także dorośli pluszcza się w wodzie, choć nie wchodzą chyba dalej niż do pasa;)
Szkocja plaża © ememka

I nam udało się zjechać na jedną z takich plaż, która podczas odpływu stanowi wielką piaszczystą łachę, jednak w czasie przypływu, który miał miejsce, gdy tam byliśmy, znaczna jej część jest anektowana przez morze. My również pospacerowaliśmy po plaży i pomoczyliśmy nogi, woda chłodna, ale chyba nie zimniejsza niż w Bałtyku;) za to na brzegu jak i w wodzie było mnóstwo meduz, także trzeba było uważnie stąpać, aby na jakąś nie wdepnąć, nie wiadomo czy były parzące :/
Łażąc po plaży i zachwycając się głębokim błękitem nieba (tak rzadko tu spotykanym), widokiem Edynburga po drugiej stronie zatoki, i innymi zjawiskami występującymi na plaży, spijaliśmy kolejne piwko;)
Po tym jakże przyjemnym przerywniku, ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy dojechać do Kirkcaldy i stamtąd złapać pociąg powrotny do Edynburga.
Ostatni odcinek trasy prowadził dość ruchliwa droga, ale mimo tego nie było żadnych problemów, za to zjazd do Kirkcaldy był wspaniały, ta prędkość, wiatr we włosach, łzy w oczach – cos wspaniałego;)
W Kirkcadly na promenadzie zjedliśmy lody, przy okazji dochodząc do wniosku ze w tym mieście jest więcej ziomków niż tubylców;) zastanawia mnie, co Polacy robią w takich małych miastach?
Promenada w Kirkcaldy © ememka

Rozważając tę kwestię, pojechaliśmy zwiedzić ruiny małego zamku położonego na wysokim brzegu zatoki, niestety otoczonego nowoczesna zabudowa w tym jakimiś paskudnymi wieżowcami;/
Ruiny zamku © ememka

Ruiny zamku © ememka

Chwilę się tam pokręciliśmy i postanowiliśmy kierować się na dworzec i do domu. Na pociąg czekaliśmy niecałe pół godziny, a czas ten upłynął nam na wygrzewaniu się w słońcu;)
/

Praca i Czerwone Strzaly

Piątek, 24 czerwca 2011 Kategoria Do pracy, Fotograficznie, Po miescie, W towarzystwie
Km: 25.70 Km teren: 0.00 Czas: 01:30 km/h: 17.13
Pr. maks.: 0.00 Temperatura: 36.5°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze

Postcode cycle challange

Niedziela, 12 czerwca 2011 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: 37.20 Km teren: 0.00 Czas: 02:18 km/h: 16.17
Pr. maks.: 33.50 Temperatura: 16.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem turystycznej, niedzielny jazdy, po edynburskich, płaskich ścieżkach
Dziś w Edynburgu odbyła się impreza rowerowa mająca na celu promocję nowopowstałej, stworzonej przez organizację The Bike Station mapy ścieżek rowerowych wolnych od ruchu samochodowego. Edynburg jest pod tym względem unikalnym miastem na skalę całej Wielkiej Brytanii, ponieważ żadne inne miasto nie posiada tak dużej sieci odrębnie wydzielonych, całkowicie wolnych od ruchu drogowego ścieżek rowerowych. Mapa jest wzorowana na schemacie londyńskiego metra.
Zabawa została zogniskowana na ścieżkach w północnej części miasta, które powstałych w miejscu dawnych linii kolejowych (stąd między innymi pomysł stworzenia mapy opartej na sieci metra), do dziś zachowały się mosty, wiadukty i perony. Ścieżki są szerokie i wyasfaltowane, a ponieważ niegdyś biegły tędy tory nie ma na nich żadnych stromych podjazdów.
Ścieżka rowerowa © ememka

Tunel na ścieżce rowerowej © ememka

Scieżka rowerowa © ememka

Choć znam te ścieżki i często z nich korzystam, ponieważ są naprawdę świetnym udogodnieniem i dają możliwość szybkiego, bezkolizyjnego i łatwego przejechania przez miasto, postanowiłam wziąć udział w tej zabawie, aby po prostu zobaczyć jak to będzie wyglądało, no a przy okazji troszkę pojeździć;) W opisie zadania, były podane kody pocztowe miejsc w których będą się znajdowały punkty kontrolne. Naniosłam je na mapkę, żeby mniej więcej wiedzieć gdzie jechać, jednak okazało się że te punkty nie były zbyt dokładne i początkowo pojechałam wzdłuż rzeki (Water of Leith), zamiast od razu wjechać na właściwą ścieżką, na której pierwszy punkt miałabym bardzo niedaleko domu, to objechałam pół miasta zanim trafiłam do punktu kontrolnego;) Ale dzięki temu udało się wykręcić więcej kilometrów.
Instalacja artystyczna w rzece © ememka

Zabawa polegała na zebraniu 10 stempelków z punktów kontrolnych rozmieszczonych na ścieżkach rowerowych znajdujących się w północnej części Edynburga.
Karta - wszystki pubkty zaliczone © ememka

Na poszczególnych stacjach można było otrzymać gadżety związane z rowerami, długopisy, wodę, itp. Jednak głównym celem zdobywania poszczególnych stacji i wypełnianie karty uczestnika, była możliwość wzięcia udziału w losowaniu nagród (jeśli uda mi się coś wygrać, na pewno o tym napiszę;)), ponadto w momencie oddawania karty odbywało się także losowanie niewielkich upominków (odblaskowych pasków, bidonów, map itp.).
Punkt kontrolny © ememka

Punkt kontrolny © ememka

Pogoda na szczęście dopisała i na ścieżkach była dość tłoczno. W zabawie wzięły udział młodsze i starsze dzieci, a z nimi ich rodzice, młodzież, a także osoby starsze. Można było spotkać cały przekrój kolarzy od dzieci na malutkich kolorowych rowerkach, przez niedzielnych cyklistów, osoby korzystające z rowerów codziennie, po prawdziwych kolarzy na zaawansowanych rowerach (MTB, ostre koło itp.) . Jednym słowem można stwierdzić, że zabawa była bardzo udana i miała wielu uczestników.

Po pracy na Mosty

Piątek, 13 maja 2011 Kategoria Do pracy, Okolice Edi, W towarzystwie
Km: 45.50 Km teren: 0.00 Czas: 02:53 km/h: 15.78
Pr. maks.: 48.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Rano jak co dzień do pracy. Pogoda była całkiem ładna, poza dość silnym wiatrem. Postanowiłam wyciągnąć towarzysza na wycieczkę. Umówiliśmy się u mnie pod pracą, ale w efekcie wyjechałam po niego znaczną część drogi. W pierwszej kolejności podjechaliśmy jeszcze na pocztę odebrać przesyłkę, w której był uchwyt do aparatu. Następnie zahaczyliśmy o Tesco, ponieważ byliśmy strasznie głodni i spragnieni, bo od rana nie zdążyliśmy nic zjeść;/ W końcu udało się wyruszyć. Wyjechaliśmy z miasta na zachód pod obwodnicą, następnie bocznymi drogami w kierunku lotniska. Po pewnym czasie dojechaliśmy jednak do głównej drogi wylotowej z miasta, na szczęście wzdłuż niej biegnie chodnik/ścieżka rowerowa, ale hałas panuje tam straszny. Nieco dalej, z kładki dla pieszych, obserwowaliśmy pas startowy i wzbijające się do lotu samoloty.
Rowery dwa © ememka

Po tym postoju i zjedzeniu kanapek ruszyliśmy dalej, bardzo fajną ścieżką rowerową powstałą w miejscu dawnej linii kolejowej.
Liania ta należała do North British Railway Company. na tym odcinku łączyła Edynburg z South Queensferry, miasteczkiem, w ktorym, jak sugeruje nazwa, przez podand 9 stuleci funkcjonowała przeprawa promowa. Odcinek między Ratho a Queensferry ma 6,5 mili długości i został otwarty w 1868 roku, a w 1878 przedłużony do Portu Edgar. Kiedy most kolejowy na zatoce został otwarty w 1890, ruch pasażerski do Quensferry i na prom całkowicie zamarł.
Ścieżka jest wolna od ruchu ulicznego i biegnie między szpalerem drzew, momentami ma się wrażenie, że jest się w naturalnym, zielonym tunelu.
Zielony tunel © ememka

Ścieżka rowerowa © ememka

Na kolejnym krótkim postoju i wygrzewaniu się na słońcu, została podjęta decyzja jak jedziemy dalej, czy odbijamy na drogę, objeżdżamy lotnisko i kierujemy się do domu, czy też jedziemy dalej w stronę zatoki, zobaczyć panoramę mostów. Towarzysz zdecydował się na mosty (super, w końcu trochę dłuższa traska będzie;)) i ruszyliśmy.
Rower tez ma popas © ememka

Nowe zębatki © ememka

Trasa dalej prowadziła ścieżką rowerową - nasypem dawnej linii kolejowej
Ścieżka rowerowa © ememka

Ścieżynka rowerowa © ememka

W końcu, jadąc bardzo spacerowym tempem dojechaliśmy w miejsce z którego rozpościera się wspaniały widok na mosty nad zatoką Forth.
Rowey dwa i mosty dwa © ememka

Ja, dwa rowery i dwa mosty © ememka

Droga powrotna, tradycyjnie, ścieżką rowerową, całkowicie wolna od ruchu samochodowego
W drodze do domu zdecydowaliśmy się na zakup obiadu na wynos (Take-away), tym razem padło na kuchnię indyjską, którą bardzo lubimy. Obżarliśmy się wręcz niestosownie, ale było takie pyszne;)
Po tej wycieczce, nie wiedzieć czemu, czułam się jakoś dziwnie zmęczona i obolała. Może dlatego, że musiałam jechać powoli, zupełnie nie w swoim tempie, aby dotrzymać „kroku” towarzyszowi;)

"/

Do pracy i do serwisu

Środa, 11 maja 2011 Kategoria Do pracy, Po miescie, W towarzystwie
Km: 19.50 Km teren: 0.00 Czas: 01:04 km/h: 18.28
Pr. maks.: 33.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Do pracy, a po pracy prosto do serwisu odebrać drugi rower po gruntownym remoncie. Oczywiście nie pojechałam sama, bo nie potrafię jechać na dwóch rowerach jednocześnie, choć widziałam ostatnio takiego sztukmistrza, zdaje się że w Zduńskiej Woli;)
Po odebraniu roweru krótka przejażdżka, aby go wypróbować, a następnie wypad do pubu, aby rower oblać - żeby kółka się dobrze kręciły;)

Isla of Islay powrót

Sobota, 7 sierpnia 2010 Kategoria W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 37.30 Km teren: 0.00 Czas: 02:38 km/h: 14.16
Pr. maks.: 47.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Dzień 3
Tego dnia czekał nas powrót d Edynburga. Rano pobudka, szybkie śniadanko, jeszcze kilka fotek i ładujemy się na prom, pogoda zapowiada się wspaniale;)
Ponieważ mieliśmy nocleg bez śniadania trzeba było posilić się na promie;)
"Śniadanko" na promie © ememka

Whisky © ememka

Ponieważ wiedzieliśmy jaka ciężka przeprawa czeka nas przez półwysep Kintyre postanowiliśmy troszkę oszukać i przejechać ten odcinek autobusem, który na nasze szczęście zabierał rowery, byliśmy jedynymi pasażerami i szybciutko znaleźliśmy się przy promie na Arran. Dzięki temu, że zaoszczędziliśmy nieco czasu mogliśmy zwiedzić ruiny pobliskiego zameczku.
Skipness Castle © ememka

Północne morza także są piękne © ememka

Kolejna przeprawa promem, i kanapka w wypróbowanej już knajpce ;)
Krótki przystanek pod zamkiem Lochranza i jeszcze kilka fotek.
Postój w destylarni Arran na jedną szklaneczkę whisky;)
I w drogę… czekał nas podjazd pod góry na wyspie Arran, o dziwo udało mi się pokonać nieomalże cały podjazd;)
Północne morza także są piękne © ememka

Następnie czekała długa i spokojna jazda w dół.
Przyjemny zjazd © ememka

Słonko mocno przygrzewało tego dnia i dało nam się we znaki, zupełnie nie byliśmy na to przygotowani, za to wzięliśmy trochę ciepłych rzeczy (opaski na głowy, getry) po zjeździe byliśmy zmęczeni i spragnieni, i z wytęsknieniem wypatrywaliśmy jakiejś przydrożnej karczmy;) Ku naszej wielkiej radości szybko dojechaliśmy do hotelu z barem i stolikami ustawionymi nad samym brzegiem morza na skalistym wybrzeżu, bardzo ładne miejsce;) Butelkę wody mineralnej wypiłam przy barze w czasie gdy kelnerka nalewała piwo;) zrobiliśmy sobie tu dłuższy postój, gdyż do portu mieliśmy jakieś 10 kilometrów, a godzina była wczesna. Po tym krótkim popasie popedałowaliśmy do Brodick na prom,
Prom na Arran © ememka

W stronę "stałego" lądu © ememka

następnie złapaliśmy pociąg do Glasgow, który już czekał na peronie, po przejściu z jednego dworca na drugi kolejny pociąg do Edynburga i tak około 23 zakończyła się bardzo udana wyprawa na Isla iof Islay;)
Zachód słońca © ememka

Isla of Islay wyspa destylarni

Piątek, 6 sierpnia 2010 Kategoria W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 15.50 Km teren: 0.00 Czas: 00:59 km/h: 15.76
Pr. maks.: 43.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Isla of Islay
Dzień 2
Wczesna pobudka, śniadanko podczas którego lało;/ ubraliśmy się więc przeciwdeszczowo i ruszyliśmy do promu, na szczęście deszcz osłabł, a do promu było bliżej niż nam się wydawało;)
Gdy dojechaliśmy prom właśnie wpływał. Po niezbyt długim oczekiwaniu zapakowaliśmy się na statek i zaczęła się najciekawsza część wyprawy.
Prom na Isla of Islay © ememka

Przeprawa trwała dość długo (2 godz. 10 min), pogoda była kiepska, niskie, szare chmury z których co chwilę coś siąpiło, ale za to na promie można było się posilić i wzmocnić;) co też uczyniliśmy - już tu zaczęliśmy kosztować whisky;)
Na wyspę Islay dotarliśmy około południa i w pierwszej kolejności postanowiliśmy zatroszczyć się o nocleg. Zaklepaliśmy pokój i ruszyliśmy na podbój destylarni. W centrum miasteczka stoi taki oto znak i miałam dylemat gdzie się udać;) (obie miejscowości to marki whisky).
Na rozdrożu © ememka

Jeżdżenia rowerem tego dnia było niewiele, ponieważ destylarnie położone są blisko siebie. Zwiedziliśmy „tylko” trzy położone najbliżej portu, ale chyba jednocześnie najciekawsze i produkujące najlepsze whiskacze;) Destylarnie położone są wzdłuż jednej drogi nad samym brzegiem morza. Tutejsze whisky słynną z bardzo dymnego i torfowego smaku i jak dla mnie są po prostu wyśmienite. Postanowiliśmy zacząć od destylarni najbardziej oddalonej, aby następnie kierować się w stronę miasteczka i noclegu;)
Pierwsza destylarnia to Ardbeg – najbardziej dymna i dla niektórych może nie do wypicia, ale ja bardzo ją lubię i polecam, warto choć raz spróbować, a efekt może być tylko dwojaki albo ją pokochacie albo znienawidzicie;)
Destylarnia Ardbeg © ememka

Beczułki © ememka

Destylarnia Arbeg © ememka

Z destylarnią w tle © ememka

Destylarnia © ememka


Kolejna destylarnia to Lagavulin (nazwa kojarzy mi się z lekarstwem, syropem;) ) Tutaj chwilkę zabawiliśmy, skosztowaliśmy kieliszeczek i ruszyliśmy do kolejnej…
Osada Lagavulin © ememka

Kosztowanie whisky © ememka

Następna i ostatnia na szlaku to Laphroaig.
Destylarnia Laphroaig © ememka

Tutaj zdecydowaliśmy się na zwiedzanie destylarni i muszę przyznać, że było warto;) Zwiedzanie trwało około godziny, mogliśmy wszędzie wejść i wszędzie robić zdjęcia, a to głównie dlatego że w tym okresie destylarnia wstrzymuje produkcję.
Kadzie © ememka

Powody wstrzymywania produkcji są dwa: naprawa i konserwacja sprzętu i deficyt wody (!!!) w krainie gdzie codziennie pada, uwierzycie?  Po zwiedzaniu była degustacja, a następnie smakowaliśmy na własną rękę Po tych kilku szklaneczkach jechało się bardzo przyjemnie;) dobrze że ruch mają tam niewielki;)

Po zakwaterowaniu się ruszyliśmy zwiedzić miasteczko i poszukać czegoś do zjedzenia. Okazało się , że miasteczko składa się z dwóch ulic, dwóch sklepów, hotelu z knajpą, indyjskiej restauracji, mobilnego banku i zabitego dechami posterunku policji;) A wszystko wygląda jakby czas zatrzymał się tam jakieś 30 lat temu. Nikomu się nie śpieszy, wszyscy się znają, jak na każdej prowincji;)
Bank obwoźny © ememka

W związku z niewielkim wyborem, zdecydowaliśmy się na indyjskie żarcie, bardzo je lubię i nawet sama gotuję tego typu rzeczy, ale w tym wypadku knajpa nie wyglądała zachęcająco… Postanowiliśmy wziąć jedzenie na wynos i zjeść na plaży. Czekaliśmy dość długo (zdążyliśmy wypić po dwa piwa. PS. już nie poruszaliśmy się rowerami;)) ale jedzenie przeszło wszelkie oczekiwania… Jak mówiłam bardzo lubię tę kuchnię, próbowałam jej w kilku restauracjach w Edynburgu, ale nie można ich było porównywać z daniami z tej zapadłej knajpy na odległej wysepce! Jedzonko było po prostu fantastyczne, wyśmienite, wyborne, no aż brak mi słów;) Niestety siedząc na plaży zostaliśmy dotkliwie pokąsani przez takie malutkie muszki (podobne do owocówek) gorsze od komarów;/
I na tym zakończyliśmy ten jakże męczący i obfity w wydarzenia dzień.
Następnego dnia czekał nas powrót do domu.

Wyprawa na Isla of Islay

Czwartek, 5 sierpnia 2010 Kategoria W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 41.40 Km teren: 0.00 Czas: 03:21 km/h: 12.36
Pr. maks.: 46.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Wyprawa na Isla of Islay [wym. ajl of ajla]
Dzień 1

W końcu udało mi się wybrać na z dawna planowaną wycieczkę czy może wręcz wyprawę na Isla of Islay położoną na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Wyspa ta słynie ze znajdujących się tu destylarni whisky.
Podróż przebirgała następująco:
- pociąg Edinburgh – Glasgow Queen Street
- pociąg Glasgow Central – Ardrossan
- prom na wyspę Arran Ardrossan – Brodick
- przeprawa przez Arran z Brodick do Lochranza
- prom Lochranza - Claonaig
- przeprawa przez półwysep Kintyre
- nocleg
- prom na Isla of Islay
-zwiedzanie destylarni
- nocleg
- powrót tą sama trasą

A teraz po kolei i ze szczegółami.
Wycieczka zaczęła się od podróży pociągiem, najpierw do Glasgow (około godziny), następnie z Glasgow do Ardrossan (około 1 godziny), skąd odpływa prom na wyspę Arran (50 min).
Glasgow Central © ememka

Należy tu wspomnieć o bardzo dobrym zgraniu poszczególnych środków transportu – pociąg wjeżdża na stację, prom wpływa do portu, jest dość czasu, aby kupić bilet i zapakować się na statek;) Mówiąc szczerze był to pierwszy raz kiedy płynęłam promem i może nie był wielki (110 samochodów, 1000 pasażerów), ale zrobił na mnie niesamowite wrażenie;)
Na promie © ememka

Wyspa Arran przywitała nas deszczykiem, ale wkrótce wypogodziło się i zrobiło bardzo ciepło. Jechaliśmy niespiesznie podziwiając widoki. Początkowo jechało się bardzo przyjemnie, wzdłuż brzegu, lekki wiaterek w twarz działał orzeźwiająco. Pierwszy postój zrobiliśmy przy sklepiku z lokalnymi serkami (pyszne, a wybór ogromny), gdzie przez szybę można było obserwować część procesu produkcji, w tym przypadku zalewanie serka stearyna – ręczna robota, pewnie dlatego serki są takie drogie:( Obok znajdował się sklep z miejscowymi wyrobami kosmetycznymi, głównie różnego rodzaju mydłami i innymi pachnidłami.
Ruszyliśmy dalej, bo w niedalekiej odległości znajdował się lokalny browar. Piwko zanim się kupi można popróbować, które smakuje, a które nie;) Jest to bardzo pomysłowe rozwiązanie, gdyż lepiej spróbować łyczek, niż kupić całą butlę czegoś co nie nadaje się do picia;) Po skosztowaniu kilku rodzajów zdecydowałam się na zwykłe jasne (Blonde). Wypiliśmy, posililiśmy się serkiem i ruszyliśmy dalej, a prawdziwa jazda miała się dopiero zacząć.
Serek z wyspy Arran © ememka

Relaksik © ememka

Widoczek na Arran © ememka

Głaz © ememka

Okazało się, że trzeba przeprawić się przez górki, które sięgały w najwyższym miejscu 800 metrów. Oczywiście droga biegła nieco niżej, ale podjazd był długi i stromy. Jakoś nie miałam siły pedałować i część trasy pchałam mój pojazd. Po mozolnej wspinaczce, która nie miała być ostatnią tego dnia, czekał bardzo przyjemny zjazd, choć nie tak długi.
Droga przez Arran © ememka

Motywujące było to, że po drugiej stronie górek czekała nas pierwsza na szlaku destylarnia whisky. Oczywiście zatrzymaliśmy się i pokosztowaliśmy: ) 10 letnia whisky z wyspy Arran jest bardzo smaczna, lekko słodka o owocowym bukiecie Chwilka odpoczynku i ruszyliśmy dalej.
Zatrzymaliśmy się kawałeczek dalej zwiedzić malutki, ale bardzo sympatyczny zameczek, położony nad samym brzegiem zatoki.
Zamek w Lochranza © ememka

Nieco dalej znajdowała się przystań promowa, prom odpłynął chwilę wcześniej, ale nie przejmowaliśmy się, bo za niecałą godzinę miał wrócić, w międzyczasie postanowiliśmy coś przekąsić, ponieważ od śniadania, spożytego w pociągu, a które składało się z kanapek kupionych na wynos w Glasgow i sera do piwa nic nie jedliśmy, a było już późne popołudnie. Na szczęście obok portu była budka z kanapkami, nie byliśmy pewni co tam serwują, ale nie było wielkiego wyboru. Zamówiliśmy różne kanapki, a gdy je dostaliśmy byliśmy mile zaskoczeni ich wielkością no i oczywiście smakiem;) Ja miałam wielkiego tosta przypieczonego równiutko na złoto z żółtym serem, śliwkami i musem jabłkowym… mmm pychotka Było tak dobre, a my tak głodni, że zamówiliśmy drugą porcję;)
Tościk © ememka

Tościk mniam mniam © ememka

Prom z Lochranzy do Claonaig płynął 30 min i po tym czasie wylądowaliśmy na wyciągniętym półwyspie Kintyre, z jego przeciwnej strony odpływał prom na Isla of Islay. Odległość między portami to jakieś 5 mil (8km), ale ponownie trzeba było wspiąć się na wszechobecne tu pagórki i pokonać dość ostre podjazdy (14%). Ponownie miejscami trzeba było pchać rowery, bo stromizna nas pokonała. Jakże jednak miło następnie wsiąść, wrzucić największe przełożenie i pobijać rekordy prędkości;) Było naprawdę stromo i gdybym nie przyhamowywała, myślę że prędkość sięgnęła by 60km/h, bo hamując miałam 46,5km/h ;) świetna sprawa, choć oczy łzawią od takiego pędu powietrza.
Po przedarciu się przez półwysep zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem, ponieważ było już dość późno (około 19), widzieliśmy jedno B&B (pokoje gościnne ze śniadaniem), ale niestety nie było wolnych pokoi. Trochę się zaniepokoiliśmy czy uda się coś znaleźć bo okolica okazała się bardzo odludna, wręcz dzika, same lasy i łąki. Kierowaliśmy się w stronę większego miasteczka, ale ono było oddalone o jakieś 8km, a my byliśmy zmęczeni, ponadto rano trzeba było dojechać na prom. Nie mając jednak wielkiego wyboru, posuwaliśmy się powoli do przodu rozglądając się za czymś gdzie można by przenocować, po niezbyt długim odcinku zobaczyliśmy tabliczkę „B&B”, skręciliśmy w polną drogę dojazdową, mając nadzieję, że będą wolne miejsca, dojeżdżając do dużego domu i rozglądając się po przyległościach, ogrodzie i po tym jak wszystko było zadbane i wypieszczone, zaczęłam obawiać się, że to miejsce może być drogie, ale cóż nie zaszkodzi zapytać. Otworzyła starsza pani, jak zwykle tutaj osoba bardzo miła i przyjazna, pokazała nam uroczy, narożny pokój z dwoma oknami na ogród i zatokę. Z pewnym niepokojem zapytałam o cenę, a ta o dziwo okazała się całkiem przystępna (ponowne miłe zaskoczenie), biorąc pod uwagę lokalizację, wygląd tego domu i jego otoczenia oraz szczyt sezonu 32 funty za osobę wydały się ceną do przełknięcia;)
Byliśmy zmęczeni, to był długi dzień, miałam wielką ochotę na jakieś zimne piwko, ale na tym odludziu między lasami i jeziorami należało o tym zapomnieć i poczekać do następnego dnia, kiedy to czekało nas smakowanie jednych z najlepszych szkockich whisky!

MAPA

kategorie bloga

Moje rowery

Giant 2573 km
Revolution 6341 km
Mieszczuch 839 km

szukaj

archiwum