Po Królestwie Fife
Niedziela, 3 lipca 2011 Kategoria Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 37.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:41 | km/h: | 13.86 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rekreacyjnie po Królestwie Fife
Korzystając z pięknej pogody, rzadko tutaj spotykanej, postanowiłam wybrać się na lajtową przejażdżkę w towarzystwie, aby zregenerować siły po wczorajszym wyczynie. Postanowiliśmy wybrać się na drugą stronę zatoki. Podjechaliśmy trochę pociągiem, aby zaoszczędzić sobie jakichś 30km pedałowania i naszą wycieczkę zaczęliśmy z Inverkeithing. Ruszyliśmy ścieżką rowerową nad samym brzegiem zatoki. Początkowo wije się ona przez senne małe „miasteczko sypialnie”, położone nad samym brzegiem zatoki. A swoją drogą fajnie tak mieszkać i mieć dosłownie dwa kroki do brzegu, widok na zatokę, mosty i Edynburg po drugiej stronie Po pewnym czasie natrafiamy na ruiny małego kościółka św. Brygidy, położonego nad samym brzegiem.
Następnie wspaniała szeroka ścieżka, niestety z nieco wydziobanego asfaltu, prowadzi przez łąki i pola, wzdłuż golfowiska i wyprowadza nas w centrum małego miasteczka Aberdour, gdzie znajdują się ruiny zamku. Tu kupujemy piwko i na zamku, na trawce urządzamy sobie popas. Słonko świeci, trawka milo chłodzi, gdzieś w dole szumi strumyk, cisza i spokój. Jednym słowem sielanka
Aby nie jechać główną droga, która prowadzi ścieżka rowerowa nr 76, znajdujemy alternatywną ścieżkę pieszą i postanawiamy nią jechać. Szlak ten to właściwie wąski dukcik wciśnięty między siatkę ogradzająca torowisko, a murek ogradzający coś innego;) jest wąsko, ciasno, rośliny chcące zawłaszczyć sobie przestrzeń, szczególnie długie pędy jeżyn, chlaszczą nas po rekach, nogach, a czasami twarzach, ale nie dajemy się temu i jedziemy trochę na złamanie karku lekko pochyłym szlakiem.
Aż w końcu wypadam na brzeg plaży i dalej ścieżka poprowadzona jest nad sama woda, wspina się i opada w zależności od ukształtowania brzegu, który w wielu miejscach jest tu skalisty.
W pewnym miejscu napotykamy świetny wodospadzik
Kawałek dalej malutki tunel, który przeprowadza ścieżkę pod torami kolejowymi.
W każdej miejscowości, która mijamy nad brzegiem zatoki wylegują się dzikie tłumy; dzieci, a czasami także dorośli pluszcza się w wodzie, choć nie wchodzą chyba dalej niż do pasa;)
I nam udało się zjechać na jedną z takich plaż, która podczas odpływu stanowi wielką piaszczystą łachę, jednak w czasie przypływu, który miał miejsce, gdy tam byliśmy, znaczna jej część jest anektowana przez morze. My również pospacerowaliśmy po plaży i pomoczyliśmy nogi, woda chłodna, ale chyba nie zimniejsza niż w Bałtyku;) za to na brzegu jak i w wodzie było mnóstwo meduz, także trzeba było uważnie stąpać, aby na jakąś nie wdepnąć, nie wiadomo czy były parzące :/
Łażąc po plaży i zachwycając się głębokim błękitem nieba (tak rzadko tu spotykanym), widokiem Edynburga po drugiej stronie zatoki, i innymi zjawiskami występującymi na plaży, spijaliśmy kolejne piwko;)
Po tym jakże przyjemnym przerywniku, ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy dojechać do Kirkcaldy i stamtąd złapać pociąg powrotny do Edynburga.
Ostatni odcinek trasy prowadził dość ruchliwa droga, ale mimo tego nie było żadnych problemów, za to zjazd do Kirkcaldy był wspaniały, ta prędkość, wiatr we włosach, łzy w oczach – cos wspaniałego;)
W Kirkcadly na promenadzie zjedliśmy lody, przy okazji dochodząc do wniosku ze w tym mieście jest więcej ziomków niż tubylców;) zastanawia mnie, co Polacy robią w takich małych miastach?
Rozważając tę kwestię, pojechaliśmy zwiedzić ruiny małego zamku położonego na wysokim brzegu zatoki, niestety otoczonego nowoczesna zabudowa w tym jakimiś paskudnymi wieżowcami;/
Chwilę się tam pokręciliśmy i postanowiliśmy kierować się na dworzec i do domu. Na pociąg czekaliśmy niecałe pół godziny, a czas ten upłynął nam na wygrzewaniu się w słońcu;)
/
Korzystając z pięknej pogody, rzadko tutaj spotykanej, postanowiłam wybrać się na lajtową przejażdżkę w towarzystwie, aby zregenerować siły po wczorajszym wyczynie. Postanowiliśmy wybrać się na drugą stronę zatoki. Podjechaliśmy trochę pociągiem, aby zaoszczędzić sobie jakichś 30km pedałowania i naszą wycieczkę zaczęliśmy z Inverkeithing. Ruszyliśmy ścieżką rowerową nad samym brzegiem zatoki. Początkowo wije się ona przez senne małe „miasteczko sypialnie”, położone nad samym brzegiem zatoki. A swoją drogą fajnie tak mieszkać i mieć dosłownie dwa kroki do brzegu, widok na zatokę, mosty i Edynburg po drugiej stronie Po pewnym czasie natrafiamy na ruiny małego kościółka św. Brygidy, położonego nad samym brzegiem.
Ruiny kościółka© ememka
Następnie wspaniała szeroka ścieżka, niestety z nieco wydziobanego asfaltu, prowadzi przez łąki i pola, wzdłuż golfowiska i wyprowadza nas w centrum małego miasteczka Aberdour, gdzie znajdują się ruiny zamku. Tu kupujemy piwko i na zamku, na trawce urządzamy sobie popas. Słonko świeci, trawka milo chłodzi, gdzieś w dole szumi strumyk, cisza i spokój. Jednym słowem sielanka
Gołębnik© ememka
Aby nie jechać główną droga, która prowadzi ścieżka rowerowa nr 76, znajdujemy alternatywną ścieżkę pieszą i postanawiamy nią jechać. Szlak ten to właściwie wąski dukcik wciśnięty między siatkę ogradzająca torowisko, a murek ogradzający coś innego;) jest wąsko, ciasno, rośliny chcące zawłaszczyć sobie przestrzeń, szczególnie długie pędy jeżyn, chlaszczą nas po rekach, nogach, a czasami twarzach, ale nie dajemy się temu i jedziemy trochę na złamanie karku lekko pochyłym szlakiem.
Ścieżka© ememka
Aż w końcu wypadam na brzeg plaży i dalej ścieżka poprowadzona jest nad sama woda, wspina się i opada w zależności od ukształtowania brzegu, który w wielu miejscach jest tu skalisty.
Ścieżka rowerowa© ememka
W pewnym miejscu napotykamy świetny wodospadzik
Wodospad© ememka
Kawałek dalej malutki tunel, który przeprowadza ścieżkę pod torami kolejowymi.
Tunelik na ścieżce rowerowej© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
W każdej miejscowości, która mijamy nad brzegiem zatoki wylegują się dzikie tłumy; dzieci, a czasami także dorośli pluszcza się w wodzie, choć nie wchodzą chyba dalej niż do pasa;)
Szkocja plaża© ememka
I nam udało się zjechać na jedną z takich plaż, która podczas odpływu stanowi wielką piaszczystą łachę, jednak w czasie przypływu, który miał miejsce, gdy tam byliśmy, znaczna jej część jest anektowana przez morze. My również pospacerowaliśmy po plaży i pomoczyliśmy nogi, woda chłodna, ale chyba nie zimniejsza niż w Bałtyku;) za to na brzegu jak i w wodzie było mnóstwo meduz, także trzeba było uważnie stąpać, aby na jakąś nie wdepnąć, nie wiadomo czy były parzące :/
Łażąc po plaży i zachwycając się głębokim błękitem nieba (tak rzadko tu spotykanym), widokiem Edynburga po drugiej stronie zatoki, i innymi zjawiskami występującymi na plaży, spijaliśmy kolejne piwko;)
Po tym jakże przyjemnym przerywniku, ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy dojechać do Kirkcaldy i stamtąd złapać pociąg powrotny do Edynburga.
Ostatni odcinek trasy prowadził dość ruchliwa droga, ale mimo tego nie było żadnych problemów, za to zjazd do Kirkcaldy był wspaniały, ta prędkość, wiatr we włosach, łzy w oczach – cos wspaniałego;)
W Kirkcadly na promenadzie zjedliśmy lody, przy okazji dochodząc do wniosku ze w tym mieście jest więcej ziomków niż tubylców;) zastanawia mnie, co Polacy robią w takich małych miastach?
Promenada w Kirkcaldy© ememka
Rozważając tę kwestię, pojechaliśmy zwiedzić ruiny małego zamku położonego na wysokim brzegu zatoki, niestety otoczonego nowoczesna zabudowa w tym jakimiś paskudnymi wieżowcami;/
Ruiny zamku© ememka
Ruiny zamku© ememka
Chwilę się tam pokręciliśmy i postanowiliśmy kierować się na dworzec i do domu. Na pociąg czekaliśmy niecałe pół godziny, a czas ten upłynął nam na wygrzewaniu się w słońcu;)
/
komentarze
No własnie, gdziekolwiek jestem, widzę ślady "Naszych" I tak powinno być!
Pozdrawiam benasek - 15:13 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj
Pozdrawiam benasek - 15:13 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj
Bardzo malownicza trasa; bajeczne ścieżki, ruiny zamku, plaża, wodospad, czego chcieć więcej:) i to niebieskie niebo; a u nas ciągle leje:(
sandman - 09:34 środa, 6 lipca 2011 | linkuj
Widoczki cudne, no i ta ścieżka ewidentnie wciśnięta pomiędzy krzaki albo coś takiego, no i jakie równe te ścieżki...coś niesamowitego,m nie mogę się napatrzeć :D
pozdrawiam uluru - 13:09 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj
Komentuj
pozdrawiam uluru - 13:09 wtorek, 5 lipca 2011 | linkuj