Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice Edi
Dystans całkowity: | 2029.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 125:16 |
Średnia prędkość: | 16.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2752 m |
Liczba aktywności: | 41 |
Średnio na aktywność: | 49.49 km i 3h 03m |
Więcej statystyk |
Na zamek Tantallon
Poniedziałek, 8 czerwca 2009 Kategoria Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:50 | km/h: | 10.91 |
Pr. maks.: | 27.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna wycieczka w towarzystwie, tym razem z mamą (licznik na rowerze mamy). Moja mama odwiedziła mnie w Szkocji w pierwszym tygodniu czerwca i jedną z zaplanowanych przez mnie atrakcji, była wycieczka do wspaniałych ruin zamku Tantallon, położonych na wschód od Edynburga. Zamek stoi na samym klifie nad M. Północnym. Wycieczka wyglądała następująco: najpierw musiałyśmy dostać się na dworzec, pociągiem dojechałysmy do miejscowosci North Berwick a z tamtąd jest już tylko jakieś 5km na zamek. Oczywiscie to niezbyt duźy dystans, ale należy wziąść pod uwagę fakt że moja mama nie jest zaprawionym kolażem;) Bardzo spokojnie i w spacerowym tempie dojechałyśmy do zamku, zwiedziłysmy go, lażąc po wszytkich murach, pogoda niesamowicie nam dopisala:) Jednym łlowem wycieczka bardzo udana:) Zdjecia poniżej:
Bass Rock© ememka
Gołębnik© ememka
Ja na tle zamku© ememka
Dziedziniec© ememka
Błękit© ememka
North Berwick
Niedziela, 24 maja 2009 Kategoria Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 53.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:17 | km/h: | 16.23 |
Pr. maks.: | 39.50 | Temperatura: | 17.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś szkocka pogoda dopisła i w końcu udalo wybrać mi się na dłużą wycieczkę w towarzystwie;) Postanowiliśmy pojechać na wschód do miejscowości North Berwick, a wrócić pociągiem. Początek wycieczki był tradycyjny, poieważ trzeba było wydostać się z miasta. Na wschodnie rubieże Edynburga prowadzi bardzo sympatyczna, asfaltowa ścieżka rowerowa i tak z miasta można wyjechać nie poruszając się żadną ulicą. Część trasy była nam już znana - Prestonpans i elektrownia Cockenzie, więc zostawiliśmy je za nami bez zatrzymywania się. Nico gorzej było za Musselburgiem, bo tam wyjechaliśmy na drogę biegnącą nad zatoką, ale okazała się ona bardzo ruchliwa;/ W Abberaldy zjechaliśmy na boczne drogi - równiutkie asfaltówki, ciągnące się między polami i łąkami. Widzieliśmy między innymi farmę na której "produkowana" jest trawa rozwijana z rolek, czyli tzw. trawa na metry;) Tymi bocznymi drogami dojechaliśmy do Direllton, gdzie zwiedziliśmy ruiny zamku.
A z tamtąd już tylko kawałeczek do North Berwick, miejscowości położonej nad zatoką z dość ładnymi plażami, polami golfowymi polożonymi na samym brzegu, pięknymi widoczkami, skałą Bass Rock - gdzie gnieżdżą się tysiące ptaków.
Miasteczko jest właściewie turystyczne i dziś było tam mnóstwo turystów, ale my rezygnując z tłumów, zakupilismy jedzonko w chyba jedynym "Take-away'u" i pojechaliśmy za miasto. Nad miastem góruje wygasły wulkan, na który postanowiliśmy się wdrapać (bez rowerów), widok na okolicę był fantastyczny. Po wypiciu piwka, zaczęliśmy szybko schodzić, bo na horyzoncie zaczęły zbierać się ciemne chmury wróżące zmianę pogody.
I tak jak wspomniałam na początku do Edynburga wróciliśmy pociągiem.
Zamek w Dirlleton© ememka
Gołębnik© ememka
A z tamtąd już tylko kawałeczek do North Berwick, miejscowości położonej nad zatoką z dość ładnymi plażami, polami golfowymi polożonymi na samym brzegu, pięknymi widoczkami, skałą Bass Rock - gdzie gnieżdżą się tysiące ptaków.
Bass Rock© ememka
Miasteczko jest właściewie turystyczne i dziś było tam mnóstwo turystów, ale my rezygnując z tłumów, zakupilismy jedzonko w chyba jedynym "Take-away'u" i pojechaliśmy za miasto. Nad miastem góruje wygasły wulkan, na który postanowiliśmy się wdrapać (bez rowerów), widok na okolicę był fantastyczny. Po wypiciu piwka, zaczęliśmy szybko schodzić, bo na horyzoncie zaczęły zbierać się ciemne chmury wróżące zmianę pogody.
Zmiana pogody© ememka
I tak jak wspomniałam na początku do Edynburga wróciliśmy pociągiem.
Po drugiej stronie zatoki
Niedziela, 10 maja 2009 Kategoria Okolice Edi
Km: | 77.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:50 | km/h: | 16.10 |
Pr. maks.: | 44.50 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Korzystając z ładnej pogody postanowiłam pojechać na druga stronę zatoki, ponieważ tam mnie jescze nie było (przynajmniej rowerem). A niewątpliwie
największą atrakcją tej wycieczki było przejechanie przez Forth Road Bridge, ale po kolei.
Najpierw jakoś nie mogłam się obudzić, no ale tak to jest jak się chodzi spać o 3 nad ranem;) następnie nie miałam mocy zebrać się w sobie, problem ze śniadaniem itd, no ale w końcu udało się około 12;) najpierw jednak postanowiłam zahaczyć o pracę, aby to mieć z głowy, bo byłam pewna że po wycieczce nie będę miała siły. Tak więc w pierwsej kolejności pojechałam to załatwić i dobrze bo chwile póź niej zaczęło podać, ale zanim skończyłam przeszło i wyschło i można było ruszać:)
Pierwszy etap to dojechanie do miejscowości Dalmeny, gdzie znajduje się wjazd na most. Trasa ta jest już znana i mało ciekawa. Jedzie się szeroką, asfaltową ścieżką rowerową, ktora bardzo ładnie wyprowadza z miasta. W Dalemny wpadł mi w oko taki oto wynalazek
ijeździ;)
Następnie w tym samym miasteczku nieco się zagubiłam, ale w sumie dobrze wyjechałam:) i wjechałam na most - Forth road Bridge. Jest to most wiszący przerzucony przez zatokę Forth. Ma 2,5km długości i został otwarty w 1964 roku. Muszę przyznać, że to niesamowite wrażenie przez niego przejechać i czuć jak pracuje;)
Tuż obok znajduje się dużo starszy most kolejowy, lecz też warty uwagi.
Po drugiej stronie zatoki w królestwie Fife (coś jak polskie województwo) postanowiłam pojechać na zachód nad samą zatoką. I tak jadąc głównie ścieżkami, lub mało uczęszczanymi drogami dojechałam do drugiego, starszego mostu właściwie już na rzece Forth.
W czasie tej podóży miłam bardzo ciekawe widoki na zmieniającą się pogodę
Następnie musiałam przeprawić się na drugą stronę torów kolejowych:)
Za nimi znów zaczęła się, widać nowa, ścieżka rowerowa prowadząca w stronę elektrowni, ponoć największej w Szkocji opalanej węglem (a przu okazji dowiedziałam się ostatnio, że wcale niedaleko od Edynburga znajduje sie elektrownia atomowa;) musze się tam wybrać;)).
Tu jednak postanowiłam zawrócić i zacząć kierować się w stronę domu, na liczniku miałam już bowiem 45km, a jakoś trzeba dotoczyć się do domu, poza tym, mimo nabytych ostatnio specjalistycznych spodenek z miekką wkładką, siedzisko znowu mnie strasznie rozbolało;/ nie wiedziałam jak siedzieć;/ Przez krótki odcinek jechałam dość ruchliwą drogą, ale właśnie w związku z tym stwierdziłam, że muszę ją jak najszybciej opóścić, bo taka jazda przy szybko przejeżdżających autach i hałasie z tym związanym jest fatalna. Odbiłam więc w pierwszą możliwą drogę, wybór okazał sie bardzo dobry, droga była świetna, wąska, kręta i z górki no i z małym natężeniem ruchu. Doprowadziła mnie do kolejnej ścieżki rowerowej powstałej w miejscu dawnej linii kolejowej. I tak równiutka, nowiutka, asfaltowa, prosta i równa ścieżka ciągnie się na długości około 18km (Dunfermline - Alloa), ja jechałam nią około 10km i zrobiła na mnie duże wrażenie:)
w niektórych miejscach we wkopie w innych na wiadukcie z licznymi mostami i wiaduktami, a miejscami zachowały sie nawet stare perony. I tak tą ścieżką dotoczyłam się do miejscowości Dunfermline, małego miasteczka z uroczym starym miastem, które bardzo lubię. Postanowiłam, że stąd wrócę pociągiem do Edunburga, ponieważ do przejechania było jeszcze jakieś 25km, a moje siły były na wyczerpaniu. Niestety coś mi się pomieszało z godzinami (oczywiście juz po zakupie biletu) pociąg miał być dopiero za godzinę, postanowiłam więc nie czekać i pojechać na następną stację, co zajęło mi nieco ponad pół godziny. Na peronie, czekając na pociąg, zrobiłam się tak strasznie głodna, że musiałam zjeść zakupione wcześniej w Asdzie przekąski indyjskie i popić piwkiem;) Od razu zrobiło mi sie lepiej;) Pociąg przyjechał o czasie i po raz pierwszy podróżowałam po Szkocji pociągiem z rowerem.
Dojechałam do domu nieco zmęczona, ale bardzo zadowolona z kolejnej udanej wycieczki:)Odkryłam bardzo ciekawe tereny i świetne miejsca na kolejne wyprawy.
Wiecej zdjęć na PICASA.
A MAPKA tutaj.
największą atrakcją tej wycieczki było przejechanie przez Forth Road Bridge, ale po kolei.
Najpierw jakoś nie mogłam się obudzić, no ale tak to jest jak się chodzi spać o 3 nad ranem;) następnie nie miałam mocy zebrać się w sobie, problem ze śniadaniem itd, no ale w końcu udało się około 12;) najpierw jednak postanowiłam zahaczyć o pracę, aby to mieć z głowy, bo byłam pewna że po wycieczce nie będę miała siły. Tak więc w pierwsej kolejności pojechałam to załatwić i dobrze bo chwile póź niej zaczęło podać, ale zanim skończyłam przeszło i wyschło i można było ruszać:)
Pierwszy etap to dojechanie do miejscowości Dalmeny, gdzie znajduje się wjazd na most. Trasa ta jest już znana i mało ciekawa. Jedzie się szeroką, asfaltową ścieżką rowerową, ktora bardzo ładnie wyprowadza z miasta. W Dalemny wpadł mi w oko taki oto wynalazek
Trójkołowiec© ememka
ijeździ;)
Następnie w tym samym miasteczku nieco się zagubiłam, ale w sumie dobrze wyjechałam:) i wjechałam na most - Forth road Bridge. Jest to most wiszący przerzucony przez zatokę Forth. Ma 2,5km długości i został otwarty w 1964 roku. Muszę przyznać, że to niesamowite wrażenie przez niego przejechać i czuć jak pracuje;)
Forth Road Bridge© ememka
Tuż obok znajduje się dużo starszy most kolejowy, lecz też warty uwagi.
Forth Bridge© ememka
Po drugiej stronie zatoki w królestwie Fife (coś jak polskie województwo) postanowiłam pojechać na zachód nad samą zatoką. I tak jadąc głównie ścieżkami, lub mało uczęszczanymi drogami dojechałam do drugiego, starszego mostu właściwie już na rzece Forth.
W czasie tej podóży miłam bardzo ciekawe widoki na zmieniającą się pogodę
Szkockie kontrasty© ememka
Szkocka pogoda© ememka
Następnie musiałam przeprawić się na drugą stronę torów kolejowych:)
Zachowaj czujność!© ememka
Za nimi znów zaczęła się, widać nowa, ścieżka rowerowa prowadząca w stronę elektrowni, ponoć największej w Szkocji opalanej węglem (a przu okazji dowiedziałam się ostatnio, że wcale niedaleko od Edynburga znajduje sie elektrownia atomowa;) musze się tam wybrać;)).
Ścieżka rowerowa© ememka
Elektrowania© ememka
Tu jednak postanowiłam zawrócić i zacząć kierować się w stronę domu, na liczniku miałam już bowiem 45km, a jakoś trzeba dotoczyć się do domu, poza tym, mimo nabytych ostatnio specjalistycznych spodenek z miekką wkładką, siedzisko znowu mnie strasznie rozbolało;/ nie wiedziałam jak siedzieć;/ Przez krótki odcinek jechałam dość ruchliwą drogą, ale właśnie w związku z tym stwierdziłam, że muszę ją jak najszybciej opóścić, bo taka jazda przy szybko przejeżdżających autach i hałasie z tym związanym jest fatalna. Odbiłam więc w pierwszą możliwą drogę, wybór okazał sie bardzo dobry, droga była świetna, wąska, kręta i z górki no i z małym natężeniem ruchu. Doprowadziła mnie do kolejnej ścieżki rowerowej powstałej w miejscu dawnej linii kolejowej. I tak równiutka, nowiutka, asfaltowa, prosta i równa ścieżka ciągnie się na długości około 18km (Dunfermline - Alloa), ja jechałam nią około 10km i zrobiła na mnie duże wrażenie:)
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
w niektórych miejscach we wkopie w innych na wiadukcie z licznymi mostami i wiaduktami, a miejscami zachowały sie nawet stare perony. I tak tą ścieżką dotoczyłam się do miejscowości Dunfermline, małego miasteczka z uroczym starym miastem, które bardzo lubię. Postanowiłam, że stąd wrócę pociągiem do Edunburga, ponieważ do przejechania było jeszcze jakieś 25km, a moje siły były na wyczerpaniu. Niestety coś mi się pomieszało z godzinami (oczywiście juz po zakupie biletu) pociąg miał być dopiero za godzinę, postanowiłam więc nie czekać i pojechać na następną stację, co zajęło mi nieco ponad pół godziny. Na peronie, czekając na pociąg, zrobiłam się tak strasznie głodna, że musiałam zjeść zakupione wcześniej w Asdzie przekąski indyjskie i popić piwkiem;) Od razu zrobiło mi sie lepiej;) Pociąg przyjechał o czasie i po raz pierwszy podróżowałam po Szkocji pociągiem z rowerem.
Rower w pociągu© ememka
Dojechałam do domu nieco zmęczona, ale bardzo zadowolona z kolejnej udanej wycieczki:)Odkryłam bardzo ciekawe tereny i świetne miejsca na kolejne wyprawy.
Wiecej zdjęć na PICASA.
A MAPKA tutaj.
Pencaitland Railway
Sobota, 2 maja 2009 Kategoria Okolice Edi
Km: | 69.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:35 | km/h: | 19.26 |
Pr. maks.: | 52.50 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 573m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś miałam w planach wycieczkę, pogoda od rana nawet dopisywała, ale zanim zaczęłam się szykować zachmurzyło sie i nie byłam pewna pogody, później nie wiedziałam czy jechać czy nie... no ale w końcu zaczęłam się szykować i w efekcie wystartowałam o 13, choć miałam plan dokąd jechać, to nie byłam pewna czy tam pojadę, czy tylko pokręcę się po mieście. Jednak jak już się ruszyłam, okazało się że pogoda nadal dopisuje, rozruszałam się i w efekcie jednak pojechałam do wcześniej upatrzonego miejsca. Celem mojej podrózy miała być ścieżka utworzona w miejscu dawnej lini kolejowej obsługującej kopalnie węgla. Ale po kolei. Ruszyłam z domu i pierwszy postój zrobiłam pod Górą Artura w celu zrobienia zdjęć, w tym HDRów w związku z tym zabrałam statyw i spust na wężyku, z całym tym sprzętem przytroczonym do plecaka wyglądałam jak juczne zwierzę:)Spod góry ruszyłam wspaniałą ścieżką rowerową "Innocent Railway Path" na wschód.
Później kontynuowałam swoją podróż kolejnymi ścieżkami, w niewielkiej części ulicami i drogami. I tak po jakichś 18km udało mi się dotrzeć do początku ścieżki Pencaitland Railway. Ścieżka jest bardzo ładnie utrzymana, wysypana żwirkiem, ale równa i bardzo dobrze sie po niej jechało, wiła sie między polami i łakami,
widok psuły jedynie ogromne słupy wysokiego napięcia rozchodzące się we wszystkich kirunkach z elektrowni Prestonpans położonej nad zatoką.
Ścieżka ciągnie się, wg tablicy informacyjnej, na długości 12km, a wg mojego licznika, nieco ponad 10km. Po zakończeniu tej trasy zaczęłam kierować sie w stronę domu. Jechałam już drogami, bardzo mało uczęszczanymi, choć ze świetną nawierzchnią, jednocześnie zachowały sie przy niej stare drogowskazy.
Teren był pagókowaty z ciężkimi podjazdami i miłymi zjazdami, na jednym z nich, bez dodatkowego pedałowania, udało mi się osiągnąć zawrotna, jak dla mnie prędkość na rowerze, 52,5km/h;) Pewien odcinek trasy postanowiłam sobie skrócić i wybrałam ścieżkę, która niewiele różniła się od sąsiednich łąk, a częściowo prowadziła polnymi drogami, ale w sumie takie właśnie dróżki sa najfajniejsze;)
Końcówka była ciężka, byłam już zmęczona, no i strasznie zaczęły mi dokuczać mi moje 4 literki:/ także ledwo dotoczyłam się do domu, ale satysfakcja z przejechanej trasy jest ogromna;)
Ścieżka Innocent Railway© ememka
Później kontynuowałam swoją podróż kolejnymi ścieżkami, w niewielkiej części ulicami i drogami. I tak po jakichś 18km udało mi się dotrzeć do początku ścieżki Pencaitland Railway. Ścieżka jest bardzo ładnie utrzymana, wysypana żwirkiem, ale równa i bardzo dobrze sie po niej jechało, wiła sie między polami i łakami,
A ścieżka ciągnie się w dal i w dal© ememka
widok psuły jedynie ogromne słupy wysokiego napięcia rozchodzące się we wszystkich kirunkach z elektrowni Prestonpans położonej nad zatoką.
Ścieżka Pencaitland Railway z słupem wysokiego napięcia© ememka
Ścieżka ciągnie się, wg tablicy informacyjnej, na długości 12km, a wg mojego licznika, nieco ponad 10km. Po zakończeniu tej trasy zaczęłam kierować sie w stronę domu. Jechałam już drogami, bardzo mało uczęszczanymi, choć ze świetną nawierzchnią, jednocześnie zachowały sie przy niej stare drogowskazy.
Stary drogowskaz© ememka
Teren był pagókowaty z ciężkimi podjazdami i miłymi zjazdami, na jednym z nich, bez dodatkowego pedałowania, udało mi się osiągnąć zawrotna, jak dla mnie prędkość na rowerze, 52,5km/h;) Pewien odcinek trasy postanowiłam sobie skrócić i wybrałam ścieżkę, która niewiele różniła się od sąsiednich łąk, a częściowo prowadziła polnymi drogami, ale w sumie takie właśnie dróżki sa najfajniejsze;)
Skrót© ememka
Końcówka była ciężka, byłam już zmęczona, no i strasznie zaczęły mi dokuczać mi moje 4 literki:/ także ledwo dotoczyłam się do domu, ale satysfakcja z przejechanej trasy jest ogromna;)
A miało być tak pięknie...
Niedziela, 19 kwietnia 2009 Kategoria Okolice Edi
Km: | 23.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:14 | km/h: | 10.39 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 13.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 209m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Piękna pogoda: bezchmurne, błękitne niebo, no i bezwietrznie;) postanowiłam pojechać na dawno już zaplanowaną wycieczkę, najpierw do Penicuick, a następnie ścieżką prowadzącą dawną linią kolejową okrężną drogą przez Musselburgh do Edynburga. Wszystko szło wspaniale, jechało mi sie nawet nienajgorzej, mimo licznych, a właściwie nieustannego podjazdu. Dojechałam do Penicuick, czyli miejsca gdzie owa ścieżka powinna się zaczynać. Po krótkim błądzeniu po miasteczku, odnalałam właściwe miejsce, z radością skręciłam tam z wewnętrznym "hurra", po czym nastąpiło bardzo wyraźne zewnętrzne "ssssykk"..... no i koniec jazdy która się na dobre nie zaczęła:( popatrzyłam na wspaniałą ścieżkę, którą właśnie miałam jechać, a następnie na flaka w przednim kole i wspaniale rozciętą opone;/ masakra! oczywiście nie miałam z soba żadnych zapasowych dętek ani nic z tych rzeczy. A nawet gdybym miała, to nie wiem czy potrafiłabym sobie z tym poradzić. Tak więc czekała mnie piesza wycieczka do domu oddalonego o jakieś 15km. Najpierw jednak postanmowiłam poczekać na autobus, wątpiąc jednak czy mnie zabierze z rowerem, no i oczywiście nie chciał zabrać;/ Poszlam więc do centrum miasteczka w poszukiwaniu jakiegoś sklepu rowerowego, jednak w tej zapadlej mieścinie nie było nic czynnego, więc zaczęłam kierować się w stronę domu. Po minięciu miasteczka próbowałam zatrzymać jakiegoś stopa, ale nic z tego nie wyszło:( Po przejściu kilku kilometrów, w międzyczasie dętka cała wylazła i obwiązałam sobie nią kierownicę;) po drodze zatrzymał się jakiś kolaż - bardzo sympatyczny człowiek i chciał mi pomóc, ale okazało się że rónież nie posiada zapasowej dętki. Poczłapałam więc dalej, w końcu do centrum Edynburga zostało mi już "tylko" jakies 7 mil;) człapałam sobie chodnikiem, po przeciwnej stronie do ruchu, wypilam soczek, bo było na prawdę ciepło a takie pchanie roweru na flaku okazało się bardziej męczące niż jazda. Oglądałam się od czasu do czasu czy nie jedzie jakiś odpowiedni samochód, który mógłby zabrać mnie z rowerem; no i zobaczyłam ze nadjeżdża jakiś tranzyt, machnęłąm z przeciwnej strony ulicy, ale bez większej nadziei, a tu prosze samochód się zatrzymuje;) hurra!! starszy, bardzo sympatyczny pan od razu wiedział o co chodzi i co sie stało;) wrzuciliśmy mój niesprawny pojazd na kipę i ruszyliśmy do Edynburga. Okazało się że pan jechał w tym samym kierunku i dzięki temu podwiózł mnie nieomalże pod serwis rowerowy, gdzie od razu udało mi się wymienić dętkę wraz oponą, która chyba juz do niczego się nie nadawała;)
Po tych wszsytkich przygodach, strasznie zmęczona, wróciłam do domu, odpoczęłąm i korzsytając z ładnego popołudnia, postanowiłam je wykorzystać je na czyszczeniu roweru, który tak nieładnie mnie dzis potraktował:) teraz jest już piękny i czyściutki i naoliwiony z nową oponką mam nadzieję że będzie się dobrze spisywał:)
Na zakończenie udało mi się zrobić tylko jedno zdjęcie, ale myślę że fajnie obrazuje ono podejście do rowerzystów w tym kraju i ich praw na drodze;)
Po tych wszsytkich przygodach, strasznie zmęczona, wróciłam do domu, odpoczęłąm i korzsytając z ładnego popołudnia, postanowiłam je wykorzystać je na czyszczeniu roweru, który tak nieładnie mnie dzis potraktował:) teraz jest już piękny i czyściutki i naoliwiony z nową oponką mam nadzieję że będzie się dobrze spisywał:)
Na zakończenie udało mi się zrobić tylko jedno zdjęcie, ale myślę że fajnie obrazuje ono podejście do rowerzystów w tym kraju i ich praw na drodze;)
Znak© ememka
Vmax 48km/h
Sobota
Sobota, 23 sierpnia 2008 Kategoria Okolice Edi
Km: | 63.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:08 | km/h: | 15.24 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Vmax 48km/h
Sobota - od rana było pięknie i słonecznie, ale jak w końcu zebrałam się to zdąrzyło się zachmurzyć, na dodatel pogodynka mówiła że ma padać;/ ale wkurzyłam się i powiedziałam sobie, a co tam, najwyżej mnie zmoczy, a jak mam tu czekać na ładną pogodę to mogę się nie doczekać;/ postanowiłam pojechać, ale przy pakowaniu i przygotowywaniu okazało się że nie mam arkusza mapy tego miejsca w które akurat chciałam się wybrać;/ musiałam pojechać do centrum po mapkę;/ tłok straszny, ledwo można było rowerem przejechać, na dodatek w sklepie okazało się że mapki która jest mi potrzebna nie ma, akurat tego arkusza;/ wszsytkie inne owszem, ale tego nie! wkurzyłam się, podjechałam do następnego sklepu, ale przy nim nie było uchwytów do przypięcia roweru więc powiedziałam trudno, tu nie będę robić zakupów, pojechałam na główną ulicę do Centrum Informacji Turystycznej, bo wiedziałam, że tam taka mapka może byc, ale oczywiście tego arkusza nie było, ale za to upatrzyłam sobie inna mapę, taką typowo rowerową, z zakupem której nosiłam się już od jakiegoś czasu, no a tu nadażyła się okazja więc kupiłam, a raczej miałam taki zamiar, mapa kosztowała £4.95, chciałam zapłacić kartą, ale okazalo się, że karta można płacić powyżej £5 ;/ tak więc w akcie desperacji postanowiłam zakupić jeszcze dwie mapki:) w końcu szczęśliwa że już się nie zgubie wsiadłam na mój pojazd i popedałowałam tym razem na południe. Ciężko było na prawdę;/ cały czas pod górke, na dodatek jakaś słaba byłam, w czasie tej wycieczki miałam poważne chwile zwątpienia czy uda mi się wrócić do domu o własnych siłach. Było kilka takich miejsc, gdzie musiałam zsiąść z roweru i go pchać, bo podjechanie było po prostu niemożliwe:/ i myśle że nawet doświaczeni kolarze mieli by z tym problem. No ale teraz jak wyglądała moja sobotnia wycieczka;)
Po dość długiej i uciążliwej jeździe udało mi się wyjechać z Edynburga, wspiąć na lekkie wzniesienie i za plecami ukazał mi się taki oto widoczek
Celem mojej wycieczki był Crichton Castle
następnie moja trasa prowadziła na drugą stronę uroczej dolinki nad którą stały ruiny, tylko najpierw trzeba było zjechać na dno dolinki (och jakie to było przyjemne:) wąska, kręta droga, wiatr we włosach, łzy w oczach i niesamowity pęd, gdybym tylko miała lepsze hamulce pewnie bardziej bym się rozpędziła:)) no ale każdy zjazd się kończy i zaczyna się katorga podjazdu, no itu po raz pierwszy musiałam zsiąść z roweru i go poprowadzić, bo nie miałam siły jechać:( ale za to z drugiej strony dolinki rozpościerał się świetny widok na ruiny;)
nawet rower sie zapatrzył robiąc sobie przerwę po tym podjeździe, czy tez podejściu ;)
Nieco dalej natknęłam się na kolejny zamek w tym jednak odbywały się śluby i wesela, więc długo tam nie zabawiłam, mój strój chyba niezbyt pasował do otocznia;)
W drodze powrotnej natknęłam się na Muzeum Górnictwa, gdzie wybrałam się następnego dnia ale już nie rowerem. Przed muzeum stoi taki oto potwór
Niestety zdjęć z tego dnia tylko tyle ponieważ po piątkowej wycieczce padły baterie.
ogę jeszcze napisać, że w drodze powrotnej oczywiście troszkę pobłądziłam, ale w końcu udało mi się pojechać tak jak chciałam;) oczywiście wybrałam sobie uroczą trasę przez kolejną dolinkę z której trzeba było jakoś się wydostać, ale niestety na pieszo, nie byłam w stanie tam pedałować i myślę że wielu by nie dało rady, niestety nie było znaku o wielkości spadku, ale myślę, że sporo ponad 20%, może uda mi się to policzyć, to dopiszę:) Jak tylko przekroczyłam obwodnicę i dojechałam do ulicy, która prowadzi prosto do domku było fantastycznie;) bo cały czas z górki:)
Sobota - od rana było pięknie i słonecznie, ale jak w końcu zebrałam się to zdąrzyło się zachmurzyć, na dodatel pogodynka mówiła że ma padać;/ ale wkurzyłam się i powiedziałam sobie, a co tam, najwyżej mnie zmoczy, a jak mam tu czekać na ładną pogodę to mogę się nie doczekać;/ postanowiłam pojechać, ale przy pakowaniu i przygotowywaniu okazało się że nie mam arkusza mapy tego miejsca w które akurat chciałam się wybrać;/ musiałam pojechać do centrum po mapkę;/ tłok straszny, ledwo można było rowerem przejechać, na dodatek w sklepie okazało się że mapki która jest mi potrzebna nie ma, akurat tego arkusza;/ wszsytkie inne owszem, ale tego nie! wkurzyłam się, podjechałam do następnego sklepu, ale przy nim nie było uchwytów do przypięcia roweru więc powiedziałam trudno, tu nie będę robić zakupów, pojechałam na główną ulicę do Centrum Informacji Turystycznej, bo wiedziałam, że tam taka mapka może byc, ale oczywiście tego arkusza nie było, ale za to upatrzyłam sobie inna mapę, taką typowo rowerową, z zakupem której nosiłam się już od jakiegoś czasu, no a tu nadażyła się okazja więc kupiłam, a raczej miałam taki zamiar, mapa kosztowała £4.95, chciałam zapłacić kartą, ale okazalo się, że karta można płacić powyżej £5 ;/ tak więc w akcie desperacji postanowiłam zakupić jeszcze dwie mapki:) w końcu szczęśliwa że już się nie zgubie wsiadłam na mój pojazd i popedałowałam tym razem na południe. Ciężko było na prawdę;/ cały czas pod górke, na dodatek jakaś słaba byłam, w czasie tej wycieczki miałam poważne chwile zwątpienia czy uda mi się wrócić do domu o własnych siłach. Było kilka takich miejsc, gdzie musiałam zsiąść z roweru i go pchać, bo podjechanie było po prostu niemożliwe:/ i myśle że nawet doświaczeni kolarze mieli by z tym problem. No ale teraz jak wyglądała moja sobotnia wycieczka;)
Po dość długiej i uciążliwej jeździe udało mi się wyjechać z Edynburga, wspiąć na lekkie wzniesienie i za plecami ukazał mi się taki oto widoczek
Celem mojej wycieczki był Crichton Castle
następnie moja trasa prowadziła na drugą stronę uroczej dolinki nad którą stały ruiny, tylko najpierw trzeba było zjechać na dno dolinki (och jakie to było przyjemne:) wąska, kręta droga, wiatr we włosach, łzy w oczach i niesamowity pęd, gdybym tylko miała lepsze hamulce pewnie bardziej bym się rozpędziła:)) no ale każdy zjazd się kończy i zaczyna się katorga podjazdu, no itu po raz pierwszy musiałam zsiąść z roweru i go poprowadzić, bo nie miałam siły jechać:( ale za to z drugiej strony dolinki rozpościerał się świetny widok na ruiny;)
nawet rower sie zapatrzył robiąc sobie przerwę po tym podjeździe, czy tez podejściu ;)
Nieco dalej natknęłam się na kolejny zamek w tym jednak odbywały się śluby i wesela, więc długo tam nie zabawiłam, mój strój chyba niezbyt pasował do otocznia;)
W drodze powrotnej natknęłam się na Muzeum Górnictwa, gdzie wybrałam się następnego dnia ale już nie rowerem. Przed muzeum stoi taki oto potwór
Niestety zdjęć z tego dnia tylko tyle ponieważ po piątkowej wycieczce padły baterie.
ogę jeszcze napisać, że w drodze powrotnej oczywiście troszkę pobłądziłam, ale w końcu udało mi się pojechać tak jak chciałam;) oczywiście wybrałam sobie uroczą trasę przez kolejną dolinkę z której trzeba było jakoś się wydostać, ale niestety na pieszo, nie byłam w stanie tam pedałować i myślę że wielu by nie dało rady, niestety nie było znaku o wielkości spadku, ale myślę, że sporo ponad 20%, może uda mi się to policzyć, to dopiszę:) Jak tylko przekroczyłam obwodnicę i dojechałam do ulicy, która prowadzi prosto do domku było fantastycznie;) bo cały czas z górki:)
Wszystko mi dziś sprzyjało:)
Piątek, 22 sierpnia 2008 Kategoria Do pracy, Okolice Edi
Km: | 72.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 04:46 | km/h: | 15.10 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Wszystko mi dziś sprzyjało:) pogoda nienajgorsza, skończyłam prace o 12:) i postanowiłam wybrać sie w końcu na z dawna już planowaną wycieczkę:) miałam zamiar dojechać do miasteczka Linlithgow, położonego jakies 30km na zachód od Edunburga, a wrócić wzdłuż kanału, który przepływa przez to miasteczko i biegnie do Edynburga. Jak postanowiłam tak też zrobiłam;) trochę się obawiałam tej wycieczki, bo dystans już poważniejszy, ale pocieszałam sie tym że w drodze powrotnej będę miała równiutko i płaściutko, więc nie martwiłam się zbytnio:) no i udało sie;) ale po kolei;)
Jak już wspomniałam, skończyłam prace o 12:) i szybciutko skierowałam sie na zachód, aby wydostać sie z miasta, jechałam wzdłuż drogi na Glasgow;/ mała przyjemność ale na szczeście jechałam wydzielona ścieżką.
I tak najpierw przemknęłam pod obwodnicą, następnie koło Royal Bank of Scotland
Następnie kładką nad autostradą
Nieco dalej przejechałam pod wiaduktem kolejowym
i zaraz za nim skręciłam z tej głównej drogi w boczną wąską uliczkę, od razu zrobiło się przyjemniej, gdyby nie drobny deszczyk, który zaczął siąpić, na szczęście szybko przeszedł a później nawet wyszło słońce:)
Jechałam przez pola i łąki z góry i na dół i oczywiście trpszke pobłądziłam, ale szybko to naprawiłam.
Przejerzdżałam obok niesamowitych rudych hałd i zameczków
Musiałam zmierzyć się z takim przeszkodami jak zalane drogi (kałuża na głębokość opuszczonego pedała)
Pokonałam takie podjazdy
aż w końcu po chwilach zwątpienia dojechałam do celu swojej podróży
Linlithgow to bardzo ładne małe miasteczko, a najciekawszym jego elementem są ruiny zamku
niestety na zwiedzanie nie miałam czasu, ograniczyłam się tyko do kilku fotek
a następnie wróciłam nad kanał i skierowalam sie w strone domu.
A tak mniej wiecej wyglądała moja droga powrotna
po drodze zatrzymałam się na przekąskę i piwko:) a potem już gnałam wąską, błotnistą ścieżką nad kanałem.
a oto jak miejscami wyglądała ścieżka
Przejechałam jeszcze przez kilka akweduktów
i w końcu dotarłam do domu; brudna, mokra, spocona ale szczęśliwa:)
no bo pobiłam swój dzienny rekord:)
A i zapomniałam dodać w drodze powrotnej złapał mnie deszcz, co chyba widać na zdjęciu, na szczęście było już blisko do mety:)
Wiecej zdjęć wkrótce na PICASIE.
Jak już wspomniałam, skończyłam prace o 12:) i szybciutko skierowałam sie na zachód, aby wydostać sie z miasta, jechałam wzdłuż drogi na Glasgow;/ mała przyjemność ale na szczeście jechałam wydzielona ścieżką.
I tak najpierw przemknęłam pod obwodnicą, następnie koło Royal Bank of Scotland
Następnie kładką nad autostradą
Nieco dalej przejechałam pod wiaduktem kolejowym
i zaraz za nim skręciłam z tej głównej drogi w boczną wąską uliczkę, od razu zrobiło się przyjemniej, gdyby nie drobny deszczyk, który zaczął siąpić, na szczęście szybko przeszedł a później nawet wyszło słońce:)
Jechałam przez pola i łąki z góry i na dół i oczywiście trpszke pobłądziłam, ale szybko to naprawiłam.
Przejerzdżałam obok niesamowitych rudych hałd i zameczków
Musiałam zmierzyć się z takim przeszkodami jak zalane drogi (kałuża na głębokość opuszczonego pedała)
Pokonałam takie podjazdy
aż w końcu po chwilach zwątpienia dojechałam do celu swojej podróży
Linlithgow to bardzo ładne małe miasteczko, a najciekawszym jego elementem są ruiny zamku
niestety na zwiedzanie nie miałam czasu, ograniczyłam się tyko do kilku fotek
a następnie wróciłam nad kanał i skierowalam sie w strone domu.
A tak mniej wiecej wyglądała moja droga powrotna
po drodze zatrzymałam się na przekąskę i piwko:) a potem już gnałam wąską, błotnistą ścieżką nad kanałem.
a oto jak miejscami wyglądała ścieżka
Przejechałam jeszcze przez kilka akweduktów
i w końcu dotarłam do domu; brudna, mokra, spocona ale szczęśliwa:)
no bo pobiłam swój dzienny rekord:)
A i zapomniałam dodać w drodze powrotnej złapał mnie deszcz, co chyba widać na zdjęciu, na szczęście było już blisko do mety:)
Wiecej zdjęć wkrótce na PICASIE.
Rano do pracy pogoda super
Piątek, 25 lipca 2008 Kategoria Do pracy, Okolice Edi
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:36 | km/h: | 17.31 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano do pracy pogoda super slonecznie i cieplo. I znowu super srednia prawie 22km/h:)
Po pracy postanowilam sie przejechac i wykorzystac te super pogode;)
Moim celem bylo dojechac do miejscowosci Kirknewton a nastepie wrocic do Edynburga przez Pentland Hills. Byla to moja pierwsza niesmiala proba pojezdzenia po tych gorkach, graniczacych z Edynburgiem i musze przyznac ze udalo sie, bylo bardzo fajnie i wcale nie tak strasznie;) W kazdym badz razie dalam rade:) Ale po kolei. Z pracy wyruszylam na zachod, przejechalam pod obwodnica, nastepnie po chwili nad autostrada i przez miasteczko uniwersyteckie Ricarton wyjechalam na wies:) jechalam fajna waska asfaltowa droga wsrod lak i pol, farm i stadnin. Podziwialam ogolone teraz owieczki, ktore w takiej postaci w ogole nie przypominaja owieczek:( kilka koni, jeden sliczny lacialy (niestety nie wiem jak fachowo nazywa sie takie umaszczenie, ale takie konie kojarza mi sie z indianami:)) po pewnym czasie dojechalam do kamieniolomu, minelam go i po niedlugim czasie dojechalam do Kirknewton
nastepnie zawinelam i skeirowalam sie w strone Edynburga a dokladniej chcialam dojechac najpierw do Balerno, prowadziala tam miedzy innymi taka droga
Nastepnie przejezdzalam kolo jakiegos polowoego lotniska RAFu, ponoc nieuzywanego ale jakos w to nie wierze:)
w oddali jacys panowie bawili sie zdalnie sterowanym modelem smolotu;)
Po drodze bylo troszke pod gorke, ale pozniej byl super zjazd:) w Balerno trafilam na Malley Gardens, ale ich nie zwiedzalam, ale tak wyglada ich otoczenie
nastepnie skierowalam sie w Pentlandy
a tak wygladala sciezka ktora jechalam prze gory, w oddali widac garby gor;)
A tak sciezka ktora zjezdzalam
W tych gorach jest kilka sztucznych zbiornikow wodnych, ja jechalam wzdluz dwoch z nich
A stamtad mialam juz prosto i z gorki do domu.
a tu trasa moich wojazy
Po pracy postanowilam sie przejechac i wykorzystac te super pogode;)
Moim celem bylo dojechac do miejscowosci Kirknewton a nastepie wrocic do Edynburga przez Pentland Hills. Byla to moja pierwsza niesmiala proba pojezdzenia po tych gorkach, graniczacych z Edynburgiem i musze przyznac ze udalo sie, bylo bardzo fajnie i wcale nie tak strasznie;) W kazdym badz razie dalam rade:) Ale po kolei. Z pracy wyruszylam na zachod, przejechalam pod obwodnica, nastepnie po chwili nad autostrada i przez miasteczko uniwersyteckie Ricarton wyjechalam na wies:) jechalam fajna waska asfaltowa droga wsrod lak i pol, farm i stadnin. Podziwialam ogolone teraz owieczki, ktore w takiej postaci w ogole nie przypominaja owieczek:( kilka koni, jeden sliczny lacialy (niestety nie wiem jak fachowo nazywa sie takie umaszczenie, ale takie konie kojarza mi sie z indianami:)) po pewnym czasie dojechalam do kamieniolomu, minelam go i po niedlugim czasie dojechalam do Kirknewton
nastepnie zawinelam i skeirowalam sie w strone Edynburga a dokladniej chcialam dojechac najpierw do Balerno, prowadziala tam miedzy innymi taka droga
Nastepnie przejezdzalam kolo jakiegos polowoego lotniska RAFu, ponoc nieuzywanego ale jakos w to nie wierze:)
w oddali jacys panowie bawili sie zdalnie sterowanym modelem smolotu;)
Po drodze bylo troszke pod gorke, ale pozniej byl super zjazd:) w Balerno trafilam na Malley Gardens, ale ich nie zwiedzalam, ale tak wyglada ich otoczenie
nastepnie skierowalam sie w Pentlandy
a tak wygladala sciezka ktora jechalam prze gory, w oddali widac garby gor;)
A tak sciezka ktora zjezdzalam
W tych gorach jest kilka sztucznych zbiornikow wodnych, ja jechalam wzdluz dwoch z nich
A stamtad mialam juz prosto i z gorki do domu.
a tu trasa moich wojazy
W koncu wycieczka w towarzystwie,
Niedziela, 13 lipca 2008 Kategoria Okolice Edi
Km: | 50.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:30 | km/h: | 14.29 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
W koncu wycieczka w towarzystwie, tempo raczej spacerowe:) ale za to przyjemnie, pogoda niczego sobie:) Tym razem wybralam sie na wschod od Edi, jak zwykle glownie sciezkami rowerowymi. A oto kilka fotek:)
Palacyk w parku niedaleko Musselburgh'a
a oto ja na takim oto uroczym tle:) elektrownia kolo Edi, na szczescie nie atomowa;)
przyrzad do mielenia wegla, zaadoptowany na abstrakcyjna rzezbe;)
Palacyk w parku niedaleko Musselburgh'a
a oto ja na takim oto uroczym tle:) elektrownia kolo Edi, na szczescie nie atomowa;)
przyrzad do mielenia wegla, zaadoptowany na abstrakcyjna rzezbe;)
Piatek - skonczylam prace o
Piątek, 6 czerwca 2008 Kategoria Okolice Edi, Do pracy
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 15.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Piatek - skonczylam prace o 12:) i wybralam sie na przejazdzke. Nie wiedzialam dokad sie udac, bo pogoda troche niepewna, chmurzylo sie. W koncu jednak poweidzialam sobie, a co tam jade:) I postanowilam wybrac sie nad zatoke Firth of Forth do miejscowosci South Queensferry (mapa). Wlasciwie cala trase przejechalam sciezkami rowerowymi roznej jakosci lub bardzo malo rychliwymi ulicami.
Ale od poczatku, ruszylam z pracy dojechalam bokami (obok swinskiej farmy chyba:/) do glownej drogi laczacej Edynburg z Glasgow, wzdluz ktorej biegnie sciezka rowerowa, ale po niezbyt dlugim odcinku odbilam w bok na waska, bita sciezke biegnaca wsrod wsrod drzew i krzewow, gdzie co i rusz atakowaly mnie jakies muszki i musialam uwazac aby nie wpadly mi do oczu lub gardla.
Sciezka byla super i nie spotkalam na niej nikogo, w pewnym momencie nieomal ja zgubilam, musialm wspiac sie na nia ponownie po dosyc stromych schodkach.
Na tym odcinku sciezka byla bardzo waska i porosnieta po obu stronach dzika roza, rumiankiem, pokrzywamim i innymi chwastami.
Na szczescie po niezbyt dlugim czasie sciezka zamienila sie nieomalze w autostrade i podobnie jak czasami ta okazala sie nieprzejezdna, bo rozkopana.
Kluczac przez Dalmeny w koncu ponownie dotarlam do sciezki i karkolomnie zjechalam do South Queensferry , po drodze podziwiajac wspaniale mosty nad Firth of Forth.
Pod mostem kolejowym zrobilam sobie piknik skonsumowalam PrincePolo
i pojechalam dalej przez Dalmeny Estate - piekny park i tam znowu nikogo, czasmi tylko jakis bazant, wiwiorka i ptaki.
W centrum posiadlosci stoi Dalmeny House.
Po pewnym czasie i kluczeniu alejkami posiadlosci udalo mi sie z niej wydostac. Dotarlam do Cramond i wrocilam do domu znajomym mi juz szlakiem.
Ale od poczatku, ruszylam z pracy dojechalam bokami (obok swinskiej farmy chyba:/) do glownej drogi laczacej Edynburg z Glasgow, wzdluz ktorej biegnie sciezka rowerowa, ale po niezbyt dlugim odcinku odbilam w bok na waska, bita sciezke biegnaca wsrod wsrod drzew i krzewow, gdzie co i rusz atakowaly mnie jakies muszki i musialam uwazac aby nie wpadly mi do oczu lub gardla.
Sciezka byla super i nie spotkalam na niej nikogo, w pewnym momencie nieomal ja zgubilam, musialm wspiac sie na nia ponownie po dosyc stromych schodkach.
Na tym odcinku sciezka byla bardzo waska i porosnieta po obu stronach dzika roza, rumiankiem, pokrzywamim i innymi chwastami.
Na szczescie po niezbyt dlugim czasie sciezka zamienila sie nieomalze w autostrade i podobnie jak czasami ta okazala sie nieprzejezdna, bo rozkopana.
Kluczac przez Dalmeny w koncu ponownie dotarlam do sciezki i karkolomnie zjechalam do South Queensferry , po drodze podziwiajac wspaniale mosty nad Firth of Forth.
Pod mostem kolejowym zrobilam sobie piknik skonsumowalam PrincePolo
i pojechalam dalej przez Dalmeny Estate - piekny park i tam znowu nikogo, czasmi tylko jakis bazant, wiwiorka i ptaki.
W centrum posiadlosci stoi Dalmeny House.
Po pewnym czasie i kluczeniu alejkami posiadlosci udalo mi sie z niej wydostac. Dotarlam do Cramond i wrocilam do domu znajomym mi juz szlakiem.