Wpisy archiwalne w kategorii
Po miescie
Dystans całkowity: | 4604.62 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 309:36 |
Średnia prędkość: | 14.77 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.50 km/h |
Suma podjazdów: | 1782 m |
Suma kalorii: | 886 kcal |
Liczba aktywności: | 323 |
Średnio na aktywność: | 14.30 km i 0h 57m |
Więcej statystyk |
Leniwa niedziela
Niedziela, 25 marca 2012 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: | 37.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:25 | km/h: | 15.48 |
Pr. maks.: | 45.00 | Temperatura: | 16.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
W niedziele nie chciałam jechać na żadną dalszą wycieczkę, bo czułam się jeszcze słaba po zeszłotygodniowym przeziębieniu. Choć pogoda była bardzo ładna, jakoś nie mogłam wygrzebać się z domu, ani zdecydować gdzie pojechać. Ostatecznie zdecydowałam się pojechać na zakupy do odległego sklepu craftowego, (rękodzielniczego), mam bowiem zamiar porobić trochę drobiazgów, które mam nadzieję wkrótce pojawia się na blogu.
Po drodze zahaczyłam o sklep rowerowy i kupiłam rękawiczki ponieważ moje stare mają już kilka sezonów i to widać;) Kierując się na ścieżkę pod Górą Artura, przejechaliśmy (wspomniałam ze jeździłam dziś w towarzystwie) bardzo fajną, klimatyczną uliczką, która przypomina mi nieco Paryż, a sama dzielnica nosi nazwę Marchmont;) dalej już tradycyjnie ścieżką Innocent Railway.
Po zakupach zastanawialiśmy się gdzie pojechać dalej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się pojechać do Musselburga i urządzić sobie mini piknik na plaży. Była fantastyczna pogoda – słonecznie, ciepło i bezwietrznie (!), zatoka była jak lustro, czasami na jeziorze bywają większe fale, coś niesamowitego!
Obmyślając, jaką trasą wrócić do domu, doszliśmy do wniosku, że nie chcemy wracać po śladach, ani przez centrum. Zdecydowaliśmy pojechać wzdłuż zatoki, a następnie „północną” ścieżką rowerową w okolice domu. Najpierw jechaliśmy promenadą w Portobello, bardzo zatłoczoną – wszyscy gdy tylko poczuli słoneczko i ciepełko wylegli na powietrze. Następnie wjechaliśmy na ścieżkę rowerowa, jednak okazało się że nie da się nią przejechać ze względu na jakąś budowę. Musieliśmy zawrócić, ale dzięki temu odkryłam nową, rewelacyjną ścieżkę rowerowa - kolejny odcinek dawnej linii kolejowej.
Później kawałek ulicami, gdzie jakiś dzieciak omal mnie nie zabił butelka z Fanta, z której robił bombę; / przez park i znowu kawałek uliczkami i ostatecznie ścieżką rowerową prawie pod dom. I tak minęła niedziela – spokojnie i sielankowo.
Zdjęć niestety nie ma ponieważ zapomniałam aparatu;(
PS. Ponieważ ostatnio często wspominam o tutejszych ścieżkach rowerowych powstałych w miejscach dawnych linii kolejowych, przyszedł mi do głowy pomysł przygotowania posta i mapki szczegółowo omawiającej ten temat. Bylibyście zainteresowani poczytaniem czegoś więcej na ten temat?
Po drodze zahaczyłam o sklep rowerowy i kupiłam rękawiczki ponieważ moje stare mają już kilka sezonów i to widać;) Kierując się na ścieżkę pod Górą Artura, przejechaliśmy (wspomniałam ze jeździłam dziś w towarzystwie) bardzo fajną, klimatyczną uliczką, która przypomina mi nieco Paryż, a sama dzielnica nosi nazwę Marchmont;) dalej już tradycyjnie ścieżką Innocent Railway.
Po zakupach zastanawialiśmy się gdzie pojechać dalej. Ostatecznie zdecydowaliśmy się pojechać do Musselburga i urządzić sobie mini piknik na plaży. Była fantastyczna pogoda – słonecznie, ciepło i bezwietrznie (!), zatoka była jak lustro, czasami na jeziorze bywają większe fale, coś niesamowitego!
Obmyślając, jaką trasą wrócić do domu, doszliśmy do wniosku, że nie chcemy wracać po śladach, ani przez centrum. Zdecydowaliśmy pojechać wzdłuż zatoki, a następnie „północną” ścieżką rowerową w okolice domu. Najpierw jechaliśmy promenadą w Portobello, bardzo zatłoczoną – wszyscy gdy tylko poczuli słoneczko i ciepełko wylegli na powietrze. Następnie wjechaliśmy na ścieżkę rowerowa, jednak okazało się że nie da się nią przejechać ze względu na jakąś budowę. Musieliśmy zawrócić, ale dzięki temu odkryłam nową, rewelacyjną ścieżkę rowerowa - kolejny odcinek dawnej linii kolejowej.
Później kawałek ulicami, gdzie jakiś dzieciak omal mnie nie zabił butelka z Fanta, z której robił bombę; / przez park i znowu kawałek uliczkami i ostatecznie ścieżką rowerową prawie pod dom. I tak minęła niedziela – spokojnie i sielankowo.
Zdjęć niestety nie ma ponieważ zapomniałam aparatu;(
PS. Ponieważ ostatnio często wspominam o tutejszych ścieżkach rowerowych powstałych w miejscach dawnych linii kolejowych, przyszedł mi do głowy pomysł przygotowania posta i mapki szczegółowo omawiającej ten temat. Bylibyście zainteresowani poczytaniem czegoś więcej na ten temat?
szwedanie sie po sklepach
Sobota, 24 marca 2012 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: | 5.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:25 | km/h: | 13.44 |
Pr. maks.: | 28.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Tego dnia bylo mgliscie, woda stala w powietrzu, wiec ograniczylam sie tylko do pojechania na Car Boot Sale, na ktorym niestety nic nie kupilam oraz do sklepu po drobne zakupy jedzeniowe i piciowe;) W drodze powrotnej do domu, zahaczylam o jeden second hand, gdzie mialam upatrzony fajny lampion ;)

Jazda rekreacyjna w towarzystwie.
Jazda rekreacyjna w towarzystwie.
Na Pchli Targ
Niedziela, 4 marca 2012 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: | 10.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:38 | km/h: | 16.11 |
Pr. maks.: | 35.50 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Spokojnie, rekreacyjnie, w towarzystwie po miescie. Tempo spacerowe, przejechalismy przez miasto na Pchli Targ czy jak kto woli Car Boot Sale:) Wyhaczylam bardzo fajne gliniane naczynie do founde za... uwaga 1F ;) No i to tyle, ale polazilam, poogladalam, choc irytuje mnie masa ludzi ktora zbiera sie zawsze tam gdzie stane;/ Powrot do domu przez "starowke" czyli Royal Mile i obok zamku.
Po mieście i sklepach
Sobota, 3 marca 2012 Kategoria Po miescie, Samotnie
Km: | 23.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 20.14 |
Pr. maks.: | 40.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś postanowiłam pojeździć lajtowo, po wczorajszej trasie czułam się trochę przeforsowana i bolały mnie kolana i cztery litery. Zdecydowałam się odwiedzić kilka sklepów w poszukiwaniu natchnienia na wykonaniu kilku rowerowych drobiazgów. Już piewrszy z nich można zobaczyć na moim blogu poświęconemu własnie takim pierdółkom Urokliwe Detale. Pokręciłam się więc po mieście, jednak jazda po centrum to koszmar. Główna ulica jest kompletnie rozkopana w związku z budową tramwai, a jazda między snującymi się przechodniami to lepsze niż slalom gigant. W końcu jednak udało mi się przebić przez centrum i wjechać na tradycyjną ścieżkę rowerową która wspaniale prowadzi na obrzeża miasta. Powrót tą samą ścieżką, następnie przez park i bocznymi uliczkami.
W Pentlandy
Piątek, 17 lutego 2012 Kategoria Do pracy, Okolice Edi, Po miescie, Samotnie
Km: | 27.60 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:43 | km/h: | 16.08 |
Pr. maks.: | 41.50 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 190m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak co piątek po pracy postanowiłam się gdzieś przejechać. Tym razem w przeciwną stronę niż to miało miejsce tydzień temu. Zaplanowałam sobie taką trasę, że o mało co ducha nie wyzionełam. Ale jak wymyśliłam tak zrobiłam.
Kilka naciśnięć na pedały i już jestem za miastem. W pierwzsej kolejności przejeżdzam obwodnicę, następnie kanał i jużjestem właściwie na wsi.

Następnie kierowałam się na południe, ostro pod górkę chcąc wrócić do domu okrężną drogą przez Wzgórza Pentland. Było naprawdę ciężko i choć kilometraż nie jest zawrotny to jednak trasa była wymagająca.
Na początek podjazd taką oto uliczką. Jak jest stroma widać po domach i ich dachach.

Jednak to była dopiero przygrywka, napradę stromo miało byś dopiero za jakiś czas.
Po pokonaniu tego podjazdu, zatrzymałam się i przysiadłam na ławeczce, aby chwilę odpocząć i złapać oddech. Tuż obok znajdowała się tabliczka z informacją o istniejącym niegdyś w tym miejscu punkcie pobierania opłat za podróżowanie drogą prowadzącą do Edynburga, (coś jak obecne bramki na autostradach;))

Ruszyłam dalej, początkowo krótki zjazd w dolinę rzeczki Leith...

...a potem było piekło - długi i ciężki podjazd.

tę część mam już za sobą,
a przede mną dalsza część tego morderczego podjazdu

Namęczyłam się i nasapałam, podjazdy pokonywałam na kilka razy, ale podjechałam! :) Z każdym postojem podziwiałam widoki, które stawały się coraz piękniejsze i obszerniejsze, widać było całe miasto i szerokie okolice.
Ostatecznie jednak moja mozolna wspinaczka została sowicie wynagrodzona wspaniałym zjazdem prawie do samgo domu, jakieś 7km;)

Po drzewie widać jak tu wieje.

Na trasie było też trochę terenu, choć ten rower nie nadaje się na błotniste i kamieniste polne drogi, zdecydowanie preferuje równiutki asfalcik;) Na szczęście ten wyboisty i kamienisty odcinek nie był zbyt długi.
Jak już mówiłam, przejeżdżając obwodnicę miasta przekracza się granicę i momentalnie przenosimy się na wieś - pola, łąki i wszędobylskie owce.

Przejeżdzając przez góry mijałam dwa zbiorniki retencyjne, w których woda jest tak czysta (przynajmniej optycznie) i ma tak niesamowity, szmaragdowy kolor, że ma się do niej ochotę wskoczyć:) Swoją drogą jeziorka, mimo że sztuczne są bardzo urokliwe.


Z tego miejsca rozpościerał się fantastyczny widok na najbardziej charakterystyczną górę w okolicy, a położoną w centrum Edynburga - Górę Artura, o kształcie leżącego lwa.

i zbliżenie, czyż nie przypomina lwa?

Na zakonczenie kilka optymistycznych fotek, potwierdzających że wiosna jest tuż, tuż.



Te ostatnie kolczaste krzaki, mają cudowne żółte kwiatki pachnące jak ciasteczka kokosowe - uwielbiam je.
Podczas dość karkołomnego zjazdu o mały włos nie rozjechałam ślicznego dalmatyńczyka, który wyskoczył z przydrożnych chaszczy.
Już nieco bliżej domu zauważyłam na ulicy jakieś zamieszanie, był dym i policja. W pierwsej chwili myślałam, że to pali się samochód, ale przejeżdżając obok tego zdarzenia, doszłam do wnioku, że to chyba jakiś bezdomny chciał się podpalić!
Później pojechałam do sklepu zrobić zakupy na wieczór;)
/
Kilka naciśnięć na pedały i już jestem za miastem. W pierwzsej kolejności przejeżdzam obwodnicę, następnie kanał i jużjestem właściwie na wsi.

Kanał© ememka
Następnie kierowałam się na południe, ostro pod górkę chcąc wrócić do domu okrężną drogą przez Wzgórza Pentland. Było naprawdę ciężko i choć kilometraż nie jest zawrotny to jednak trasa była wymagająca.
Na początek podjazd taką oto uliczką. Jak jest stroma widać po domach i ich dachach.

Stroma uliczka© ememka
Jednak to była dopiero przygrywka, napradę stromo miało byś dopiero za jakiś czas.
Po pokonaniu tego podjazdu, zatrzymałam się i przysiadłam na ławeczce, aby chwilę odpocząć i złapać oddech. Tuż obok znajdowała się tabliczka z informacją o istniejącym niegdyś w tym miejscu punkcie pobierania opłat za podróżowanie drogą prowadzącą do Edynburga, (coś jak obecne bramki na autostradach;))

Miejsce pobieranie myta© ememka
Ruszyłam dalej, początkowo krótki zjazd w dolinę rzeczki Leith...

Water of Leith© ememka
...a potem było piekło - długi i ciężki podjazd.

Ostro w dół© ememka
tę część mam już za sobą,
a przede mną dalsza część tego morderczego podjazdu

Podjazd© ememka
Namęczyłam się i nasapałam, podjazdy pokonywałam na kilka razy, ale podjechałam! :) Z każdym postojem podziwiałam widoki, które stawały się coraz piękniejsze i obszerniejsze, widać było całe miasto i szerokie okolice.
Ostatecznie jednak moja mozolna wspinaczka została sowicie wynagrodzona wspaniałym zjazdem prawie do samgo domu, jakieś 7km;)

Wietrzna okolica© ememka
Po drzewie widać jak tu wieje.

Drzewo© ememka
Na trasie było też trochę terenu, choć ten rower nie nadaje się na błotniste i kamieniste polne drogi, zdecydowanie preferuje równiutki asfalcik;) Na szczęście ten wyboisty i kamienisty odcinek nie był zbyt długi.
Jak już mówiłam, przejeżdżając obwodnicę miasta przekracza się granicę i momentalnie przenosimy się na wieś - pola, łąki i wszędobylskie owce.

Owieczki© ememka
Przejeżdzając przez góry mijałam dwa zbiorniki retencyjne, w których woda jest tak czysta (przynajmniej optycznie) i ma tak niesamowity, szmaragdowy kolor, że ma się do niej ochotę wskoczyć:) Swoją drogą jeziorka, mimo że sztuczne są bardzo urokliwe.

Jeziorko© ememka

Jezioro© ememka
Z tego miejsca rozpościerał się fantastyczny widok na najbardziej charakterystyczną górę w okolicy, a położoną w centrum Edynburga - Górę Artura, o kształcie leżącego lwa.

Widok na Artura© ememka
i zbliżenie, czyż nie przypomina lwa?

Arthur's SEat© ememka
Na zakonczenie kilka optymistycznych fotek, potwierdzających że wiosna jest tuż, tuż.

Żółte kwiatki© ememka

Przebiśniegi© ememka

Kokosowe kwiatki© ememka
Te ostatnie kolczaste krzaki, mają cudowne żółte kwiatki pachnące jak ciasteczka kokosowe - uwielbiam je.
Podczas dość karkołomnego zjazdu o mały włos nie rozjechałam ślicznego dalmatyńczyka, który wyskoczył z przydrożnych chaszczy.
Już nieco bliżej domu zauważyłam na ulicy jakieś zamieszanie, był dym i policja. W pierwsej chwili myślałam, że to pali się samochód, ale przejeżdżając obok tego zdarzenia, doszłam do wnioku, że to chyba jakiś bezdomny chciał się podpalić!
Później pojechałam do sklepu zrobić zakupy na wieczór;)
/
Serwis, zakupy i dookoła Artura
Niedziela, 12 lutego 2012 Kategoria Po miescie, Samotnie
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:03 | km/h: | 17.14 |
Pr. maks.: | 47.50 | Temperatura: | 8.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 170m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś postanowiłam wyczyścić nieco rower po piątkowej jeździe i udać się do serwisu, bo nieco zaniepokoiła mnie rdza wdzierająca się na ramę w okolicach dziurek do montowania bagażnika, ale tylko dwóch, wszytkie pozostałe otworki wyglądają w porząku. Niestety, aby to załatwić musiałam poczekać na menagera, bo akurat miał przerwę na lunch. Ten czas postanowiłam wykorzystać rowerowo i przejechać się po mieście. Początkowo nie miałam pomysłu gdzie pojechać i trochę się szwędałam to tu to tam, ale ostatecznie postanowiłam, że przejadę się w okolice góry Artura, bo strasznie mnie kusiły jej pięknie oświetlone zbocza. A gdy już byłam w jej okolicy, pomysłałam sobie, hmm czemu by nie objechać jej dookoła, a jest to nieco wymagający podjazd, choć asfaltowy;) Jak pomyślałam tak też uczyniłam;) Najpierw rewelacyjny zjazd, a później mozolne wspinanie się pod górę. Początkowo szło mi nienajgorzej, miałam "moc", niestety dość szybko uległa ona wyczerpaniu i później powoli i mozolnie wspinałam się na ten podjazd z minimalna prędkością. Ale udało się! Podjechałam! Następnie kolejny rewelacyjny zjazd i powrót do sklepu.
Pan zapewnił mnie, że to się zdarza, ale patrząc na moje niedowierzane i niezadowolenie, zaproponował że zrobi mi zaprawki. Zgodziłam i jeszcze poprosiłam, żeby zrobił mi to od ręki, a ja w tymczasie powłóczę się po sklepie (rowerowym oczywiście;)). Rower był dość szybko gotowy i to na tyle, że pan chodził po sklepie i mnie szukał chcąc mnie o tym poinformować:) A ja w sklepie upatrzyłam sobie cienkie rękawiczki, niestety nie są przeciwwiatrowe. Płacąc za nie zobaczyłam, że w plecaku z którym jeżdżę już od dobrych kilku lat, rozlazł się ekspres i to było motywem do zakupu plecaka, który oglądałam chwilę wcześniej obijając się po sklepie, początkowo nie miałam zamiaru go kupować, choć wpadł mi w oko. Plecaczek jest dość duży i pojemny, ma mnóstwo kieszonek, i schowków, można go w miarę potrzeb zmniejszyć lub powiększyć, a co najaważniejsze ma pożądny stelaż trzymający go z dala od pleców;) Zakup mam nadzieje dobry, ale nie pytajcie o cenę, bo chyba miałam chwilowe zaćmienie umysłu;)
Ponieważ wybierałam sie tylko do serwisu nie zabrałam aparatu, a wielka szkoda, bo oświetlone zbocza góry wyglądały wspaniale, poza tym widziałam kolejne oznaki wiosny - wychodzące z ziemi zółte krokusiki;)
/
Pan zapewnił mnie, że to się zdarza, ale patrząc na moje niedowierzane i niezadowolenie, zaproponował że zrobi mi zaprawki. Zgodziłam i jeszcze poprosiłam, żeby zrobił mi to od ręki, a ja w tymczasie powłóczę się po sklepie (rowerowym oczywiście;)). Rower był dość szybko gotowy i to na tyle, że pan chodził po sklepie i mnie szukał chcąc mnie o tym poinformować:) A ja w sklepie upatrzyłam sobie cienkie rękawiczki, niestety nie są przeciwwiatrowe. Płacąc za nie zobaczyłam, że w plecaku z którym jeżdżę już od dobrych kilku lat, rozlazł się ekspres i to było motywem do zakupu plecaka, który oglądałam chwilę wcześniej obijając się po sklepie, początkowo nie miałam zamiaru go kupować, choć wpadł mi w oko. Plecaczek jest dość duży i pojemny, ma mnóstwo kieszonek, i schowków, można go w miarę potrzeb zmniejszyć lub powiększyć, a co najaważniejsze ma pożądny stelaż trzymający go z dala od pleców;) Zakup mam nadzieje dobry, ale nie pytajcie o cenę, bo chyba miałam chwilowe zaćmienie umysłu;)
Ponieważ wybierałam sie tylko do serwisu nie zabrałam aparatu, a wielka szkoda, bo oświetlone zbocza góry wyglądały wspaniale, poza tym widziałam kolejne oznaki wiosny - wychodzące z ziemi zółte krokusiki;)
/
Przejażdżka po pracy
Piątek, 10 lutego 2012 Kategoria Do pracy, Po miescie, Samotnie
Km: | 29.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 37.00 | Temperatura: | 7.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś po pracy postanowiłam w końcu wybrać się na jakąś przejażdżkę, ponieważ już od bardzo dawna nigdzie nie jeździłam poza dojazdami do pracy. Nie mogłam się zdecydować dokąd pojechać, ostatecznie postanowiłam popedałować w okolice lotniska, a później jechać tam, gdzie mnie koła poniosą;) Pogoda nie była najlepsza, szaro-buro i ponuro (co widać po zdjęciach), w miarę ciepło, a co najważniejsze bezwietrznie (!) więc krótka przejażdżka była jak najbardziej wskazana.
I tak zwiedziłam tyły lotniska i część cargo, poobserwowałam lądujące i startujące samoloty i ruszyłam dalej.




Przejeżdżając obok wielkiego parku trafiłam na pierwsze oznaki wiosny.


Następnie zdecydowałam pojechać nad zatokę i okrężną drogą wrócić do domu. W dzielnicy Cramond, tuż nad zatoką znajdują się pozostałości fortu rzymskiego.





Następnie ruszyłam szeroką promenadą wzdłuż zatoki, odbiłam w wąską ścieżkę, przebiłam się przez potwornie zaśmiecone chaszcze i wjechałam na tradycyjną trasę, czyli ścieżkę rowerową.

Jazda o tej porze roku ma jedną zaletę, a może raczej wadę, wszystko widać, liście niczego nie ukrywają, czyli jednym słowem ukazuje się cały brud i śmietnik, widać jaką masę śmieci ludzie wywalają po prostu prosto w krzaki. Strasznie mnie to wkurza!
I na zkończenie, jeszcze kilka słów o odczuwaniu temperatury, jak napisałam było około 7 stopni (nas zatoką może nieco mniej) i właściwie było mi ciepło, a nawet gorąco w korpus i ręce, gdy wróciłam do domu koszulka była mokra, jednak straszniezmarzły mi stopy, szczególnie palce, które musiałam normalnie odmrażać sobie podczas kąpieli. Ech nie wiem jakie buty i skarpetki powinnam nosić:(
/
I tak zwiedziłam tyły lotniska i część cargo, poobserwowałam lądujące i startujące samoloty i ruszyłam dalej.

Cisza© ememka

Cargo© ememka

Lądowanie© ememka

Uliczka© ememka
Przejeżdżając obok wielkiego parku trafiłam na pierwsze oznaki wiosny.

Oznaki wiosny© ememka

Oznaki wiosny© ememka
Następnie zdecydowałam pojechać nad zatokę i okrężną drogą wrócić do domu. W dzielnicy Cramond, tuż nad zatoką znajdują się pozostałości fortu rzymskiego.

Fort rzymski© ememka

Wieża Cramond© ememka

Ujście rzeki© ememka

Wyspa Cramond© ememka

Rzeźba© ememka
Następnie ruszyłam szeroką promenadą wzdłuż zatoki, odbiłam w wąską ścieżkę, przebiłam się przez potwornie zaśmiecone chaszcze i wjechałam na tradycyjną trasę, czyli ścieżkę rowerową.

Promenada© ememka
Jazda o tej porze roku ma jedną zaletę, a może raczej wadę, wszystko widać, liście niczego nie ukrywają, czyli jednym słowem ukazuje się cały brud i śmietnik, widać jaką masę śmieci ludzie wywalają po prostu prosto w krzaki. Strasznie mnie to wkurza!
I na zkończenie, jeszcze kilka słów o odczuwaniu temperatury, jak napisałam było około 7 stopni (nas zatoką może nieco mniej) i właściwie było mi ciepło, a nawet gorąco w korpus i ręce, gdy wróciłam do domu koszulka była mokra, jednak straszniezmarzły mi stopy, szczególnie palce, które musiałam normalnie odmrażać sobie podczas kąpieli. Ech nie wiem jakie buty i skarpetki powinnam nosić:(
/
W poszukiwaniu lampek
Piątek, 23 grudnia 2011 Kategoria Po miescie
Km: | 6.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:20 | km/h: | 18.60 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzis juz nie szlam, do pracy, chcialam ten dzien spedzic na przygotowaniu do swiat, poszukiwaniu prezentow i lampek choinkowych, gdyz te ktorych uzywalam od lat wlasnie sie spalily. Objechalam kilka sklepow, ale wszystko wymiecione, puste polki, a mimo to nadal w sklepach tlumy;/ Ostatecznie nic nie kupilam i wrocilam do domu pichcic.
DEMOLITION
Niedziela, 25 września 2011 Kategoria Fotograficznie, Po miescie, W towarzystwie
Km: | 11.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:44 | km/h: | 15.00 |
Pr. maks.: | 29.20 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dziś wybraliśmy się na dość sporą atrakcję, którą zafundowało miasto Edynburg - wyburzenie 3 wieżowców.
Później podjechałam jeszcze na targi kamieni i koralików;)
Później podjechałam jeszcze na targi kamieni i koralików;)
DOORS OPEN DAY
Sobota, 24 września 2011 Kategoria Fotograficznie, Po miescie, W towarzystwie
Km: | 31.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:05 | km/h: | 14.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po raz kolejny miasto otworzyło przed publicznością drzwi ciekawych i niedostepnych dla zwykłych śmiertelników budynków. Postanowiłam je obejrzec, a po miesice poruszac sie oczywiście rowerkiem :)
Zdjecia wkrotce...
Zdjecia wkrotce...