ememkablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(55)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ememka.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2012

Dystans całkowity:415.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:22
Średnia prędkość:17.03 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma podjazdów:1220 m
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:15.37 km i 0h 54m
Więcej statystyk

Do i z pracy

Poniedziałek, 20 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 9.50 Km teren: 0.00 Czas: 00:26 km/h: 21.92
Pr. maks.: 36.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Wieczorem silny wiatr w plecy - nieomalze frunelam do domu;)

Do i z pracy + Lidl

Piątek, 17 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy, Towarowo
Km: 12.30 Km teren: 0.00 Czas: 00:38 km/h: 19.42
Pr. maks.: 32.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Pozniej wybralam sie do Lidla, bo mialy byc jakies fajne roslinki:) Kupilam dwie wiszace doniczki i w drodze do domu przyozdobilam nimi kierownice:) Oprocz tego kupilam tez wage lazienkowa, oliwe, tortellini i chyba to wszystko :)

Do i z pracy

Czwartek, 16 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 9.60 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 19.86
Pr. maks.: 32.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.

Do i z pracy

Środa, 15 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 9.50 Km teren: 0.00 Czas: 00:30 km/h: 19.00
Pr. maks.: 34.00 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Rano jakos tak chlodno, po poludniu nienaturalnie cieplo i witerznie.

Do i z pracy

Wtorek, 14 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 9.60 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 19.86
Pr. maks.: 33.50 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Do pracy po rowerowym weekendzie (relacja mam nadzieje wkrotce;)), ech szkoda ze tak szybko sie skonczyl:(

Do Dunfermline i do domu

Poniedziałek, 13 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: 44.00 Km teren: 0.00 Czas: 03:08 km/h: 14.04
Pr. maks.: 50.00 Temperatura: 17.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 440m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Ruszylismy dosc wczesnie.

Zwijanie obozu © ememka


Czekala nas przeprawa przez gory, no dobra wzgorza;) Po przejechaniu kilku kilometrow, zrobieniu niewielkich zakupow w malym miasteczku zaczal sie podjazd, przez kilka ladnych kilometrow droga piela sie do gory i do gory, chwilami jechalam chwilami pchalam, mialam jakas taka slabosc w nogach;( na dodatek pogoda sie pogorszyla, zachmurzylo sie, temperatura spadla, a ostatecznie, juz na zjezdzie, zaczelo podac. Meczace wspinanie sie pod gorke wynagradzaly oczywiscie widoczki, byly by jeszcze lepsze gdyby nie nisko wiszace chmury, w ktore w najwyzszych partiach nawet wjechalismy.

Zarośnięty słupek © ememka


Potem zaczal sie cudowny, dlugi i szybki zjazd;) To chyba najfajniesza czesc wycieczki. Pedzac z gorki zatrzymalismy sie przy rzeczce gdzie bylo rozbitych kilka namiotow (czemu nam nie udalo sie znalezc takiej fajnej mijscowki? :( a takze w oddali widzielismy wode przelewajaca sie z zapory - swietny widok;)

Na kolejnym odcinku drogi, znowu pofalowanym, gora - dol, gora - dol, doszlam do perfekcji w podjezdzaniupod te upierdliwe gorki:)

Ostatecznie skonczyly sie one w miejscowosci Selina, gdzie wbilismy sie na sciezke rowerowa powstala w miejscu dawnej linii kolejowej biegnacej po polnocnej stronie zatoki od miasteczka Alloa az do Dunfermline. Sciezka jest bardzo fajna, gladka, rowna, asfaltowa, lecz na odcinku, ktorym jechalismy, minimalnie, ale nieustannie wznosi sie lekko do gory. Bylam lekko zmeczona i predkosc mialam taka jakbym podjezdzalam pod normalna stroma gorke. Lecz nagle niezauwazalnie wyplaszczylo sie, lub nawet zaczelo byc lekko z gorki, bo niezmieniajac sily pedalowania zaczelam jechac dwa razy szybciej:)

Ścieżka rowerowa po północnej stronie zatoki Forth © ememka


Sciezka sie skonczyla, wyladowalismy w centrum miasta, jeszcze tylko kilka zakretow, karkolomny zjazd i dojezdzamy na stacje. Patrze, ze na peronie stoi sporo ludzi, podejrzewam ze pewnie zaraz bezdie pociag. Ruszamy wiec szybkim kroczkiem w dol przejsciem podziemnym (na szczescie bez schodow), wtaczamy sie na peron, okazuje sie ze pociag bedzie za minutke:) (na szczescie byl o te minutke spozniony, bo inaczej moglby nam uciec sprzed nosa;) ). Pol godziny pozniej bylismy w Edi, jeszcze tylko drobne zakupy piwko i pizza i relaksujemy sie w domu.

Posdsumowujac, wycieczke uwazam za bardzo udana, pogoda dopisala i mimo pewnych zawirowan z namiotem udalo nam sie zobaczyc to co planowalismy, a nawet ciut wiecej;) Rowery spisaly sie dobrze, nie zlapalismy zadnej gumy, z mojego roweru (Revolution) ostatniego dnia dwa razy spadl lancuch, na najmniejszym przelozeniu co chyba swiadczy o jego zuzyciu;/ trzeba to sprawdzic. Natomiast ja na Giancie cala trase przejechalam na najwiekszym przednim przelozeniu, poniewaz nie zdazylam tego naprawic przed weekendem;) Dlatego tez jestem dodatkowo dumna z mocy swoich nog;)
Wrocilismy nieco zmeczeni i troche obolali, ale to takie przyjemne pamiatki pokonanej drogi.

/

PS. Przepraszam za brak polskich literek

Zdobywanie kolajnych zamków

Niedziela, 12 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: 54.30 Km teren: 0.00 Czas: 03:50 km/h: 14.17
Pr. maks.: 49.30 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 410m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Rano wyspani, wypoczeci i swiezutcy ruszylismy na zamek Elcho. Najpierw trzeba bylo sie wspiac na obrzeza miasta - polozonego w dolinie rzeki. Waska droga prowadzaca do zamku, a polozona miedzy polami byla mocno pofalowana, co chwila do gory i do dolu, do gory i do dolu, a na sam koniec w dol do zamku w doline rzeki. Do samego zamku dojrzedza sie przez jakas farme i czyjesc podworko:)

Sam zamek robi niesamowite wrazenie;) Jest duzy, dobrze zachowany, z ogromna iloscia pomieszczen, schodow, zakamarkow i co chyba dla niego najbardziej charakterystyczne - dużą ilością ustępów;)

Elcho Castle © ememka


Elcho Castle © ememka


Elcho Castle © ememka


Kuchenny kominez w zamku Elcho © ememka


Po zwiedzeniu zamku ruszylismy w droge powrotna do Perth na zakupy. Trzeba bylo sie wspiac pod te gorki z ktorych wczesniej tak milo sie zjezdzalo, ale pozniej ponownie czekal nas swietny zjazd do miasta;)
W Perth udalismy sie na glowna ulice handlowa, gdzie zajrzalam do wszytkich sklepow turystycznych w liczbie trzech. Oprocz szpilek nabylam koszulke, polara i mape;) Jednym slowem szlanstwo zakupowe;) Jedank tak zaopatrzeni moglismy spokojnie ruszac dalej nie przejmujac sie juz gdzie nas noc zastanie.

Ponieważ mial to byc wyjazd "zamkowy" ruszylismy w kierunku kolejnego, tym razem byl to palac - Scone Palace.

Wielkie drzewa © ememka


Scone Palace © ememka


Ogromna sekwoja © ememka


Labirynt © ememka


Po zwiedzeniu palacu jak i calych wlosci ruszylismy spowrotem do Perth, przeprawilismy sie na druga strone rzeki i ruszylismy sciezka rowerowa wzdluz jej brzegu. przejechalismy tak ladnych pare kilometrow, omijajac w ten sposob miasto i kierujac sie do kolejnego, bardzo ciekawego zamku. Obecnie jest to jeden zamek, lecz początkowo byly to dwie oddzielne budowle, odlegle od siebie o okolo 3 metry. Wybudowano je w zwiazku z jakimis rodzinnymi niesnaskami, cala rodzina nie chciala mieszkac pod jednym dachem dlatego wybudowala oddzielny zamek. W pozniejszm okresie oba zamki polaczono dobudowka. Wszystkie te czesci sa dobrze widoczne na zdjeciu.

Ścieżka rowerowa w Perth wzdłuż rzeki Tay © ememka


Huntingtower castle © ememka


Z tego miejsca zaczelismy powoli zamykac nasza petle zawracajac na poludnie ie powoli kierujac sie spowrotem w strone Dunfermline skad nastepnego dnia mielismy zlapac powrotny pociag do Edynburga. Nie byl to jednak koniec pedalowania na ten dzien, jechalismy jescze spory kawalek, rozgladajac sie za odpowiednim miejscem do ropzbicia namiotu. Tutaj to jednak nielatwe. Wszedzie otaczaly nas pola lub pastwiska, natomiast lasy jakie sie w tej okolicy zdarzaly byly bardzo ponura, przygnebiajace, drzewa byly w nich strasznie stloczone, ze na dno lasu nie docierala najmniejsza chocby ilosc swaitla. Inne z kolei, neico zadsze mialy bardzo nierowne i wilgootne podloze. Brak w nich polanek, czy lesnych duktow, rpzecinek czy chociazby drog przeciw pozarowych. Co wiecej wszystkie sa pogrodzone, a to murek a to siatka, a to drut. Wejsc do nich to nielada wyczyn. Jadac tak, rozgladalam sie i obserwowalam te lasy i chyba wszystkie kojarzyly mi sie z Mroczna PUszcza zaprezentowana przez Tolkiena. Co wiecej przygladajac sie tym drzewom chyba rozumiem skad u wziely sie te wszystkie lesne potwory;) Tutejsze lasy sa bowiem jak zywcem wyjete z powiesci Tolkiena. Wloczac sie po tych lasach i szukajac miejsca na nocleg trafilismy na pozostalosci dawnego rzymskiego punktu kontrolnego na wale/murze, ktory niegdys tedy oprzebiegal. Droga ktora jechalimy nazywa sie Roman Road i jest idealnie prosta. Rzymianie to jednak potrafili drogi budowac:)
Coz, jednak w tej okolicy nie znalezlismy miejsca na nocleg, ruszylismy dalej. Widzielismy kilka fajnych miejsc, ale trawka byla na nich tak ladnie przystrzyzona, ze jakos tak glupio bylo spac nieomalze u kogos na podworku. Ostatecznie, juz nieco zdesperowani znalezlismy wjazd na jakies pole - nieuzytek, moze jakies gruzowisko czy zwalowisko, ale porosniete trawa, zasloniete od drogi dosc wysoka skarpa, wydawalo sie OK. Rozbilismy namiot, zaczelismy palaszowac kolacje, rozpalilismy grila, jedlismy kielbaski i pilismy piwko. Jak sie po chwili okazalo rozbilismy sie w poblizu linii kolejowej, na szczescie pociagi nie jezdzily zbyt czesto;)

Obóz i kolacja © ememka


W nocy sporo padalo i troche sie obawialam o namiot, gdyz byl to jego chrzet bojowy na deszcz, ale przetrwal go bardzo dobrze, nic nam na glowy nie padalo i na szczescie nie podmylo. Ja jednak bardzo zle spalam, najpierw niemogloam zasnac, nasluchiwalam odglosow okolicy, potem sluchalam deszczu i zastanawialam sie czy namiot nie przemaka, a na dodatek ulozylam sie na jakiejs strasznej nierownosci - koleinie, ktorych sporo bylo na tym polu i nie moglam znalezc sobie miejsca;/ W koncu sen mnie jednak zmozyl. Troche pospalam, ale rano obudzil mnie przejezdzajacy pociag. Zarzadzilam wiec pobudke, sniadanie, zwijanie obozu i ruszanie w dalsza droge - do domu;)



PS. Przepraszam za brak polskich literek.

Zamki Regionu Perthshire

Sobota, 11 sierpnia 2012 Kategoria Długodystansowo, W towarzystwie, Po Szkocji
Km: 67.50 Km teren: 0.00 Czas: 04:23 km/h: 15.40
Pr. maks.: 47.00 Temperatura: 21.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 370m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
W koncu udalo sie zorganizowac trzydniowy weekend, zebrac sie i pojechac na wycieczke. Plany byly rozne ostatecznie padlo na zwiedzanie zamkow i rekreacyjne krazenie po perthshire.
Wstalismy rano, spakowalismy sie i ruszylismy. Postanowilismy podjechac pociagiem do Dunfermline, aby zaoszczedzic sobie czasu i kilometrow, na dojechanie do tego miejsca. W Dunfermline zaczela sie nasza wycieczka, stad ruszylismy na polnoc w kierunku jeziora Leven, gdzie znajdowal sie pierwszy zamek. Ten odcinek drogi nie byl zbyt interesujacy, raczej płaski, wśród pól, a droga biegła nieomalże wzdłuż autostrady;/
Dojechalismy do jeziora, na srodku ktorego znajduje sie zamek Lochleven. Plynie sie na niego niewielka lodka. Na wysepce mozna sie pokrecic, zwiedzic zamek, zrobic sobie piknik, jednym slowem co kto lubi, a miejsce jest bardzo urokliwe;)

Lochleven Castle © ememka


Lochleven Castle © ememka


Lochleven Castle © ememka


Lochleven castle © ememka


Wieża na zamku Lochleven © ememka


Mur Lochleven castle © ememka


Ja taka nieśmiała;) © ememka


Po wizycie na zamku podjechalismy do miasteczka w poszukiwaniu mapy regionu (tym razem bylam zupelnie nieprzygotowana do tej wycieczki, ale jescze sie okaze ze to nie koniec przygod i niespodzianek) oraz zrobic zapas wody. Z mapa byl nijaki problem bo w miasteczku nie bylo zadnej informacji turystycznej, ani ksiegarni, czy innego sklepu turystycznego. Jednak udalo upatrzec mi sie jedna w jakims skelpie "ze wszystkim" ;)
Po zalatwieniu tych spraw i zdobyciu mapy, wrocilismy nad jezioro i ruszylismy sciezka rowerowa, biegnaca jego brzegiem. Jazda ta drozka byla bardzo spokojna, choc ze wzgledu na weelend i piekna pogode byla nieco zatloczona. Jednak jazda nad jeziorem wsrod lak, drzew, z dala od samochodow jest naprawde wspaniala.

Ścieżka nad jeziorem Leven © ememka


Po pewnym czasie musielismy jednak z niej zjechac, kierujaca sie dalej na polnoc do nastepnego zamku. Wjechalismy na urocza, boczna droge, prowadzaca prosto jak strzala przez zyzne pola i łąki, ulozone szachownicowo, na pofalowanym terenie - kolory tej mozaiki byly niesamowite, niby zielone i jasnobrazowe, jednak kazde pole w innym odcieniu.

Droga przed siebie © ememka


Czas żniw © ememka


Górki przy trasie © ememka


I tak sobie jechalismy i jechalismy przed siebie ta wspaniala droga, az dojechalismy do jakiegos miasteczka, nie wiedzialam co to za mijesce, poniewaz mapa mi sie skonczyla;) Ale zapytalismy jakiegos miejscowego ktoredy na zamek i pan uprzejmie i szczegolowo nas pokierowal;)
Kolejny kilkukilometrowy odcinek musielismy przejechac wzdluz dosc ruchliwej drogi, na szczescie biegla wzdluz niej sciezka/chodnik, dzieki czemu jechalo sie przyjemnie, spokojnie i bezstresowo.

Ścieżka rowerowa wzdłuż ruchliwej drogi © ememka


Nastepnie skrecilismy w prawo i po kolejnych kilku kilometrach i lekkich podjazdach naszym oczom ukazal sie piekny zamek, dumnie stojacy na wzgorzu.

Balvaird Castle © ememka


Balvaird Castle © ememka


Ruszylismy dalej kierujac sie na kolejny zamek i jednoczesnie rozgladajac sie juz za jakims miejscem na nocleg.

Jedziemy sobie jedziemy, kierujemy sie w strone zamku polozonego nad rzeka, rozgladamy sie za jakas polanka, a mnie nagle olsniewa...
Niestety nie jest to olsnienie pozytywne, wrecz przeciwnie, wiesci sa bardzo zle. Nie bedzie nocowania pod namiotem, bo nie ma przy nim szpilek! A bez sledzi stal nie bedzie;/ Przypomnialo mi sie to jakos nagle. Gdy pakowalam go ostatnio w ogrodku, po tym jak sie suszyl juz wtedy nie namierzylam w worku sledzi, jednak namiot spakowalam, wrzucilam do kanciapki, zapominajac o poszukaniu i dolozeniu szpilek do wora;/ A pakujac sie rano chwycilam namiot, absolutnie nie pamiętając o tym ze jest niekomoletny! No zalamka:(
Jedyne wyjscie, to poszukiwanie jakiegos noclegu pod dachem - B&B. Skierowalismy sie wiec w strone Perth, do ktorego mielismy zaledwie kilka kilometrow.
Po drodze przyszlo mi jescze do glowy, ze mimo ze bylo pozno i zwykle sklepy napewno beda zamkniete, to mozna zajrzec do Tesco (o ile sie na nie natkniemy) i zobaczyc czy nie maja takich turystycznych rzeczy. Tesco owszem znalezlismy, bylo akurat przy wjezdzie do miasta, niestety zadnych turystycznych gadzetow nie bylo;( Ruszylismy w strone centrum i naszczescie szybko udalo nam sie znalezc niedrogie B&B. Ale dzieki temu mielismy normalne lozka, TV i moglismy wziasc prysznic;) Ech tak to skonczyl sie ten obfity w atrakcje i wydarzenia dzien;)

/

PS. Przepraszam za brak polskich znaków.

Bym sie zabila

Piątek, 10 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.70 Km teren: 0.00 Czas: 00:34 km/h: 18.88
Pr. maks.: 33.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Zakupy. Relaks w ogrodku.
Dzis juz na moim wspanialym rowerku i nowych (starych) oponkach:)

Jednak po wczorajszej zmianie opon nie zapielam hamulcow, mialam to zrobic rano. Jednak rano bylam tak podekscytowana tym ze mam znowu jezdze na swoim rowerze oraz ze mam takie piekne, nowe, wspaniale opony i ruszylam z kopyta...

Jade po asfaltowym chodniku, lekko nachylonym, wzdluz budynku, a potem murku, po chwili musze zahamowac bo czeka mnie skret o 90st, a na wprost mur. Troszke sie rozpedzialm, chce zahamowac, naciskam klamki i ....nic... Miekko sie wcisnely, a ja pedze dalej, chwila grozy i szybkiego przemyslenia jak tu wyhamowac, a jechalam naprawde dosc szybko, gladki asfalt, lekko z gorki, no i te nowe, napompowane opony...
Juz oczami wyobrazni widze jak wmaslam sie w ten mur...
Jak sie zatrzymac???
Mam...
Pozstanowilam hamowac noga, pomoglo, znacznie zwolnilam i nie wyrznelam w murek, ale przezylam chwile grozy. Troche mnie stopa bolala i podeszwa pewnie sie nieco starla, ale oszczedzilam siebie i rower.

Ech, czlowiek to glupi jest naprawde!!!

Do i z praca + sprawunki

Czwartek, 9 sierpnia 2012 Kategoria Do pracy
Km: 17.50 Km teren: 0.00 Czas: 01:00 km/h: 17.50
Pr. maks.: 31.40 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Giant Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.
Po pracy pojechalam prosto do fryzjera, poniewaz nadszedl najwyzszy czas zrobic cos z kudlami.
Pozniej, wieczorem, niesiona chyba energia z nowej fryzury pojechalam do sklepu oddac polke, ktora kupilam w weekend, poniewaz okazala sie za waska ;/
Wieczorem naprawialam rower, wymienialam opony i okazalo sie ze w starym rowerze, ktory stal w kacie nieuzywany od ponad dwoch lat (po zimowej jezdzie i kolizji, zardzewialy do granic mozliwosci - nie moglam srub od kol odkrecic, takie byly zardzewiale!) mam wspaniale prawie nowe opony Schwable Marathon!!! :) Coz nie ma jak byc spostrzegawczym! :) No i teraz olsnilo mnie czemu swego czasu zaplacilam tak duzo za ich wymiane detki i nowe opony ;)
No, ale mam piekne oponki, mam nadzieje ze to stanie im nie zaszkodzilo i ze posluza mi przez dluzszy czas. Zobaczymy czy sa faktycznie takie nieprzebijalne;)

kategorie bloga

Moje rowery

Giant 2573 km
Revolution 6341 km
Mieszczuch 839 km

szukaj

archiwum