Wpisy archiwalne w kategorii
Okolice Edi
Dystans całkowity: | 2029.25 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 125:16 |
Średnia prędkość: | 16.20 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2752 m |
Liczba aktywności: | 41 |
Średnio na aktywność: | 49.49 km i 3h 03m |
Więcej statystyk |
Bangour Village Hospital
Piątek, 30 września 2011 Kategoria Fotograficznie, Okolice Edi, Samotnie
Km: | 58.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:16 | km/h: | 17.97 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Po pracy postanowiłam wybrać się na przejażdżkę. Plany były inne, ale ostatecznie pojechałam powłóczyć się po starym kompleksie szpitalnym. Wszyske budynki sa co prawda zablokowane i nie można do nich wejść, jednak obszar ten stanowi wspaniały teren spacerowy.
Ścieżka rowerowa© ememka
Parking rowerowy© ememka
Bangour Village Hispital© ememka
Bangour Village Hospital© ememka
Komin© ememka
Sklep© ememka
Budynek szpitalny© ememka
Budynek szpitalny© ememka
Przystanek© ememka
Jesiennie© ememka
Praca i ku słońcu do zamku Blackness
Wtorek, 26 lipca 2011 Kategoria Do pracy, Okolice Edi, Po miescie, Samotnie
Km: | 59.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:08 | km/h: | 18.83 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 19.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak co dzień do pracy, ale pogoda była tak piękna, że po odbębnieniu swoich 7,5h postanowiłam wybrać się na wycieczkę. Podjechałam tylko do Tesco po suchy prowiant i wodę i ruszyłam na zachód. Jechało się wyśmienicie, lekki wiaterek w plecy, słonce w twarzy i ciepło.
Pierwotnie planowałam dojechać do Bo’ness, jednak w trakcie jazdy nieco skróciłam trasę bo było w sumie dość późno, a wieczorem i tak nie ma tam nic ciekawego bo ciuchcia nie jeździ Postanowiłam dojechać do zamku Blackness (Czarność) położonego nad samą zatoką.
I tak pedałowałam sobie na zachód, najpierw wzdłuż dość ruchliwej drogi wylotowej z Edynburga, ale to najszybsza opcja, aby wyjechać z miasta i ma swoje uroki, np. można obserwować lądujące/startujące samoloty, gdyż biegnie równolegle do pasa startowego.
Po jakimś czasie odbiłam w boczną drogę i zaczęłam zwiedzać, miałam zamiar popstrykać trochę zdjęć, bo pogoda była super i oświetlenie wyśmienite, niestety mój mały aparacik zaczął się buntować i raz działał raz nie, nie wiem czy to kwestia baterii czy to jego ostatnie chwile. Także niestety zdjęć mam mało, a szkoda bo ciekawe miejsca mijałam.
Najpierw postanowiłam pojechać skrótem, ale trasa ta była oznaczona jako ścieżka piesza. Minęłam remontowany zamek, a następnie ścieżka gdzieś zniknęła i musiałam przedzierać się przez pole golfowe, uważnie rozglądając się za nisko przelatującymi piłeczkami Udało się pokonać tę przeszkodę, następnie bocznymi drogami ruszyłam w stronę zatoki i zamku. Choć już trochę jeździłam po tych okolicach, to za każdym razem znajduję jakąś nową fajną drogę
Dojechałam do zamku, było ostro z górki, tu zrobiłam sobie chwilę odpoczynku, przejrzałam mapę zastanawiając się jaką drogą wracać. Nie chciałam jechać po śladach, żeby zobaczyć coś innego. Upatrzyłam ciekawą ścieżkę biegnącą wzdłuż brzegu zatoki aż do South Queensferry i do mostów, a stamtąd pojechać tradycyjnie ścieżką rowerową do domu.
Trasa okazała się fantastyczna – szeroka ścieżka biegła przez las (!) wspinając się i opadając, klucząc po lesie. Przecina ona posiadłość Hopetun House, gdzie widziałam niesamowite stado sarenek, biegające sobie luzem po terenie posiadłości;)
">Sarenki
<a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie,202352,stado-sarenek.html">[/url]
Dalej już znaną mi z innej wycieczki trasą wzdłuż zatoki do South Queensferry i dalej ścieżką do centrum Edynburga, tak jak przewidywałam przejechanie tego odcinka zajęło mi niecałą godzinę;)
Koło domu w otwartym jeszcze sklepie kupiłam sobie piwko na ugaszenie pragnienia i relaksu po tej spontanicznej wycieczce.
Ku słońcu© ememka
Pierwotnie planowałam dojechać do Bo’ness, jednak w trakcie jazdy nieco skróciłam trasę bo było w sumie dość późno, a wieczorem i tak nie ma tam nic ciekawego bo ciuchcia nie jeździ Postanowiłam dojechać do zamku Blackness (Czarność) położonego nad samą zatoką.
I tak pedałowałam sobie na zachód, najpierw wzdłuż dość ruchliwej drogi wylotowej z Edynburga, ale to najszybsza opcja, aby wyjechać z miasta i ma swoje uroki, np. można obserwować lądujące/startujące samoloty, gdyż biegnie równolegle do pasa startowego.
Gotowy do startu© ememka
Po jakimś czasie odbiłam w boczną drogę i zaczęłam zwiedzać, miałam zamiar popstrykać trochę zdjęć, bo pogoda była super i oświetlenie wyśmienite, niestety mój mały aparacik zaczął się buntować i raz działał raz nie, nie wiem czy to kwestia baterii czy to jego ostatnie chwile. Także niestety zdjęć mam mało, a szkoda bo ciekawe miejsca mijałam.
Najpierw postanowiłam pojechać skrótem, ale trasa ta była oznaczona jako ścieżka piesza. Minęłam remontowany zamek, a następnie ścieżka gdzieś zniknęła i musiałam przedzierać się przez pole golfowe, uważnie rozglądając się za nisko przelatującymi piłeczkami Udało się pokonać tę przeszkodę, następnie bocznymi drogami ruszyłam w stronę zatoki i zamku. Choć już trochę jeździłam po tych okolicach, to za każdym razem znajduję jakąś nową fajną drogę
Dojechałam do zamku, było ostro z górki, tu zrobiłam sobie chwilę odpoczynku, przejrzałam mapę zastanawiając się jaką drogą wracać. Nie chciałam jechać po śladach, żeby zobaczyć coś innego. Upatrzyłam ciekawą ścieżkę biegnącą wzdłuż brzegu zatoki aż do South Queensferry i do mostów, a stamtąd pojechać tradycyjnie ścieżką rowerową do domu.
Blackness Castle© ememka
Mosty na zatoce© ememka
Trasa okazała się fantastyczna – szeroka ścieżka biegła przez las (!) wspinając się i opadając, klucząc po lesie. Przecina ona posiadłość Hopetun House, gdzie widziałam niesamowite stado sarenek, biegające sobie luzem po terenie posiadłości;)
Ścieżka przez las© ememka
Drogowskaz© ememka
Hopetoun House© ememka
">Sarenki
<a href="http://photo.bikestats.eu/zdjecie,202352,stado-sarenek.html">
Stado sarenek© ememka
Stado sarenek© ememka
Stado sarenek© ememka
Dalej już znaną mi z innej wycieczki trasą wzdłuż zatoki do South Queensferry i dalej ścieżką do centrum Edynburga, tak jak przewidywałam przejechanie tego odcinka zajęło mi niecałą godzinę;)
Mosty© ememka
Koło domu w otwartym jeszcze sklepie kupiłam sobie piwko na ugaszenie pragnienia i relaksu po tej spontanicznej wycieczce.
Po Królestwie Fife
Niedziela, 3 lipca 2011 Kategoria Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 37.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:41 | km/h: | 13.86 |
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 23.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rekreacyjnie po Królestwie Fife
Korzystając z pięknej pogody, rzadko tutaj spotykanej, postanowiłam wybrać się na lajtową przejażdżkę w towarzystwie, aby zregenerować siły po wczorajszym wyczynie. Postanowiliśmy wybrać się na drugą stronę zatoki. Podjechaliśmy trochę pociągiem, aby zaoszczędzić sobie jakichś 30km pedałowania i naszą wycieczkę zaczęliśmy z Inverkeithing. Ruszyliśmy ścieżką rowerową nad samym brzegiem zatoki. Początkowo wije się ona przez senne małe „miasteczko sypialnie”, położone nad samym brzegiem zatoki. A swoją drogą fajnie tak mieszkać i mieć dosłownie dwa kroki do brzegu, widok na zatokę, mosty i Edynburg po drugiej stronie Po pewnym czasie natrafiamy na ruiny małego kościółka św. Brygidy, położonego nad samym brzegiem.
Następnie wspaniała szeroka ścieżka, niestety z nieco wydziobanego asfaltu, prowadzi przez łąki i pola, wzdłuż golfowiska i wyprowadza nas w centrum małego miasteczka Aberdour, gdzie znajdują się ruiny zamku. Tu kupujemy piwko i na zamku, na trawce urządzamy sobie popas. Słonko świeci, trawka milo chłodzi, gdzieś w dole szumi strumyk, cisza i spokój. Jednym słowem sielanka
Aby nie jechać główną droga, która prowadzi ścieżka rowerowa nr 76, znajdujemy alternatywną ścieżkę pieszą i postanawiamy nią jechać. Szlak ten to właściwie wąski dukcik wciśnięty między siatkę ogradzająca torowisko, a murek ogradzający coś innego;) jest wąsko, ciasno, rośliny chcące zawłaszczyć sobie przestrzeń, szczególnie długie pędy jeżyn, chlaszczą nas po rekach, nogach, a czasami twarzach, ale nie dajemy się temu i jedziemy trochę na złamanie karku lekko pochyłym szlakiem.
Aż w końcu wypadam na brzeg plaży i dalej ścieżka poprowadzona jest nad sama woda, wspina się i opada w zależności od ukształtowania brzegu, który w wielu miejscach jest tu skalisty.
W pewnym miejscu napotykamy świetny wodospadzik
Kawałek dalej malutki tunel, który przeprowadza ścieżkę pod torami kolejowymi.
W każdej miejscowości, która mijamy nad brzegiem zatoki wylegują się dzikie tłumy; dzieci, a czasami także dorośli pluszcza się w wodzie, choć nie wchodzą chyba dalej niż do pasa;)
I nam udało się zjechać na jedną z takich plaż, która podczas odpływu stanowi wielką piaszczystą łachę, jednak w czasie przypływu, który miał miejsce, gdy tam byliśmy, znaczna jej część jest anektowana przez morze. My również pospacerowaliśmy po plaży i pomoczyliśmy nogi, woda chłodna, ale chyba nie zimniejsza niż w Bałtyku;) za to na brzegu jak i w wodzie było mnóstwo meduz, także trzeba było uważnie stąpać, aby na jakąś nie wdepnąć, nie wiadomo czy były parzące :/
Łażąc po plaży i zachwycając się głębokim błękitem nieba (tak rzadko tu spotykanym), widokiem Edynburga po drugiej stronie zatoki, i innymi zjawiskami występującymi na plaży, spijaliśmy kolejne piwko;)
Po tym jakże przyjemnym przerywniku, ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy dojechać do Kirkcaldy i stamtąd złapać pociąg powrotny do Edynburga.
Ostatni odcinek trasy prowadził dość ruchliwa droga, ale mimo tego nie było żadnych problemów, za to zjazd do Kirkcaldy był wspaniały, ta prędkość, wiatr we włosach, łzy w oczach – cos wspaniałego;)
W Kirkcadly na promenadzie zjedliśmy lody, przy okazji dochodząc do wniosku ze w tym mieście jest więcej ziomków niż tubylców;) zastanawia mnie, co Polacy robią w takich małych miastach?
Rozważając tę kwestię, pojechaliśmy zwiedzić ruiny małego zamku położonego na wysokim brzegu zatoki, niestety otoczonego nowoczesna zabudowa w tym jakimiś paskudnymi wieżowcami;/
Chwilę się tam pokręciliśmy i postanowiliśmy kierować się na dworzec i do domu. Na pociąg czekaliśmy niecałe pół godziny, a czas ten upłynął nam na wygrzewaniu się w słońcu;)
/
Korzystając z pięknej pogody, rzadko tutaj spotykanej, postanowiłam wybrać się na lajtową przejażdżkę w towarzystwie, aby zregenerować siły po wczorajszym wyczynie. Postanowiliśmy wybrać się na drugą stronę zatoki. Podjechaliśmy trochę pociągiem, aby zaoszczędzić sobie jakichś 30km pedałowania i naszą wycieczkę zaczęliśmy z Inverkeithing. Ruszyliśmy ścieżką rowerową nad samym brzegiem zatoki. Początkowo wije się ona przez senne małe „miasteczko sypialnie”, położone nad samym brzegiem zatoki. A swoją drogą fajnie tak mieszkać i mieć dosłownie dwa kroki do brzegu, widok na zatokę, mosty i Edynburg po drugiej stronie Po pewnym czasie natrafiamy na ruiny małego kościółka św. Brygidy, położonego nad samym brzegiem.
Ruiny kościółka© ememka
Następnie wspaniała szeroka ścieżka, niestety z nieco wydziobanego asfaltu, prowadzi przez łąki i pola, wzdłuż golfowiska i wyprowadza nas w centrum małego miasteczka Aberdour, gdzie znajdują się ruiny zamku. Tu kupujemy piwko i na zamku, na trawce urządzamy sobie popas. Słonko świeci, trawka milo chłodzi, gdzieś w dole szumi strumyk, cisza i spokój. Jednym słowem sielanka
Gołębnik© ememka
Aby nie jechać główną droga, która prowadzi ścieżka rowerowa nr 76, znajdujemy alternatywną ścieżkę pieszą i postanawiamy nią jechać. Szlak ten to właściwie wąski dukcik wciśnięty między siatkę ogradzająca torowisko, a murek ogradzający coś innego;) jest wąsko, ciasno, rośliny chcące zawłaszczyć sobie przestrzeń, szczególnie długie pędy jeżyn, chlaszczą nas po rekach, nogach, a czasami twarzach, ale nie dajemy się temu i jedziemy trochę na złamanie karku lekko pochyłym szlakiem.
Ścieżka© ememka
Aż w końcu wypadam na brzeg plaży i dalej ścieżka poprowadzona jest nad sama woda, wspina się i opada w zależności od ukształtowania brzegu, który w wielu miejscach jest tu skalisty.
Ścieżka rowerowa© ememka
W pewnym miejscu napotykamy świetny wodospadzik
Wodospad© ememka
Kawałek dalej malutki tunel, który przeprowadza ścieżkę pod torami kolejowymi.
Tunelik na ścieżce rowerowej© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
W każdej miejscowości, która mijamy nad brzegiem zatoki wylegują się dzikie tłumy; dzieci, a czasami także dorośli pluszcza się w wodzie, choć nie wchodzą chyba dalej niż do pasa;)
Szkocja plaża© ememka
I nam udało się zjechać na jedną z takich plaż, która podczas odpływu stanowi wielką piaszczystą łachę, jednak w czasie przypływu, który miał miejsce, gdy tam byliśmy, znaczna jej część jest anektowana przez morze. My również pospacerowaliśmy po plaży i pomoczyliśmy nogi, woda chłodna, ale chyba nie zimniejsza niż w Bałtyku;) za to na brzegu jak i w wodzie było mnóstwo meduz, także trzeba było uważnie stąpać, aby na jakąś nie wdepnąć, nie wiadomo czy były parzące :/
Łażąc po plaży i zachwycając się głębokim błękitem nieba (tak rzadko tu spotykanym), widokiem Edynburga po drugiej stronie zatoki, i innymi zjawiskami występującymi na plaży, spijaliśmy kolejne piwko;)
Po tym jakże przyjemnym przerywniku, ruszyliśmy dalej. Postanowiliśmy dojechać do Kirkcaldy i stamtąd złapać pociąg powrotny do Edynburga.
Ostatni odcinek trasy prowadził dość ruchliwa droga, ale mimo tego nie było żadnych problemów, za to zjazd do Kirkcaldy był wspaniały, ta prędkość, wiatr we włosach, łzy w oczach – cos wspaniałego;)
W Kirkcadly na promenadzie zjedliśmy lody, przy okazji dochodząc do wniosku ze w tym mieście jest więcej ziomków niż tubylców;) zastanawia mnie, co Polacy robią w takich małych miastach?
Promenada w Kirkcaldy© ememka
Rozważając tę kwestię, pojechaliśmy zwiedzić ruiny małego zamku położonego na wysokim brzegu zatoki, niestety otoczonego nowoczesna zabudowa w tym jakimiś paskudnymi wieżowcami;/
Ruiny zamku© ememka
Ruiny zamku© ememka
Chwilę się tam pokręciliśmy i postanowiliśmy kierować się na dworzec i do domu. Na pociąg czekaliśmy niecałe pół godziny, a czas ten upłynął nam na wygrzewaniu się w słońcu;)
/
Nowa linia kolejowa i ścieżka rowerowa
Sobota, 2 lipca 2011 Kategoria Długodystansowo, Fotograficznie, Okolice Edi, Samotnie, Po Szkocji
Km: | 128.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:19 | km/h: | 17.49 |
Pr. maks.: | 42.50 | Temperatura: | 22.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
W końcu pokonałam magiczna liczbę 100km;)
A zaczęło sie całkiem niewinnie - piękna pogoda, słonecznie cieplo i bezwietrzenie!!! co zdarza się tu naprawdę rzadko.
Obudziłam się wcześnie, jak na sobotę, bo już przed 8. Zaczęłam się szykować, bo miałam wielką ochotę pojeździć. W międzyczasie plany uległy pewnym zmianom i okazało sie, że może uda mi się pojechać w towarzystwie - niestety nie udało się i jak zwykle popedałowałam samotnie. Postanowiłam pojechać w stronę Glasgow i zobaczyć jak wygląda nowopowstała linia kolejowa oraz ścieżka rowerowa, która była zamknięta podczas mojej ubiegłorocznej wycieczki z Glasgow do Edynburga. Jednak najpierw musiałam tam dojechać... Postanowiłam w miarę możliwości unikać dużych podjazdów.
Z Edynburga wyjechałam wzdłuż kanału, ponieważ jest to najprostsza, najbardziej przyjemna i co najważniejsze płaska trasa;)
W ten sposób dojechałam do Broxburn i tam postanowiłam znaleść ścieżkę, która poprowadzi mnie do Livingston, gdzie chciałam wjechać na ścieżkę krajową nr 75 i nią kierować się w stronę Glasgow i zwiedzić jej nowy odcinek. Jednak po wyjechaniu z Broxburn, kierując się drogowskazami, nie trafiłam na planowaną ścieżkę, ale najpierw na ślepy zaułek, a następnie na inną ścieżkę, która jednak prowadziłą do Livingston. Miałam tylko nadzieję, że w tym miasteczku się nie pogubie, jak to miało miejsce poprzednim razem, kiedy się tam znalazłam;) Miasteczko to, to jakaś chora wizja planisty - urbanisty. Składa się z calej masy małych jednopiętrowych szeregowców, bardzo brzydkich na dodatek, a między nimi wiedzie cała masa ciągów pieszo - rowerowych, taka swoista utopia, w których łatwo się pogubić, ale jednocześbnie można przejechać całe, dość rozległe miasteczko i ominąć wszyskie ulice. Ścieżki poprowadzone są tunelami pod ulicami, lub kładkami nad nimi, krzyżują się, przecinają, plączą. Jednym słowem miasteczko - utopia rowerowa, jednak jeśli ktoś nie zna samego miasta, gdzie są jakie miejsca, oznakowanie na nic się nie zdaje:(
Jednakże ostatecznie udało mi sie odnaleść sieżkę rowerową nr 75, ktorą jechałam przez kolejne lkadziesiąt kilometrów. Ścieżka jest niesamowita, wije się przez miasto, ale w końcu wyprowadza z niego, wijąc się wśród krzaków, a w pewnym momencie był nawet lasek;) Ścieżka asfaltowa, szeroka, wolna od ruchu samochodowego, można jedynie czerpać przyjemność z jazdy;)
Po wyjechaniu z miasta, ścieżka wije się i kluczy, najpierw objerzdża jakaś destylarnie whisky, o ogromnej powierzchni, widać tylk hangary i trochę beczek na zewnątz, a w pewnym momencie bardzo ładnie zalatywało jakimś alkoholem;)
Dalej ścieżka kluczy przez jakieś nieużytki i ugory, jak wyczytałam z mapy powstała w miejscu dawnych linii kolejowych, najprawdopodobniej wyzyworzących urobek z istniejących tu niegdyś kopalni. A i czy wspomniałam, że ścieżka jest cały czas asfaltowa, bez żadnych ubytków? :)
W końcu dojechałam do Bathgate, gdzie zaczyna się wspomniany wcześniej nowy odcienek kolei i nowa ścieżka rowerowa.
To jest jednak w tym kraju zadziwiające, że w przeciwieństwie do innych krajów, gdzie zamyka się, teoretycznie nierentowne linie kolejowe, tu otwiera się nowe. I taka właśnie sytuacja miała miejsce tutaj. Niegdys istaniała tutaj linia kolejowa, jednak kilkadziesią lat temu została zamnknięta, jako mało wykorzystana. Cała infrastruktura została zlikwidowana, a w jej miejscu powstała ścieżka rowerowa. I tak było do zeszłego roku kiedy to zlikwidowano ścieżke, a na jej miesce ponownie położono tory, wybudowano stacje kolejowe, dzięki czemu powstała druga linia łącząca Edynburg z Glasgow. Podczas tej budowy nie zapomniano na szczęście o rowerzystach i budując nową linię kolejową wybudowano także nową ścieżkę rowerową z prawdziwego zdarzenia:) Nowe tory położono między Bathgate a Airdrie, odległe o nieco powyżej 22km, na tym odcinku powstała także szeroka, asfaltowa ścieżka rowerowa. Wolna od ruchu samochodowego i nie kolidująca z linią kolejową. Na marginesie dodam, że wszystkie linie kolejowe, na całej swojej długości są ogrodzone. Ścieżką tą, jak i całą infrastrukturą jestem po prostu oczaraowana, zachwycona i pełna entuzjazmy, dlatego też pedałowałam i pedałowałam i wcale nie miałam zamiaru zawracać;) To było jak jazda po fajnej bocznej drodze, z tym tylko że miało się pewność, że nie spotkamy żadnego szalonego kierowcy;)
W bardzo z francuska brzmiącej miejscowości Caldercruix, odbiłam z tej wspaniałej ścieżki rowerowej i skierowałam się na północ, stopniowo zawracając ku domowi, na liczniku bowiem było już ponad 60km.
Jechałam i jechałam aż dojechałam do...
Następnie, przeglądając mapę i starając się wybrać najbardziej optymalną drogę powrotną postanowiłam wrócić scieżką wzdłuż kanału. Wydała mi sie ona najlepsza, a z miejsca w którym się znajdowałam, także jedyna. Była to długa i męcząca jazda. W sumie całą trasę nad kanałem można uznać za jazdę terenową. Ścieżka z jakiegoś tłucznia, na dodatek na koniec dlugiej trasy nie bardzo mi służyła. Po 90 km byłam już naprawdę zmęczona, bolały mnie nogi (uda i nieco kolana i ścięgna pod kolanami), bolał mnie kręgosłup, mimo że dziś nie miałam plecaka, jedynie aparat, całą resztę rzeczy miałam w sakwach;) i co najważniejsze i najbardziej uciążliwe, strasznie bolał mnie tyłek:/ pod koniec tak że nie wiedziałam jak usiąść;/ Nie mam pojęcia jak możliwe jest przejechanie 200, 400 nie wspominając już o 500km na jednym siedzeniu;) Chyba mają tyłki z żelaza;)
Ale pomijając to wszystko jestem zmęczona i nieco obolała, ale bardzo zadowolona z mojego dzisiejszego wyczynu;) Mam nadzieję, że uda mi się pokonać więcej takich dystansów;)
/
A zaczęło sie całkiem niewinnie - piękna pogoda, słonecznie cieplo i bezwietrzenie!!! co zdarza się tu naprawdę rzadko.
Obudziłam się wcześnie, jak na sobotę, bo już przed 8. Zaczęłam się szykować, bo miałam wielką ochotę pojeździć. W międzyczasie plany uległy pewnym zmianom i okazało sie, że może uda mi się pojechać w towarzystwie - niestety nie udało się i jak zwykle popedałowałam samotnie. Postanowiłam pojechać w stronę Glasgow i zobaczyć jak wygląda nowopowstała linia kolejowa oraz ścieżka rowerowa, która była zamknięta podczas mojej ubiegłorocznej wycieczki z Glasgow do Edynburga. Jednak najpierw musiałam tam dojechać... Postanowiłam w miarę możliwości unikać dużych podjazdów.
Dziwna roslina© ememka
Z Edynburga wyjechałam wzdłuż kanału, ponieważ jest to najprostsza, najbardziej przyjemna i co najważniejsze płaska trasa;)
W ten sposób dojechałam do Broxburn i tam postanowiłam znaleść ścieżkę, która poprowadzi mnie do Livingston, gdzie chciałam wjechać na ścieżkę krajową nr 75 i nią kierować się w stronę Glasgow i zwiedzić jej nowy odcinek. Jednak po wyjechaniu z Broxburn, kierując się drogowskazami, nie trafiłam na planowaną ścieżkę, ale najpierw na ślepy zaułek, a następnie na inną ścieżkę, która jednak prowadziłą do Livingston. Miałam tylko nadzieję, że w tym miasteczku się nie pogubie, jak to miało miejsce poprzednim razem, kiedy się tam znalazłam;) Miasteczko to, to jakaś chora wizja planisty - urbanisty. Składa się z calej masy małych jednopiętrowych szeregowców, bardzo brzydkich na dodatek, a między nimi wiedzie cała masa ciągów pieszo - rowerowych, taka swoista utopia, w których łatwo się pogubić, ale jednocześbnie można przejechać całe, dość rozległe miasteczko i ominąć wszyskie ulice. Ścieżki poprowadzone są tunelami pod ulicami, lub kładkami nad nimi, krzyżują się, przecinają, plączą. Jednym słowem miasteczko - utopia rowerowa, jednak jeśli ktoś nie zna samego miasta, gdzie są jakie miejsca, oznakowanie na nic się nie zdaje:(
Ścieżka rowerowa pod© ememka
Kładka rowerowa© ememka
Kładka rowerowa© ememka
Kierunkowskaz© ememka
Drogowskazy© ememka
Jednakże ostatecznie udało mi sie odnaleść sieżkę rowerową nr 75, ktorą jechałam przez kolejne lkadziesiąt kilometrów. Ścieżka jest niesamowita, wije się przez miasto, ale w końcu wyprowadza z niego, wijąc się wśród krzaków, a w pewnym momencie był nawet lasek;) Ścieżka asfaltowa, szeroka, wolna od ruchu samochodowego, można jedynie czerpać przyjemność z jazdy;)
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
Kwiatek© ememka
Ścieżka rowerowa - dalszy ciąg© ememka
Po wyjechaniu z miasta, ścieżka wije się i kluczy, najpierw objerzdża jakaś destylarnie whisky, o ogromnej powierzchni, widać tylk hangary i trochę beczek na zewnątz, a w pewnym momencie bardzo ładnie zalatywało jakimś alkoholem;)
Dalej ścieżka kluczy przez jakieś nieużytki i ugory, jak wyczytałam z mapy powstała w miejscu dawnych linii kolejowych, najprawdopodobniej wyzyworzących urobek z istniejących tu niegdyś kopalni. A i czy wspomniałam, że ścieżka jest cały czas asfaltowa, bez żadnych ubytków? :)
Ścieżka rowrowa przez odłogi© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
W końcu dojechałam do Bathgate, gdzie zaczyna się wspomniany wcześniej nowy odcienek kolei i nowa ścieżka rowerowa.
To jest jednak w tym kraju zadziwiające, że w przeciwieństwie do innych krajów, gdzie zamyka się, teoretycznie nierentowne linie kolejowe, tu otwiera się nowe. I taka właśnie sytuacja miała miejsce tutaj. Niegdys istaniała tutaj linia kolejowa, jednak kilkadziesią lat temu została zamnknięta, jako mało wykorzystana. Cała infrastruktura została zlikwidowana, a w jej miejscu powstała ścieżka rowerowa. I tak było do zeszłego roku kiedy to zlikwidowano ścieżke, a na jej miesce ponownie położono tory, wybudowano stacje kolejowe, dzięki czemu powstała druga linia łącząca Edynburg z Glasgow. Podczas tej budowy nie zapomniano na szczęście o rowerzystach i budując nową linię kolejową wybudowano także nową ścieżkę rowerową z prawdziwego zdarzenia:) Nowe tory położono między Bathgate a Airdrie, odległe o nieco powyżej 22km, na tym odcinku powstała także szeroka, asfaltowa ścieżka rowerowa. Wolna od ruchu samochodowego i nie kolidująca z linią kolejową. Na marginesie dodam, że wszystkie linie kolejowe, na całej swojej długości są ogrodzone. Ścieżką tą, jak i całą infrastrukturą jestem po prostu oczaraowana, zachwycona i pełna entuzjazmy, dlatego też pedałowałam i pedałowałam i wcale nie miałam zamiaru zawracać;) To było jak jazda po fajnej bocznej drodze, z tym tylko że miało się pewność, że nie spotkamy żadnego szalonego kierowcy;)
Nowa Ścieżka Rowerowa© ememka
Nowa linia kolejowa i ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżka rowerowa po horyzont© ememka
Ścieżka rowerowa po horyzont© ememka
W bardzo z francuska brzmiącej miejscowości Caldercruix, odbiłam z tej wspaniałej ścieżki rowerowej i skierowałam się na północ, stopniowo zawracając ku domowi, na liczniku bowiem było już ponad 60km.
Jechałam i jechałam aż dojechałam do...
California© ememka
Następnie, przeglądając mapę i starając się wybrać najbardziej optymalną drogę powrotną postanowiłam wrócić scieżką wzdłuż kanału. Wydała mi sie ona najlepsza, a z miejsca w którym się znajdowałam, także jedyna. Była to długa i męcząca jazda. W sumie całą trasę nad kanałem można uznać za jazdę terenową. Ścieżka z jakiegoś tłucznia, na dodatek na koniec dlugiej trasy nie bardzo mi służyła. Po 90 km byłam już naprawdę zmęczona, bolały mnie nogi (uda i nieco kolana i ścięgna pod kolanami), bolał mnie kręgosłup, mimo że dziś nie miałam plecaka, jedynie aparat, całą resztę rzeczy miałam w sakwach;) i co najważniejsze i najbardziej uciążliwe, strasznie bolał mnie tyłek:/ pod koniec tak że nie wiedziałam jak usiąść;/ Nie mam pojęcia jak możliwe jest przejechanie 200, 400 nie wspominając już o 500km na jednym siedzeniu;) Chyba mają tyłki z żelaza;)
Ale pomijając to wszystko jestem zmęczona i nieco obolała, ale bardzo zadowolona z mojego dzisiejszego wyczynu;) Mam nadzieję, że uda mi się pokonać więcej takich dystansów;)
Symbol Szkocji© ememka
Źrebak© ememka
128km© ememka
Oblewanie rekordu;)© ememka
/
Po pracy na Mosty
Piątek, 13 maja 2011 Kategoria Do pracy, Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 45.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:53 | km/h: | 15.78 |
Pr. maks.: | 48.00 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano jak co dzień do pracy. Pogoda była całkiem ładna, poza dość silnym wiatrem. Postanowiłam wyciągnąć towarzysza na wycieczkę. Umówiliśmy się u mnie pod pracą, ale w efekcie wyjechałam po niego znaczną część drogi. W pierwszej kolejności podjechaliśmy jeszcze na pocztę odebrać przesyłkę, w której był uchwyt do aparatu. Następnie zahaczyliśmy o Tesco, ponieważ byliśmy strasznie głodni i spragnieni, bo od rana nie zdążyliśmy nic zjeść;/ W końcu udało się wyruszyć. Wyjechaliśmy z miasta na zachód pod obwodnicą, następnie bocznymi drogami w kierunku lotniska. Po pewnym czasie dojechaliśmy jednak do głównej drogi wylotowej z miasta, na szczęście wzdłuż niej biegnie chodnik/ścieżka rowerowa, ale hałas panuje tam straszny. Nieco dalej, z kładki dla pieszych, obserwowaliśmy pas startowy i wzbijające się do lotu samoloty.
Po tym postoju i zjedzeniu kanapek ruszyliśmy dalej, bardzo fajną ścieżką rowerową powstałą w miejscu dawnej linii kolejowej.
Liania ta należała do North British Railway Company. na tym odcinku łączyła Edynburg z South Queensferry, miasteczkiem, w ktorym, jak sugeruje nazwa, przez podand 9 stuleci funkcjonowała przeprawa promowa. Odcinek między Ratho a Queensferry ma 6,5 mili długości i został otwarty w 1868 roku, a w 1878 przedłużony do Portu Edgar. Kiedy most kolejowy na zatoce został otwarty w 1890, ruch pasażerski do Quensferry i na prom całkowicie zamarł.
Ścieżka jest wolna od ruchu ulicznego i biegnie między szpalerem drzew, momentami ma się wrażenie, że jest się w naturalnym, zielonym tunelu.
Na kolejnym krótkim postoju i wygrzewaniu się na słońcu, została podjęta decyzja jak jedziemy dalej, czy odbijamy na drogę, objeżdżamy lotnisko i kierujemy się do domu, czy też jedziemy dalej w stronę zatoki, zobaczyć panoramę mostów. Towarzysz zdecydował się na mosty (super, w końcu trochę dłuższa traska będzie;)) i ruszyliśmy.
Trasa dalej prowadziła ścieżką rowerową - nasypem dawnej linii kolejowej
W końcu, jadąc bardzo spacerowym tempem dojechaliśmy w miejsce z którego rozpościera się wspaniały widok na mosty nad zatoką Forth.
Droga powrotna, tradycyjnie, ścieżką rowerową, całkowicie wolna od ruchu samochodowego
W drodze do domu zdecydowaliśmy się na zakup obiadu na wynos (Take-away), tym razem padło na kuchnię indyjską, którą bardzo lubimy. Obżarliśmy się wręcz niestosownie, ale było takie pyszne;)
Po tej wycieczce, nie wiedzieć czemu, czułam się jakoś dziwnie zmęczona i obolała. Może dlatego, że musiałam jechać powoli, zupełnie nie w swoim tempie, aby dotrzymać „kroku” towarzyszowi;)
"/
Rowery dwa© ememka
Po tym postoju i zjedzeniu kanapek ruszyliśmy dalej, bardzo fajną ścieżką rowerową powstałą w miejscu dawnej linii kolejowej.
Liania ta należała do North British Railway Company. na tym odcinku łączyła Edynburg z South Queensferry, miasteczkiem, w ktorym, jak sugeruje nazwa, przez podand 9 stuleci funkcjonowała przeprawa promowa. Odcinek między Ratho a Queensferry ma 6,5 mili długości i został otwarty w 1868 roku, a w 1878 przedłużony do Portu Edgar. Kiedy most kolejowy na zatoce został otwarty w 1890, ruch pasażerski do Quensferry i na prom całkowicie zamarł.
Ścieżka jest wolna od ruchu ulicznego i biegnie między szpalerem drzew, momentami ma się wrażenie, że jest się w naturalnym, zielonym tunelu.
Zielony tunel© ememka
Ścieżka rowerowa© ememka
Na kolejnym krótkim postoju i wygrzewaniu się na słońcu, została podjęta decyzja jak jedziemy dalej, czy odbijamy na drogę, objeżdżamy lotnisko i kierujemy się do domu, czy też jedziemy dalej w stronę zatoki, zobaczyć panoramę mostów. Towarzysz zdecydował się na mosty (super, w końcu trochę dłuższa traska będzie;)) i ruszyliśmy.
Rower tez ma popas© ememka
Nowe zębatki© ememka
Trasa dalej prowadziła ścieżką rowerową - nasypem dawnej linii kolejowej
Ścieżka rowerowa© ememka
Ścieżynka rowerowa© ememka
W końcu, jadąc bardzo spacerowym tempem dojechaliśmy w miejsce z którego rozpościera się wspaniały widok na mosty nad zatoką Forth.
Rowey dwa i mosty dwa© ememka
Ja, dwa rowery i dwa mosty© ememka
Droga powrotna, tradycyjnie, ścieżką rowerową, całkowicie wolna od ruchu samochodowego
W drodze do domu zdecydowaliśmy się na zakup obiadu na wynos (Take-away), tym razem padło na kuchnię indyjską, którą bardzo lubimy. Obżarliśmy się wręcz niestosownie, ale było takie pyszne;)
Po tej wycieczce, nie wiedzieć czemu, czułam się jakoś dziwnie zmęczona i obolała. Może dlatego, że musiałam jechać powoli, zupełnie nie w swoim tempie, aby dotrzymać „kroku” towarzyszowi;)
"/
Aberdour Castle
Sobota, 26 lutego 2011 Kategoria Fotograficznie, Okolice Edi, Samotnie
Km: | 36.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:12 | km/h: | 16.55 |
Pr. maks.: | 36.40 | Temperatura: | 12.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 190m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzis postanowilam wybrac sie na wycieczke:) Pogoda piekna, choc wiatr poczatkowo mnie troche odstraszal i nieco zwlekalam, w zwiazku z czym wyszlam z domu dopiero o 13. Postanowilam wybrac sie do zamku po drugiej stronie zatoki.
Poczatek trasy, do mostu na zatoce, tradycyjny i myslalam, ze nie bedzie na tej trasie zadnych problemow. Okazalo sie jednak, ze ogarnela mnie jakas taka niemoc, ze pokonanie najmniejszego podjazdu bylo duzym wyzwaniem. Dojechanie do mostu zabralo mi sporo czasu, ale to miedzy innymi przez postoje i robienie zdjec.
Po przejechaniu mostu znalazlam sie w "Krolestwie Fife" (cos jak nasze wojewodztwo;)) tutaj troszke sie pogubilam, bo przeoczylam znak, a nie mialam mapy:( bardzo nie lubie wybrac sie gdzies bez mapy:( tak wiec mialam goraca linie z pilotem, ktory siedzial przy kompie i sledzil trase, ktora chcialam jechac na
Po skorygowaniu trasy, wjechalam na super sciezke rowerowa, biegnaca tuz nad zatoka. W Dalgety Bay miejscowosci - sypialni, tuz nad woda staly sliczne domki, mniejsze i wieksze, a niektore na prawde wielkie i wypasione, na podjezdzie 4 furki w tym Maserati;) ah niektorym to sie powodzi;) Nastepnie trasa kluczyla przez rozlegle osiedle, nagle sciezka skreca w jakas waska sciezke miedzy dwoma domami i wije sie wzdluz zatoki, jade sobie jade, a tu nagle wylaniaja sie przede mna piekne kamienne ruiny jakiegos starego kosciolka, polozonego nad samym brzegu zatoki.
Po kilku fotkach ruszylam dalej szeroka asfaltowa alejka biegnaca pomiedzy polami. W zwiazku z piekna pogoda, bylo na niej dosc tloczno: spacerowicze, biegacze, starsi ludzie z kijkami, dzieci na rowerach lub hulajnogach, ludzie z psami, rowerzysci, jednym slowem wrecz tloczno;) Ale sciezka bardzo urokliwa, nastepnie natknelam sie na pole takich bialych kwiatkow, niestety nie wiem jak one sie nazywaja ;( (czy to przebisniegi?)
Nastepnie jeszcze troche pedalowania, dolek, gorka, pole golfowe i w koncu dojechalam do Aberdour - celu mojej wycieczki. Udalam sie na zamek, ale dotarlam tam o 16,10 a zamek do 16:(
Pokrecilam sie chwilke, ale pani byla jakas niemila i mnie wypraszala, wiec zawinelam sie i udalam sie na pobliski dworzec. Okazalo sie, ze pociag do Edynburga bedzie za 20min, postanowilam wiec poczekac. Bylo dosc pozno, a ja czulam sie taka zmeczona, ze pozwolilam sobie na te odrobine luksusu;)
Nie wiem czemu mnie tak strasznie wykanczaja podjazdy:( Jestem pewna ze po plaskim moglabym jechac i jechac, pewnie stukalabym setki, jak niektorzy tutaj, ale niestety na tych szkockich pagorkach po 30km mam dosc:(
PS. Pocieszajace jest to, ze w moim nowym rowerze mam wygodne siodelko, nic mnie nie boli, nie uwiera ani nie doskwiera i tyleczek nie boli;)
Poczatek trasy, do mostu na zatoce, tradycyjny i myslalam, ze nie bedzie na tej trasie zadnych problemow. Okazalo sie jednak, ze ogarnela mnie jakas taka niemoc, ze pokonanie najmniejszego podjazdu bylo duzym wyzwaniem. Dojechanie do mostu zabralo mi sporo czasu, ale to miedzy innymi przez postoje i robienie zdjec.
Kucyk© ememka
Kucyki© ememka
Kudlata bestia© ememka
Konskie oko© ememka
Nozdrza© ememka
Przebisniegi© ememka
Przebisniegi© ememka
Przebisnieg© ememka
Forth Road Bridge© ememka
Forth Road Bridge© ememka
Na moscie© ememka
Po przejechaniu mostu znalazlam sie w "Krolestwie Fife" (cos jak nasze wojewodztwo;)) tutaj troszke sie pogubilam, bo przeoczylam znak, a nie mialam mapy:( bardzo nie lubie wybrac sie gdzies bez mapy:( tak wiec mialam goraca linie z pilotem, ktory siedzial przy kompie i sledzil trase, ktora chcialam jechac na
Po skorygowaniu trasy, wjechalam na super sciezke rowerowa, biegnaca tuz nad zatoka. W Dalgety Bay miejscowosci - sypialni, tuz nad woda staly sliczne domki, mniejsze i wieksze, a niektore na prawde wielkie i wypasione, na podjezdzie 4 furki w tym Maserati;) ah niektorym to sie powodzi;) Nastepnie trasa kluczyla przez rozlegle osiedle, nagle sciezka skreca w jakas waska sciezke miedzy dwoma domami i wije sie wzdluz zatoki, jade sobie jade, a tu nagle wylaniaja sie przede mna piekne kamienne ruiny jakiegos starego kosciolka, polozonego nad samym brzegu zatoki.
Ruiny kosciolka© ememka
Ruiny kosciolka© ememka
Ruiny© ememka
Miejsce kontemplacji© ememka
Po kilku fotkach ruszylam dalej szeroka asfaltowa alejka biegnaca pomiedzy polami. W zwiazku z piekna pogoda, bylo na niej dosc tloczno: spacerowicze, biegacze, starsi ludzie z kijkami, dzieci na rowerach lub hulajnogach, ludzie z psami, rowerzysci, jednym slowem wrecz tloczno;) Ale sciezka bardzo urokliwa, nastepnie natknelam sie na pole takich bialych kwiatkow, niestety nie wiem jak one sie nazywaja ;( (czy to przebisniegi?)
Pole przebisniegow© ememka
Pole przebisniegow© ememka
Nastepnie jeszcze troche pedalowania, dolek, gorka, pole golfowe i w koncu dojechalam do Aberdour - celu mojej wycieczki. Udalam sie na zamek, ale dotarlam tam o 16,10 a zamek do 16:(
Aberdour Castle© ememka
Aberdour Castle© ememka
Na przestrzal© ememka
Golebnik© ememka
Miejsce piknikowe© ememka
Pokrecilam sie chwilke, ale pani byla jakas niemila i mnie wypraszala, wiec zawinelam sie i udalam sie na pobliski dworzec. Okazalo sie, ze pociag do Edynburga bedzie za 20min, postanowilam wiec poczekac. Bylo dosc pozno, a ja czulam sie taka zmeczona, ze pozwolilam sobie na te odrobine luksusu;)
Dworzec© ememka
Nie wiem czemu mnie tak strasznie wykanczaja podjazdy:( Jestem pewna ze po plaskim moglabym jechac i jechac, pewnie stukalabym setki, jak niektorzy tutaj, ale niestety na tych szkockich pagorkach po 30km mam dosc:(
PS. Pocieszajace jest to, ze w moim nowym rowerze mam wygodne siodelko, nic mnie nie boli, nie uwiera ani nie doskwiera i tyleczek nie boli;)
Pierwsza dluzsza wycieczka
Piątek, 28 stycznia 2011 Kategoria Do pracy, Okolice Edi
Km: | 43.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:23 | km/h: | 18.04 |
Pr. maks.: | 36.50 | Temperatura: | 5.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
W czwartek prognoza pogody na piatek przedstawiala sie bardzo obiecujaco, nastawilam sie wiec na jakas wycieczke po pracy.
Jednak, gdy rano otworzylam oczy, bylo pochmurno, zawiodlam sie, jednak przygotowalam sie do popoludniowej wycieczki, majac nadzieje ze w ciagu dnia sie wypogodzi. No i faktycznie, kiedy siedzialam za biurkiem bylo pogodnie i slonecznie, jednak tylko do momentu kidy wyjszlam z pracy, czyli do 14, zachmurzylo sie, bylo ciemno i ponuro, niezbyt przyjemnie sie jezdzilo:( Ale bylam tak spragniona jakiejs dalszej wycieczi, ze powiedzialam sobie "trudno", co tam pogoda, najwazniejsze ze bylo sucho i o dziwo bezwietrznie!
Bylo dosc chlodno, okolo 4st C, jakos trudno dopasowac mi ubrania do tej pogody. W korpusik jest mi dosc cieplo, troche wieje mi jednak po szyi i musze stawiac sobie kolnierz od kurtki i szczelnie sie nim owijac;) Problem jest tez z glowa, a glownie uszami. Z gola glowa bylo mi zdecydowanie za zimno - szczegolnie w uszy, jednak gdy zalozylam opaske (polarowa) bylo mi za goraco, zdjelam ja, ale bez niej uszy marzly mi momentalnie;( Jednak najwiekszym bledem, czy tez niedopatrzeniem, bylo zalozenie tylko jednej pary skarpetek i to cienkich:( Prydalyby sie jakies cieplutkie welniane, bo w polowie drogi mialam tak strasznie zmarzniete stopy, ze nie czulam palcow i powaznie sie obawialam czy sobie ich calkiem nie odmrozilam. Na szczescie po powrocie do domu stosunkowo szybko odtajaly;)
Co do jazdy i mojej formy, to musze przyznac ze troche sie zalamalam:( Jezdze co prawda codziennie do pracy, niestety aktualnie nie mam na trasie zadnych podjazdow i gdy dzis mialam pokonac pare dosc stromych podjazdow, okazalo sie ze w ogole nie mam sily:( Ledwo pokonywalam minimalne wzniesienia - wniosek jest jeden trzeba jezdzic wiecej po pagorkach, ktorych tu na (nie)szczescie nie brakuje;)
Ach no i najwazniejsza sprawa, bo przeciez to byla pierwsza dluzsza jazda nowym rowerkiem;) Jezdzi sie wspaniale, jak juz pisalam w ktoryms z pierwszych wpisow, lekko (o ile nie jest pod gorke), gladko, plynnie i wygodnie. Nieco obawialam sie o moje siedzenie, poniewaz rower ma raczej meskie i twarde siodelko, ja nie mialam ani "pieluchy" ani silikonowego pokrowca na siodelko, ale pupci w ogole nie czulam tzn. nic mnie nie bolalo;) czyli wszystko jest jak najbardziej OK:)
Na zakonczenie jeszcze kilka slow o sytuacji na drogach;) gdy jechalam bocznymi drogami wszsytko bylo ok, ruch minimalny i sama przyjemnosc z jazdy, niestety w drodze powrotnej musialam jechac jeda z glowniejszych tras, a co za tym idzie intensywnie uczeszczanych:( Na szczescie wzdluz niej byl dosc pozadny chodnik, ktorym moglam jechac z zadowalajaca predkoscia;) Ruch na dordze byl niesamowity - nieprzerwany sznur samochodow:( nie lubie tego nie mowie o niedogodnosciach jazdy, ale chalas jest przy tym tak straszny ze nie ma zadnej przyjemnosci z jazdy, wrecz przeciwnie - ogromna irytacja, dodac nalezy do tego moje straszne wyczulenie na wszelki halas:( brrrr - koszmar:(
/
PS. Trasa na mapce jest nieco inna niz z licznika poniewaz nie wrysowalam na niej skoku na poczte i do pracy, aby zostawic tam przesylke oraz malego bladzenia, bo oczywiscie pogubilam sie troszeczke;)
Jednak, gdy rano otworzylam oczy, bylo pochmurno, zawiodlam sie, jednak przygotowalam sie do popoludniowej wycieczki, majac nadzieje ze w ciagu dnia sie wypogodzi. No i faktycznie, kiedy siedzialam za biurkiem bylo pogodnie i slonecznie, jednak tylko do momentu kidy wyjszlam z pracy, czyli do 14, zachmurzylo sie, bylo ciemno i ponuro, niezbyt przyjemnie sie jezdzilo:( Ale bylam tak spragniona jakiejs dalszej wycieczi, ze powiedzialam sobie "trudno", co tam pogoda, najwazniejsze ze bylo sucho i o dziwo bezwietrznie!
Bylo dosc chlodno, okolo 4st C, jakos trudno dopasowac mi ubrania do tej pogody. W korpusik jest mi dosc cieplo, troche wieje mi jednak po szyi i musze stawiac sobie kolnierz od kurtki i szczelnie sie nim owijac;) Problem jest tez z glowa, a glownie uszami. Z gola glowa bylo mi zdecydowanie za zimno - szczegolnie w uszy, jednak gdy zalozylam opaske (polarowa) bylo mi za goraco, zdjelam ja, ale bez niej uszy marzly mi momentalnie;( Jednak najwiekszym bledem, czy tez niedopatrzeniem, bylo zalozenie tylko jednej pary skarpetek i to cienkich:( Prydalyby sie jakies cieplutkie welniane, bo w polowie drogi mialam tak strasznie zmarzniete stopy, ze nie czulam palcow i powaznie sie obawialam czy sobie ich calkiem nie odmrozilam. Na szczescie po powrocie do domu stosunkowo szybko odtajaly;)
Co do jazdy i mojej formy, to musze przyznac ze troche sie zalamalam:( Jezdze co prawda codziennie do pracy, niestety aktualnie nie mam na trasie zadnych podjazdow i gdy dzis mialam pokonac pare dosc stromych podjazdow, okazalo sie ze w ogole nie mam sily:( Ledwo pokonywalam minimalne wzniesienia - wniosek jest jeden trzeba jezdzic wiecej po pagorkach, ktorych tu na (nie)szczescie nie brakuje;)
Ach no i najwazniejsza sprawa, bo przeciez to byla pierwsza dluzsza jazda nowym rowerkiem;) Jezdzi sie wspaniale, jak juz pisalam w ktoryms z pierwszych wpisow, lekko (o ile nie jest pod gorke), gladko, plynnie i wygodnie. Nieco obawialam sie o moje siedzenie, poniewaz rower ma raczej meskie i twarde siodelko, ja nie mialam ani "pieluchy" ani silikonowego pokrowca na siodelko, ale pupci w ogole nie czulam tzn. nic mnie nie bolalo;) czyli wszystko jest jak najbardziej OK:)
Na zakonczenie jeszcze kilka slow o sytuacji na drogach;) gdy jechalam bocznymi drogami wszsytko bylo ok, ruch minimalny i sama przyjemnosc z jazdy, niestety w drodze powrotnej musialam jechac jeda z glowniejszych tras, a co za tym idzie intensywnie uczeszczanych:( Na szczescie wzdluz niej byl dosc pozadny chodnik, ktorym moglam jechac z zadowalajaca predkoscia;) Ruch na dordze byl niesamowity - nieprzerwany sznur samochodow:( nie lubie tego nie mowie o niedogodnosciach jazdy, ale chalas jest przy tym tak straszny ze nie ma zadnej przyjemnosci z jazdy, wrecz przeciwnie - ogromna irytacja, dodac nalezy do tego moje straszne wyczulenie na wszelki halas:( brrrr - koszmar:(
Rowerek nad kanalem© ememka
Nad kanalem© ememka
Kanal w sina dal© ememka
Mroczny kanal© ememka
/
PS. Trasa na mapce jest nieco inna niz z licznika poniewaz nie wrysowalam na niej skoku na poczte i do pracy, aby zostawic tam przesylke oraz malego bladzenia, bo oczywiscie pogubilam sie troszeczke;)
AIRSHOW
Sobota, 24 lipca 2010 Kategoria Fotograficznie, Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 46.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:54 | km/h: | 16.10 |
Pr. maks.: | 46.50 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Od dawna zaplanowany wyjazd na Airshow do East Fortune. Jazda spaccerowa, poniewaz w towarzystwie mniej doswiadczonego kolarza. Podejrzewam ze sama pokonalabym te trase w 2h;) Powrot pociagiem ze wgledu na czas i zmeczenie towarzysza;) i ponownie gdybym byla sama pewnie wracalabym do domu rowerkiem;) No ale coz cos za cos;)
Airshow bardzo mi sie podobalo, pierwszy raz bylam na taiej imprezie i zdecydowanie moge powiedziec ze na pewno nie bedzie to ostatnia:)
Airshow bardzo mi sie podobalo, pierwszy raz bylam na taiej imprezie i zdecydowanie moge powiedziec ze na pewno nie bedzie to ostatnia:)
Praca i na zachod slonca na Mosty
Czwartek, 22 lipca 2010 Kategoria Do pracy, Fotograficznie, Okolice Edi, Po miescie, Samotnie
Km: | 44.30 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 02:44 | km/h: | 16.21 |
Pr. maks.: | 39.50 | Temperatura: | 11.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Praca. Pod wieczor wypogodzilo sie i o zachodzie slonca mialo byc pogodnie. Postanowilam pojechac nad zatoke, zrobic zdjecia mostow na tle pieknego nieba - taki byl plan, niestety jak to z planami bywa, nic z niego nie wyszlo, bo w miedzy czasie nadciagnely chmury i zadnego spektakularnego zachodu nie bylo:( a ja zmarzlam strasznie;/ zrobilam kilka fotek, ale bez entuzjazmu, bo bylam zdegustowana ta strasznie szybko zmieniajaca sie tutejsza aura;/
Mam nadzieje ze innym razem uda mi sie trafic na ladne, bezchmurne niebo;)
To fajna wycieczka i dystans taki w sam raz na wieczorna przejazdzke;) Trasa bardzo fajna bo w przewazajacej czesci sciezkami rowerowymi;)
Mam nadzieje ze innym razem uda mi sie trafic na ladne, bezchmurne niebo;)
To fajna wycieczka i dystans taki w sam raz na wieczorna przejazdzke;) Trasa bardzo fajna bo w przewazajacej czesci sciezkami rowerowymi;)
Forth Road Bridge© ememka
Forth Rail Bridge© ememka
Wg pogodynki to jest "pogodnie" ;)© ememka
Do North Berwick
Sobota, 5 czerwca 2010 Kategoria Fotograficznie, Okolice Edi, W towarzystwie
Km: | 46.10 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:05 | km/h: | 14.95 |
Pr. maks.: | 31.50 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Bardzo relaksacyjna jazda w towarzystwie na wschod od Edynburga, powrot pociagiem. Szczegolowy opis i zdjecia pozniej (pisze z pracy;))