Wpisy archiwalne w kategorii
Do pracy
Dystans całkowity: | 15137.15 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 882:47 |
Średnia prędkość: | 17.08 km/h |
Maksymalna prędkość: | 52.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1897 m |
Suma kalorii: | 615 kcal |
Liczba aktywności: | 1238 |
Średnio na aktywność: | 12.24 km i 0h 42m |
Więcej statystyk |
Jak codzien do pracy
Wtorek, 17 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 16.40 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:56 | km/h: | 17.57 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak codzien do pracy i tyle.
Rano do pracy a potem
Poniedziałek, 16 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 16.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:59 | km/h: | 17.08 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Rano do pracy a potem prosto do drugiej i do domu. Nic ciekawego. Vmax 40km/h.
Jak zwykle do pracy i
Piątek, 13 czerwca 2008 Kategoria Do pracy, Po miescie
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:10 | km/h: | 17.14 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Jak zwykle do pracy i potem troche po miescie na zakupy:) w piatek po poludniu po miescie jezdzi sie fatalnie;/
Poznym rankiem do pracy
Czwartek, 12 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 17.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:00 | km/h: | 17.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Poznym rankiem do pracy pozniej prosto do drugiej i do domu bez zbednego krecenia.
V max 41km/h.
V max 41km/h.
Dzien z przygodami.
Rano bylo
Środa, 11 czerwca 2008 Kategoria Po miescie, Do pracy
Km: | 27.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:44 | km/h: | 15.98 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Dzien z przygodami.
Rano bylo dosc chlodno jak na czerwiec 11st C. ale wybralam sie do pracy rowerkiem. Wracajac podjechalam do jednego sklepu i potem zastanawialam sie czy wracac do domu czy sie gdzies przejechac, ale mysle sobie ladnie jest cieplo, slonko swieci - przejade sie;) popedalowalam po ciekawej dzielnicy Edi po gorkach oczywiscie az dojechalam do jednej takiej dosc wysokiej gory nad ktora utworzyla sie niezbyt ciekawa czarna chmura, ktora na dodatek przesuwala sie w te sama strone co ja i z podobna predkoscia;/ Moim celem bylo male centrum handlowe, szukam bowiem upominku dla kolezanki, ktora oposzcza wyspy, no ale na jakis czas przed celem zaczela padac, z poczatku kropic, wielkie ale zadko padajace krople, a potem coraz gestsze i bardziej intensywe;/ gdy doejchalam do sklepu bylam lekko mokra. Ale nic to mowilam sobie, to pogoda zrobila mi na zlosc ze chcialam sobie pojezdzic zamiast grzecznie wrocic do domu:/ polazilam po sklepie w miedzyczasie zobaczylam ze leje, doslownie oberwanie chmury, ale gdy wychodzilam to wydawalo mi sie ze przeszlo i przestaje padac. Niestety - nic bardziej blednego - lalo, a ja do domu mialam jakies 5km. Zanim dojechalam do domu bylam mokra kompletnie, z glowy lala mi sie woda zalewala mi oczy, okulary mialam zapadane i nic nie widzialam, spodnie przykleily mi sie do nog;/ jednym slowem obraz nedzy i rozpaczy;) na szczescie nie bylo zimno. Doszlam do wniosku ze to byl chrzest bojowy, bo mimo ze mieszkam tu gdzie mieszkam taki deszcz na rowerze zlapal mnie tu po raz pierwszy;-)
Dzis niestety bez zdjec, bo tradycyjnie nie mialam z soba aparatu, oczywiscie wielki blad;/ bo widzialam po drodze pare ciekawych rzeczy, np. jeden podjazd pod ktory musialam sie wspiac;) moze nastepnym razem;)
A wieczorkiem czekala mnie wycieczka do wieczornej pracy - lalo, zastanawialam sie czy jechac czy sie przejsc, ale stwierdzilam ze nie chce mi sie dreptac, tak wiec ubralam sie odpowednio w stroj nieco bardziej wodoodporny, ale gdy wyszlam z domu tak przygotowana, okazalo sie ze prawie przestalo padac;/ ach ta pogoda tutaj, jak ja jej nie cierpie;/ wrrr....
Rano bylo dosc chlodno jak na czerwiec 11st C. ale wybralam sie do pracy rowerkiem. Wracajac podjechalam do jednego sklepu i potem zastanawialam sie czy wracac do domu czy sie gdzies przejechac, ale mysle sobie ladnie jest cieplo, slonko swieci - przejade sie;) popedalowalam po ciekawej dzielnicy Edi po gorkach oczywiscie az dojechalam do jednej takiej dosc wysokiej gory nad ktora utworzyla sie niezbyt ciekawa czarna chmura, ktora na dodatek przesuwala sie w te sama strone co ja i z podobna predkoscia;/ Moim celem bylo male centrum handlowe, szukam bowiem upominku dla kolezanki, ktora oposzcza wyspy, no ale na jakis czas przed celem zaczela padac, z poczatku kropic, wielkie ale zadko padajace krople, a potem coraz gestsze i bardziej intensywe;/ gdy doejchalam do sklepu bylam lekko mokra. Ale nic to mowilam sobie, to pogoda zrobila mi na zlosc ze chcialam sobie pojezdzic zamiast grzecznie wrocic do domu:/ polazilam po sklepie w miedzyczasie zobaczylam ze leje, doslownie oberwanie chmury, ale gdy wychodzilam to wydawalo mi sie ze przeszlo i przestaje padac. Niestety - nic bardziej blednego - lalo, a ja do domu mialam jakies 5km. Zanim dojechalam do domu bylam mokra kompletnie, z glowy lala mi sie woda zalewala mi oczy, okulary mialam zapadane i nic nie widzialam, spodnie przykleily mi sie do nog;/ jednym slowem obraz nedzy i rozpaczy;) na szczescie nie bylo zimno. Doszlam do wniosku ze to byl chrzest bojowy, bo mimo ze mieszkam tu gdzie mieszkam taki deszcz na rowerze zlapal mnie tu po raz pierwszy;-)
Dzis niestety bez zdjec, bo tradycyjnie nie mialam z soba aparatu, oczywiscie wielki blad;/ bo widzialam po drodze pare ciekawych rzeczy, np. jeden podjazd pod ktory musialam sie wspiac;) moze nastepnym razem;)
A wieczorkiem czekala mnie wycieczka do wieczornej pracy - lalo, zastanawialam sie czy jechac czy sie przejsc, ale stwierdzilam ze nie chce mi sie dreptac, tak wiec ubralam sie odpowednio w stroj nieco bardziej wodoodporny, ale gdy wyszlam z domu tak przygotowana, okazalo sie ze prawie przestalo padac;/ ach ta pogoda tutaj, jak ja jej nie cierpie;/ wrrr....
Kolejny dzien rowerkiem do pracy
Wtorek, 10 czerwca 2008 Kategoria Do pracy, Po miescie
Km: | 25.80 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:33 | km/h: | 16.65 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejny dzien rowerkiem do pracy i troche po miescie;) pogoda nienjagorsza tylko nadal wietrznie;/ ogolnie przyjemnie i odkrylam nowa sciezke, strasznie zakamuflowana;) ale dzieki temu moze nie ma na niej ludzi;)
Do pracy dziennej i wieczornej,
Poniedziałek, 9 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:07 | km/h: | 16.12 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Do pracy dziennej i wieczornej, cieplo ale bardzo wietrznie, mimo tego jakos dobrze mi sie dzis pedalowalo;)
Piatek - skonczylam prace o
Piątek, 6 czerwca 2008 Kategoria Okolice Edi, Do pracy
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:02 | km/h: | 15.16 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Piatek - skonczylam prace o 12:) i wybralam sie na przejazdzke. Nie wiedzialam dokad sie udac, bo pogoda troche niepewna, chmurzylo sie. W koncu jednak poweidzialam sobie, a co tam jade:) I postanowilam wybrac sie nad zatoke Firth of Forth do miejscowosci South Queensferry (mapa). Wlasciwie cala trase przejechalam sciezkami rowerowymi roznej jakosci lub bardzo malo rychliwymi ulicami.
Ale od poczatku, ruszylam z pracy dojechalam bokami (obok swinskiej farmy chyba:/) do glownej drogi laczacej Edynburg z Glasgow, wzdluz ktorej biegnie sciezka rowerowa, ale po niezbyt dlugim odcinku odbilam w bok na waska, bita sciezke biegnaca wsrod wsrod drzew i krzewow, gdzie co i rusz atakowaly mnie jakies muszki i musialam uwazac aby nie wpadly mi do oczu lub gardla.
Sciezka byla super i nie spotkalam na niej nikogo, w pewnym momencie nieomal ja zgubilam, musialm wspiac sie na nia ponownie po dosyc stromych schodkach.
Na tym odcinku sciezka byla bardzo waska i porosnieta po obu stronach dzika roza, rumiankiem, pokrzywamim i innymi chwastami.
Na szczescie po niezbyt dlugim czasie sciezka zamienila sie nieomalze w autostrade i podobnie jak czasami ta okazala sie nieprzejezdna, bo rozkopana.
Kluczac przez Dalmeny w koncu ponownie dotarlam do sciezki i karkolomnie zjechalam do South Queensferry , po drodze podziwiajac wspaniale mosty nad Firth of Forth.
Pod mostem kolejowym zrobilam sobie piknik skonsumowalam PrincePolo
i pojechalam dalej przez Dalmeny Estate - piekny park i tam znowu nikogo, czasmi tylko jakis bazant, wiwiorka i ptaki.
W centrum posiadlosci stoi Dalmeny House.
Po pewnym czasie i kluczeniu alejkami posiadlosci udalo mi sie z niej wydostac. Dotarlam do Cramond i wrocilam do domu znajomym mi juz szlakiem.
Ale od poczatku, ruszylam z pracy dojechalam bokami (obok swinskiej farmy chyba:/) do glownej drogi laczacej Edynburg z Glasgow, wzdluz ktorej biegnie sciezka rowerowa, ale po niezbyt dlugim odcinku odbilam w bok na waska, bita sciezke biegnaca wsrod wsrod drzew i krzewow, gdzie co i rusz atakowaly mnie jakies muszki i musialam uwazac aby nie wpadly mi do oczu lub gardla.
Sciezka byla super i nie spotkalam na niej nikogo, w pewnym momencie nieomal ja zgubilam, musialm wspiac sie na nia ponownie po dosyc stromych schodkach.
Na tym odcinku sciezka byla bardzo waska i porosnieta po obu stronach dzika roza, rumiankiem, pokrzywamim i innymi chwastami.
Na szczescie po niezbyt dlugim czasie sciezka zamienila sie nieomalze w autostrade i podobnie jak czasami ta okazala sie nieprzejezdna, bo rozkopana.
Kluczac przez Dalmeny w koncu ponownie dotarlam do sciezki i karkolomnie zjechalam do South Queensferry , po drodze podziwiajac wspaniale mosty nad Firth of Forth.
Pod mostem kolejowym zrobilam sobie piknik skonsumowalam PrincePolo
i pojechalam dalej przez Dalmeny Estate - piekny park i tam znowu nikogo, czasmi tylko jakis bazant, wiwiorka i ptaki.
W centrum posiadlosci stoi Dalmeny House.
Po pewnym czasie i kluczeniu alejkami posiadlosci udalo mi sie z niej wydostac. Dotarlam do Cramond i wrocilam do domu znajomym mi juz szlakiem.
Ponownie rano do praca, prosto
Czwartek, 5 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 16.70 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:01 | km/h: | 16.43 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Ponownie rano do praca, prosto do drugiej pracy i do domu:) pogoda taka sobie ale poki co nie pada;) ciekawe jak bedzie jutro:)
Piekna sloneczna pogoda w
Środa, 4 czerwca 2008 Kategoria Do pracy
Km: | 18.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:04 | km/h: | 16.88 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Aktywność: Jazda na rowerze |
Piekna sloneczna pogoda w zwiazku z tym dzis wybralam sie do pracy rowerkiem:) potem prosto do drugiej pracy. Teraz jestem w domu i odpoczywam:)