ememkablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(55)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ememka.bikestats.pl

linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2012

Dystans całkowity:467.31 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:24:45
Średnia prędkość:18.88 km/h
Maksymalna prędkość:46.00 km/h
Suma podjazdów:1100 m
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:19.47 km i 1h 01m
Więcej statystyk

Eksploracja Midlothian

Niedziela, 18 marca 2012 Kategoria Długodystansowo, Fotograficznie, Okolice Edi, Samotnie
Km: 75.50 Km teren: 0.00 Czas: 03:56 km/h: 19.19
Pr. maks.: 45.00 Temperatura: 12.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: 530m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Postanowiłam wykorzystać niesamowicie piękną i nieomalże bezwietrzną pogodę i wybrać się na dłuższą wycieczkę. Tym razem zaplanowałam sobie trasę na południe, żadko tam jeżdżę ponieważ są to tereny górzyste, a żeby się wydostać w tamtą stronę z miasta, też trzeba się nieźle napocić. Ale czułam się w formie, a innych pomysłów nie miałam, głównie z tego powodu, że większość bliższych terenów mam już objerzdżoną;) Początkowo wszytko szło dobrze, przygotowałam się, zapakowałam w nowy wypasiony plecak rowerowy, który kupiłam już jakiś czas temu, ale jeszcze nie miałam możliwości wypróbowania. Ruszyłam spod domu i od razu okazało się że z plecakiem jest coś mocno nie tak, ponieważ gdy zajmę pozycje na rowerze, stelaż wbija mi się w podstawę czaszki. Zatrzymywałam się i kilkakrotnie próbowałam go wyregulować, jednak zawsze coś było nie tak;/ Byłam tak zła, zirytowana, że nieomalże chciałam zawrócić i pojechać prosto do sklepu odać ten fatalny sprzęt. Doszłam jednak do wniosku, że szkoda mi takiej pięknej pogody, z plecakiem jeszcze powalczę, a pojadę go oddać następnego dnia. Ostatenicze udało mi się jakoś na tyle poluzować szelki, że całość się opuściła i już nic mnie nie uwierało. Jednak nadal zastanawiam się czy plecak zostawić czy jednak go oddać.
Tego dnia mimo bardzo udanej wycieczki wszystko mnie strasznie irytowało. Kolejną rzeczą która mi strasznie przeszkadzała był aparat zawieszony przez ramię. Nie chciałam go trzymać w plecaku, aby był do niego łatwy i szybki dostęp. Jednak majtający mi między nogami pokrowiec wcale nie pomagał w jeździe i jakoś nie pozwalał mi się skoncentrować;/ W końcu wkurzyłam się i schowałam z powrotem do plecaka, ale wyciąganie go na każdym postoju to marnowanie czasu i jest bardzo upierdliwe. Ostatecznie wpadłam na genialny w swej prostocie pomył! przymocowałam etui za pomocą rzepa służącego do przypięcia etui np. do paska, do ramy:) Potrzeba jest zdecydowanie matką wynalazku! Aparat był łatwodostępny, cały czas pod ręką, tak wygodnie że nawet używałam go podczas jazdy, bez potrzeby zatrzymywania się:)

Mocowanie etui do aparatu © ememka


Mocowanie etui od aparatu © ememka


Kolejną rzeczą która niezmiernie mnie irytowała, choć może wydać się śmieszna, była dla mnie bardzo drażliwa. Jechałam w długich getrach, które przy kostce, nie wiedzieć po co mają wszyte ekspresy. Getry tak się jakoś układają w tym miejscu, że materiał się wygina, a końcówki ekspresów uderzają rytmicznie w korbę od pedałów. Szlag może człowieka trafić z tym stukaniem! Do tej pory miałam ten problem tylko z lewa nogawką, a dziś jak na złość stukały mi obie równomiernie, naprzemiennie pyk-pyk-pyk-pyk!!! Wrrr... Miałam ochotę je pourywać, ostatecznie skończyło się na bardziej subtelnej formie poradzenia sobie z tym problemem, a mianowicie wywinięciem nogawek;) Sprytne nie? :) Tak więc po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów w niezbyt komfortowych warunkach i ostatecznym uporaniem się z irytującymi detalami, mogłam w końcu cieszyć się jazdą i pięknymi widokami.
Jak wspomniałam, najpierw musiałam się wydostać z miasta i ciekawa część wycieczki rozpoczęła się w miejscowości Loanhead (znanej mi lepiej z centrum handlowego i IKEI;)) Błądząc nieco po miasteczku szukałam ścieżki rowerowej, która miała prowadzić dawnym wiaduktem kolejowym do Roslin. Po kilku nietrafionych próbach i kilkukrotnym sprawdzaniu mapy w końcu udało mi się wjechać na wymarzoną ścieżkę. Jest to kolejna ścieżka rowerowa utworzona w miejscu dawnej linii kolejowej. Połączenia kolejowe pokrywały niegdyś gęstą siecią te tereny, a kursujące po nich pociągi przewoziły wydobywany na tych terenach węgiel i rudę żelaza do miast i ośrodków produkcyjnych, była to także ruchliwa linia osobowa.



Mój pojazd © ememka


Bilston Glen Viaduct © ememka


Widok z wiaduktu w dół © ememka


Widoczek z wiaduktu © ememka


Bitwa pod Roslin 1303 © ememka


Po przejechaniu wiaduktu kierowałam się ścieżką w stronę Roslin (tak, tak tego Roslin rozsławionego prze Dana Browna w jego najbardziej chyba znanej książce "Kod Leonarda da Vinci". Odwiedziłam ja jakiś czas temu i muszę przyznać, że naprawdę robi niesamowite wrażenie!). Tym razem jednak nie pojechałam do kościółka, ponieważ moja trasa prowadziła nieco inaczej. Kawałeczek za miejscowością Roslin skręciłam w lewo kierując się w dół doliny rzeczki North Esk. Była to karkołomna jazda. Ostro w dół i prawdziwe serpentyny, no właściwie to jedna "agrafka", ale nie spodziewałam się czegoś takiego! Na szczęście po przeciwnej stronie doliny droga wznosiła się łagodniej.

Kręta droga © ememka


Kolejny odcinek prowadził nieco bardziej ruchliwą drogą, ale na szczęście tylko 4km. Następnie odbiłam znów w lewo i tu już było pięknie. Cicha, wąska, spokojna droga prowadząca przez łąki na których pasły się stada owiec. Widoki dookoła po prostu wspaniałe Po lewej biegnące nieco ukośnie pasmo Pentland Hills, a przede mną zbliżające się Moorfoot Hills, za plecami Edynburg i zatoka Forth.

Widoczek na Pentlandy © ememka


Moorfoot Hills © ememka


Pasące się owieczki © ememka


Samotne drzewo © ememka


Kręta droga © ememka




Kierując się dalej na południe po pewnym czasie ponownie skręciłam w lewo powoli domykając pętlę i zbliżając się do najdalej na południe wysuniętego punktu mojej wycieczki, czyli nijako punktu docelowego - zbiornika retencyjnego Gladhouse. Wzdłuż jego północnego brzegu wiedzie wspaniała, równiutka asfaltowa droga. Jezioro wyglądało wspaniale, przy tak słonecznej pogodzie i błękitnym niebie, woda miała kolor indygo. Znalazłam miejsce na piknik i postanowiłam urządzić sobie popas, ponieważ żołądek zaczął się tego pilnie domagać. Zjadłam kanapkę, chwilę odpoczęłam, popstrykałam kilka zdjęć i ruszyłam dalej.

Zbiornik Gladhouse © ememka


Gladhouse Reservoir © ememka


Rowerek nad jeziorkiem © ememka


Zbiornik Gladhouse © ememka


Rowerek nad jeziorkiem © ememka


Postanowiłam jednak nie jechać najprostszą drogą w stronę Edynburga, lecz nieco pokluczyć po okolicy. po drodze widziałam kilka starych wapienników oraz dwa kamieniołomy wydobywające chyba wapień. Nieco mnie to zaskoczyło ponieważ wydawało mi się, że te tereny zbudowane są głównie ze skał wulkanicznych. Jak się jednak okazuje występują tutaj także skały osadowe - muszę zgłębić to zagadnienie.

Stary wapiennik © ememka


Stary wapiennik © ememka


Widoczek na Pentlandy © ememka


zielono - niebiesko © ememka


Jechałam dość wysoko położoną drogą, i nic nie ograniczało mi widoku na północ w stronę Edynburga, dzięki czemu z dość dużej odległości udało mi się zobaczyć edynburską, tak charakterystyczną Górę Artura i Salisbury Craigs. Ponadto daleko na północnym-wschodzie widziałam również bardzo charakterystyczny wulkaniczny stożek Berwick Law położony w pobliżu miasteczka North Berwick - 40km na wschód od Edynburga! Widoczność tego dnia była wspaniała!

Arthur Seat i Salisbury Craigs z daleka © ememka


Jadę sobie, jadę i w pewnej chwili trafiam na ogromne pole, na którym rośnie dość dziwne warzywo - jest to brukiew. Jest to dość popularne w Szkocji (ale również w Szwecji i Finlandii) warzywo, przygotowuje się z niego między innymi tradycyjną potrawę "Neeps and Tatties" (brukiew z ziemniakami) podawana z tradycyjnym szkockim daniem - Haggisem. Warzywo to dodaje się również często do zup i gulaszy(ów?).

Pole brukwii © ememka


Wielki okaz © ememka


A teraz zagadka, co to jest i do czego służy;) Za prawidłową odpowiedź nagroda niespodzianka;)

Zagadka © ememka


Co to jest? © ememka


Jadąc wzdłuż murów jakiejś posiadłości dojechałam do mostu nad rzeką South Esk, która niedaleko tego miejsca łączy się ze wspomnianą wcześniej North Esk, płynie dalej jako Esk. Od tego miejsca jechałam krajową ścieżką rowerową nr 1 biegnącą z Londynu aż na Orkady.

Krajowa Ścieżka Rowerowa nr 1 © ememka


Ścieżka jest tutaj bardzo dobrze oznakowana, na wszystkich skrzyżowaniach o rozjazdach znajdują się drogowskazy, a na poszczególnych odcinkach drogi co jakiś czas tabliczki utwierdzające w przekonaniu, że nadal jedziemy tą ścieżką. I tak przez Bonnyrigg, odcinkiem ścieżki wytyczonym w miejscu kolejnej dawnej linii klejowej, dojechałam do miasteczka Eskbank. Po drodze zgubiłam ścieżkę rowerową nr 1 (chyba jednak nie jest aż tak dobrze oznakowana, przynajmniej w tym miejscu), nadal jadąc ścieżką rowerową, poprowadzoną jeszcze innym odgałęzieniem linii kolejowej (wyłożonym bardzo dobrym i gładkim asfaltem, pewnie dlatego nie zwróciłam uwagi na to, że ścieżka nr 1 odbija tu mocno w prawo) dojechałam do obwodnicy edynburskiej.

Ścieżka rowerowa © ememka


Tak sobie jadę © ememka




Jak się później okazało dobrze, że zboczyłam z drogi rowerowej nr 1 ponieważ zatacza ona od tego miejsca dużą pętlę przez Musselburgh i dopiero od wschodu prowadzi do centrum Edynburga, a ja byłam już dość zmęczona. Chciałam już jak najszybciej dojechać do domu, a czekał mnie najmniej przyjemny odcinek całej trasy (czemu dojazdy/powroty są najbardziej uciążliwe?). Jechałam dość ruchliwą ulicą wylotową z miasta. Zmęczenie dawało już o sobie znać i najmniejsze podjazdy ledwo, ledwo pokonywałam z prędkością 10km/h. Ponadto zaczęło wiać (w twarz), a słońce świeciło prosto w oczy, tak że nic nie było widać. Zrobiło się też chłodno i mocno przemarzłam. Klucząc po mieście, ponieważ nie chciałam jechać tą samą drogą, którą wyjeżdżałam, powoli i w bólach dojechałam w końcu do domu, ale ta końcówka to była walka i droga przez mękę.
Podsumowując, wycieczkę uważam za bardzo udaną, mimo początkowej irytacji i pewnych problemów z ogarnięciem sprzętu, ale dzięki temu wpadłam na idealny pomysł mocowania aparatu, plecak wyregulowałam, a długie getry wkrótce nie będą potrzebne;) Odkryłam całkiem nowe, nieznane mi dotąd tereny i jak się okazuje, warto wybierać się w tamtą stronę, gdyż jest ona bardzo urozmaicona, ciekawa i gwarantuje piękne widoki i stawia spore wymagania przed cyklistami. Można pojechać nawet dalej, jednak trzeba przeznaczyć na to jakiś weekend, lub tak zaplanować trasę, aby móc wrócić o własnych siłach, ponieważ mimo tego że niegdyś istniało tam wiele linii kolejowych, dziś nie ma po nich śladu. Zaczynają się tam górki i obszar jest słabo skomunikowany z Edynburgiem, a zapakowanie roweru do autobusu może okazać się problematyczne.
Kolejną wycieczkę planuję na południowy - wschód od Edynburga.




PS. Odkryłam świetne możliwości bawienia sie filmikami na YT, dlatego też sądzę, że w najbliższym czasie w moich wpisach pojawi się więcej filmików;)

Do i z pracy

Piątek, 16 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.40 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 20.13
Pr. maks.: 33.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.

Do i z pracy

Czwartek, 15 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.40 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 21.52
Pr. maks.: 34.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.
W moich notatkach mam haslo "wyscigi", ale niestety nie pamietam o co chodzilo, pewnie znowu urazilam jakas meska dume;)

Do i z pracy

Środa, 14 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.30 Km teren: 0.00 Czas: 00:29 km/h: 21.31
Pr. maks.: 33.50 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.
Z ciekawych wydarzen - jeden cyklista zajechal mi droge i byl zdziwiony o co mi chodzi jak zaczelam na niego dzwonic!? Dla niektorych nawet rower jest zbyt duzym pojazdem. Coz ale tak to bywa, szczegolnie gdy ktos ma rower obwieszony roznymi lampkami conajmniej jak choinka;/

Do i z pracy

Wtorek, 13 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.31 Km teren: 0.00 Czas: 00:30 km/h: 20.62
Pr. maks.: 34.50 Temperatura: 10.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Szybki powrot do domu poneiwaz jeszcze sie nie zregenerowalam po weekendzie. A musze przyznac ze babski weeekend byl bardzo udany;)

Do i z pracy + sprawunki

Piątek, 9 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 13.00 Km teren: 0.00 Czas: 00:40 km/h: 19.50
Pr. maks.: 37.50 Temperatura: 14.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca. Po pracy postanowilam pojechac do sklepu budowlanego w celu nabycia kilku niezbednych produktow do moich dzialan tworczych;) kupi kupilam i owszem, ale wydalam na to mase kasy;/ No ale trudno, w dzialalnosc artystyczna trzeba zainwestowac:) Na zadna wycieczke nie pojechalam, poniewaz musialam sie szykowac i pakowac na babski wyjazd do Yorku (Starego).

Do i z pracy

Czwartek, 8 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.40 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 20.13
Pr. maks.: 35.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.

Do i z pracy + zakupy

Środa, 7 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 9.70 Km teren: 0.00 Czas: 00:28 km/h: 20.79
Pr. maks.: 34.00 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca i nieco krotszy dystans, bo trasa skonczyla sie w sklepie, od ktorego juz rowerek prowadzilam.

Do i z pracy

Wtorek, 6 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.50 Km teren: 0.00 Czas: 00:32 km/h: 19.69
Pr. maks.: 33.50 Temperatura: °C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
Praca.

Do i z pracy

Poniedziałek, 5 marca 2012 Kategoria Do pracy
Km: 10.40 Km teren: 0.00 Czas: 00:31 km/h: 20.13
Pr. maks.: 31.00 Temperatura: 3.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Revolution Aktywność: Jazda na rowerze
I znowu poniedzialek - praca. Rano bylo dosc chlodno, ale mam nadzieje ze to juz ostatnie podrygi tzw.zimy;) Spokojny przejazd do i spokojny powrot, choc zmarzly mi rece bo jednak na tak niska temperature moje nowe rekawiczki sie nie nadaja;/ Wieczorem gdy wyszlam z pracy bylo bardzo ladnie i korcilo mnie, zeby sie gdzies przejechac, ale bylam tak zmeczona, ze nie mialam zbytnio sily na dojazd do domu. W ogole caly dzien byl ladny i zal bylo w pracy siedziec:( no ale coz taki lajf;/
Moze uda sie troche pokrecic w piatek, bo na weekend mam inne plany - nierowerowe.

kategorie bloga

Moje rowery

Giant 2573 km
Revolution 6341 km
Mieszczuch 839 km

szukaj

archiwum