Krotka wycieczka do Anglii
Sobota, 20 lipca 2013 Kategoria Długodystansowo, W towarzystwie
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 07:17 | km/h: | 13.73 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | °C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Kolejna blyskawicznie zaplanowana wycieczka. Jeszcze w piatek odbieralam drugi rower z serwsu, jezdzilam po miescie w poszukiwaniu karimat i zamawialam bilety na pociag na nastepny dzien ;) Tym razem, o dziwo bogowie mi sprzyjali, rower byl gotowy, karimaty udalo mi sie kupic takie jakie chcialam w pierwszym sklepie (!), a bilety nabylam po najnizszej mozliwej cenie (£4,50);)
Udalo sie nam wyruszyc w sobote skoro swit. Pociag o 7.00 do Berwick-upon-Tweed i juz 45 minut pozniej bylismy na miejscu. Objechalismy, wciaz uspione miasto, przejechalismy sie po murach miejskich i po drugiej stronie rzeki zatrzymalismy sie na sniadanie.
Natepnie ruszylismy na poludnie, sciezka rowerowa nr 1 w strone Holy Island, ktora byla celem naszej wycieczki.
Sciezka prowadzila szczytem klifu, polami i lakami.
Troche mnie to zaskoczylo, poniewaz jest to glowna sciezka rowerowa w Wielkiej Brytanii, biegnaca z poludnia na polnoc, stanowi takze czesc drogi rowerowej dookola Morza Polnocnego, a tymczasem miejscami wyglada tak:
A tu juz przejazd na Holy Island, musielismy sie nieco straszczac, poniewaz zblizal sie przyplyw, podczas ktorego wyspa zostaje odcieta od stalego ladu.
Na wyspie zwiedzilismy twierdze, przeksztalcona w XX wieku na prywatna letnia siedzibe. Wspaniale miejsce!
Ponownie w Berwick-upon-Tweed, most na rzece Tweed, zaczynamy kierowac sie w strone Edynburga.
Sciezka rowerowa na trasie
Trasa prowadzila bocznymi drogami, na ktorych nie bylo praktycznie zadnego ruchu, na odcinku kilkunastu kilometrow, minal nas doslownie jeden samochod. A droga wygladala mniej wiecej tak
Wracamy do kraju, czyli na granicy angielsko - szkockiej.
Przez zdecydowana czase trasy towarzyszyly nam takie widoki, poniewaz sa to tereny wybitnie rolnicze, ale niezmiernie malownicze.
A tu jade sobie, jade i cykam zdjecia dookola :)
A tu uwaga - atakuja straszne, czerwone wiewiorki!
Mnogosc silowni wiatrowych, widac je ze znaczej odleglosci i nieco psuja krajobraz, ale trudno sie dziwic, ze wykorzystuje sie potencjal tej wietrznej krainy.
Po dlugim i karkolomnym zjezdzie trafilismy na droge na plaze, nie przypuszczalismy, ze tam w dole znajduje sie spory osrodek wypoczynkowy. Mimo ze bardzo ladnie polozony, nie zamierzalismy sie tam zatrzymywac, ale udalo sie nam zrobic zakupy (woda i piwko do wieczornego grila). Ponieaz przez kilkadziesiat kilometrow bocznymi drogami nie natknelismy sie na zaden sklep!
Po pewnym czasie dojechalismy w okolice Dunbar i elektrowni atomowej w Torness.
A tu juz nasz oboz i moj nowy namiot, kupiony w markecie za 20F. Kolor moze nieco rzuca sie w oczy, ale jest taki jak chcialam - iglo z przedsionkiem, na dodatek wystarczajaco duzy na dwie osoby + bagaze;)
/
Udalo sie nam wyruszyc w sobote skoro swit. Pociag o 7.00 do Berwick-upon-Tweed i juz 45 minut pozniej bylismy na miejscu. Objechalismy, wciaz uspione miasto, przejechalismy sie po murach miejskich i po drugiej stronie rzeki zatrzymalismy sie na sniadanie.
Natepnie ruszylismy na poludnie, sciezka rowerowa nr 1 w strone Holy Island, ktora byla celem naszej wycieczki.
Sciezka prowadzila szczytem klifu, polami i lakami.
Troche mnie to zaskoczylo, poniewaz jest to glowna sciezka rowerowa w Wielkiej Brytanii, biegnaca z poludnia na polnoc, stanowi takze czesc drogi rowerowej dookola Morza Polnocnego, a tymczasem miejscami wyglada tak:
A tu juz przejazd na Holy Island, musielismy sie nieco straszczac, poniewaz zblizal sie przyplyw, podczas ktorego wyspa zostaje odcieta od stalego ladu.
Na wyspie zwiedzilismy twierdze, przeksztalcona w XX wieku na prywatna letnia siedzibe. Wspaniale miejsce!
Ponownie w Berwick-upon-Tweed, most na rzece Tweed, zaczynamy kierowac sie w strone Edynburga.
Sciezka rowerowa na trasie
Trasa prowadzila bocznymi drogami, na ktorych nie bylo praktycznie zadnego ruchu, na odcinku kilkunastu kilometrow, minal nas doslownie jeden samochod. A droga wygladala mniej wiecej tak
Wracamy do kraju, czyli na granicy angielsko - szkockiej.
Przez zdecydowana czase trasy towarzyszyly nam takie widoki, poniewaz sa to tereny wybitnie rolnicze, ale niezmiernie malownicze.
A tu jade sobie, jade i cykam zdjecia dookola :)
A tu uwaga - atakuja straszne, czerwone wiewiorki!
Mnogosc silowni wiatrowych, widac je ze znaczej odleglosci i nieco psuja krajobraz, ale trudno sie dziwic, ze wykorzystuje sie potencjal tej wietrznej krainy.
Po dlugim i karkolomnym zjezdzie trafilismy na droge na plaze, nie przypuszczalismy, ze tam w dole znajduje sie spory osrodek wypoczynkowy. Mimo ze bardzo ladnie polozony, nie zamierzalismy sie tam zatrzymywac, ale udalo sie nam zrobic zakupy (woda i piwko do wieczornego grila). Ponieaz przez kilkadziesiat kilometrow bocznymi drogami nie natknelismy sie na zaden sklep!
Po pewnym czasie dojechalismy w okolice Dunbar i elektrowni atomowej w Torness.
A tu juz nasz oboz i moj nowy namiot, kupiony w markecie za 20F. Kolor moze nieco rzuca sie w oczy, ale jest taki jak chcialam - iglo z przedsionkiem, na dodatek wystarczajaco duzy na dwie osoby + bagaze;)
/