Być sprytnym i jechać z wiatrem;)
Piątek, 30 marca 2012 Kategoria Do pracy, Okolice Edi, Samotnie
Km: | 65.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 03:26 | km/h: | 19.08 |
Pr. maks.: | 44.00 | Temperatura: | 15.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 220m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
W piatek tradycyjnie skonczylam prace o 14 i postanowilam, korzystajac z pieknej, slonecznej pogody, pojechac na dluzsza wycieczke. Poniewaz wialo dosc mocno z zachodu, a ja nie mialam ochoty na walke z tym wiatrem, zdecydowalam pojechac kilka stacji pociagiem na zachod i wracac do Edynburga z wiatrem. Tak tez zrobilam, podjechalam na pobliska stacje, niestety na pociag musialam troche poczekac, poniewaz jeden zostal odwolany z przyczyn technicznych, kolejny byl za to mocno zatloczony, ale udalo mi sie do niego wcisnac. Dojechalam do miasteczka Falkirk. Nie jest ono zbyt urokliwe, raczej przemyslowe, mnostow tu roznego rodzaju hurtowni, magazynow, zakladow itp. Ciekawostka okolicy jest polaczenie dwóch kanalow, łączących zatokę Clyde i Forth. Przejechalam sie fragmentem, sciezki prowadzacej wzdluz kanalu glasgowickiego.
Pozniej musialam nieco pokombinowac, bo jechałam złą stroną kanału, wlazłam więc na jego zbocze, a następnie przeskoczyc przez barierke na dosc ruchliwej drodze. Na szczescie wzdłuz wiodl szeroki chodnik/sciezki rowerowa, po ktorych jedzie sie zdecydowanie przyjemniej i bezpieczniej. Bo na ruchliwej drodze nigdy nie wiadomo czy ktorys kierowca nie wjedzie mi w cztery litery. I tak kluczac po tych przemyslowo – uslugowych terenach, przejechalam pod autostrada i ruszylam w kierunku miasteczka Grangemouth. Jest to wlasciewie osada, ktora opiera sie na jednym wielkim zakladzie przemyslowym – rafinerii ropy i zakladach chemicznych przetwarzajacych ropę.
Obszar tego zakladu wyglada troche jak stacja kosmiczna, wszedzie rury, rurki, rureczki, kominy i inne dziwne urzadzenia. (Musze kiedys wybrac sie tam noca, moze byc ciekawie oswietlone;) ) Jechalo sie bardzo przyjemnie i nawet nie chcialo mi sie zatrzymywac na robienie zdjec – jakos nie mialam natchnienia.
Kolejnym punktem wycieczki byla miejscowosc Bo’ness, znana z niewielkiego muzeum kolei parowej. Bylam juz tam kilka razy, ale poniewaz bardzo lubie kolej, szczegolnie parowa, postanowilam tam podjechac i zobaczyc co ciekawego slychac. Bylo juz pozno i stacyjka byla zamknieta, ale zatrzymalam sie obok, aby chwile odpoczac i moglam obserwowac, jak pan najpierw szufluje wegiel do lokomotywy, a pozniej spuszcza z niej wode;)
Z tego miejsca zaczely sie schody z jazda – z poziomu morza musialam wjechac wyzej, a nie wiedziec czemu mialam strasznie slbe nogi, nie moglam sobie poradzic z najmniejszym podjazdem;/ No ale jakos pomalutku, pomalutku wturlalam sie pod gorke. Palcem po mapie wyznaczylam sobie trase jakas boczna drozka, poniewaz nie chcialam jechac glowna droga. Okazalo sie ze ta droga to taka kamienista polna dojazdowka do jakichs gospodarstw, ale poniawaz nie lubie zawracac, postanowialm jechac i zobaczyc co bedzie dalej. Po dosc nieprzyjemnym, kamienistym odcinku nagle zaczal sie asfalt, taki kilometrowy odcinek rowniutkiego gladziutkiego asfaltu, ktory skonczyl sie rownie nagle jak sie zaczal. Znow polna droga, ktora wjechalam na teren jakiegos gospodarstwa. Glupio mi tak bylo krazyc miedzy domem a obora wiec zbytnio sie nie rozgladajac pojechalam polna droga dalej, ktora nieoczekiwanie skonczyla sie na skaju pola! Zla bylam ze bede jednak musiala teraz taki kawal wracac. Wyjelam mape i patrze gdzie jestem i jak ta droga powinna prowadzic, poniewaz wg planu jest przejezdna i ma ciaglosc. Okazalo sie ze wlasciwa drozka skreca za gospodarstwem w prawo, a ja pojehcalam w lewo. Cofnelam sie, wjechalam na wlasciwy szlak, ktory doprowadzil mnie tam gdzie chcialam. Na tej drodze troche zamarudzilam i srednia, do tej pory calkiem pozadna, znacznie mi spadla, no ale co zrobic, tak to jest jak chce sie jezdzic skrotami;)
Dalej na szczescie byl juz tylko asfalt;)
I tak zygzakiem i zakosami jechalam wytrwale i uparcie w strone miasta. Odcinki wschod – zachod byly ok, natomiast poprzeczne polnoc-poludnie byly niezbyt przyjemne, nie dosc ze z bocznym wiatrem, to zazwyczaj pod gorke. No ale uporawszy sie z tymi kilkoma podjazdami, czekal mnie dosc dlugi odcinek na wschod. W takich awrunkach i z zachodnim wiatrem bez problemu utrzymywalam predkosc okolo 40km/h (srednia szybciutko wzrosla). W miejscowosci Kirkliston, w poblizu lotniska, zatrzymalam sie na rozdrozu zastanwiajac sie ktoredy pojechac dalej. Poniewaz pora byla jeszcze w miare wczesna, pogoda nadal ladna, a mnie sie dobrze jechalo, postanowilam nadlozyc nieco drogi i pojechac droga, ktora jeszcze nie jechalam, a ktora prowadzi nad samo lotnisko. Jak sie okazalo jest tam taki punkt gdzie ludzie przyjezdzaja samochodami i obserwuja ladujace/startujace samoloty. Ja rowniez chwile sie pogapilam i ruszylam dalej.
Droga prowadzaca wzdluz lotniska doprowadzila mnie na obrzeza miasta i dalej juz tradycyjna trasa – sciezka rowerowa do domu. Choc po drodze postanowilam zahaczyc o Lidla, aby sie odpowiednio zaopatrzyc na weekend. Dzieki temu zobaczylam ze na ulicy w poblizu dworca, polozone sa juz tory tramwajowe! Nie moglam sie oprzec i musialam je uwiecznic;)
Dojechalam do domu juz nieco zmeczona, ale zadowola, ze po pracy udalo mi sie zaliczyc taka wycieczke. Tereny zupelnie inne, mniej widokowe, a bardziej przemyslowe, ale musicie przyznac, ze ma to tez swoje uroki;)
Kanał Clyde - Forth© ememka
Pozniej musialam nieco pokombinowac, bo jechałam złą stroną kanału, wlazłam więc na jego zbocze, a następnie przeskoczyc przez barierke na dosc ruchliwej drodze. Na szczescie wzdłuz wiodl szeroki chodnik/sciezki rowerowa, po ktorych jedzie sie zdecydowanie przyjemniej i bezpieczniej. Bo na ruchliwej drodze nigdy nie wiadomo czy ktorys kierowca nie wjedzie mi w cztery litery. I tak kluczac po tych przemyslowo – uslugowych terenach, przejechalam pod autostrada i ruszylam w kierunku miasteczka Grangemouth. Jest to wlasciewie osada, ktora opiera sie na jednym wielkim zakladzie przemyslowym – rafinerii ropy i zakladach chemicznych przetwarzajacych ropę.
Rafineria© ememka
Obszar tego zakladu wyglada troche jak stacja kosmiczna, wszedzie rury, rurki, rureczki, kominy i inne dziwne urzadzenia. (Musze kiedys wybrac sie tam noca, moze byc ciekawie oswietlone;) ) Jechalo sie bardzo przyjemnie i nawet nie chcialo mi sie zatrzymywac na robienie zdjec – jakos nie mialam natchnienia.
Kolejnym punktem wycieczki byla miejscowosc Bo’ness, znana z niewielkiego muzeum kolei parowej. Bylam juz tam kilka razy, ale poniewaz bardzo lubie kolej, szczegolnie parowa, postanowilam tam podjechac i zobaczyc co ciekawego slychac. Bylo juz pozno i stacyjka byla zamknieta, ale zatrzymalam sie obok, aby chwile odpoczac i moglam obserwowac, jak pan najpierw szufluje wegiel do lokomotywy, a pozniej spuszcza z niej wode;)
Muzeum kolei parowej© ememka
Lokomotywa© ememka
Z tego miejsca zaczely sie schody z jazda – z poziomu morza musialam wjechac wyzej, a nie wiedziec czemu mialam strasznie slbe nogi, nie moglam sobie poradzic z najmniejszym podjazdem;/ No ale jakos pomalutku, pomalutku wturlalam sie pod gorke. Palcem po mapie wyznaczylam sobie trase jakas boczna drozka, poniewaz nie chcialam jechac glowna droga. Okazalo sie ze ta droga to taka kamienista polna dojazdowka do jakichs gospodarstw, ale poniawaz nie lubie zawracac, postanowialm jechac i zobaczyc co bedzie dalej. Po dosc nieprzyjemnym, kamienistym odcinku nagle zaczal sie asfalt, taki kilometrowy odcinek rowniutkiego gladziutkiego asfaltu, ktory skonczyl sie rownie nagle jak sie zaczal. Znow polna droga, ktora wjechalam na teren jakiegos gospodarstwa. Glupio mi tak bylo krazyc miedzy domem a obora wiec zbytnio sie nie rozgladajac pojechalam polna droga dalej, ktora nieoczekiwanie skonczyla sie na skaju pola! Zla bylam ze bede jednak musiala teraz taki kawal wracac. Wyjelam mape i patrze gdzie jestem i jak ta droga powinna prowadzic, poniewaz wg planu jest przejezdna i ma ciaglosc. Okazalo sie ze wlasciwa drozka skreca za gospodarstwem w prawo, a ja pojehcalam w lewo. Cofnelam sie, wjechalam na wlasciwy szlak, ktory doprowadzil mnie tam gdzie chcialam. Na tej drodze troche zamarudzilam i srednia, do tej pory calkiem pozadna, znacznie mi spadla, no ale co zrobic, tak to jest jak chce sie jezdzic skrotami;)
Pola i mosty© ememka
Polna droga© ememka
Dalej na szczescie byl juz tylko asfalt;)
I tak zygzakiem i zakosami jechalam wytrwale i uparcie w strone miasta. Odcinki wschod – zachod byly ok, natomiast poprzeczne polnoc-poludnie byly niezbyt przyjemne, nie dosc ze z bocznym wiatrem, to zazwyczaj pod gorke. No ale uporawszy sie z tymi kilkoma podjazdami, czekal mnie dosc dlugi odcinek na wschod. W takich awrunkach i z zachodnim wiatrem bez problemu utrzymywalam predkosc okolo 40km/h (srednia szybciutko wzrosla). W miejscowosci Kirkliston, w poblizu lotniska, zatrzymalam sie na rozdrozu zastanwiajac sie ktoredy pojechac dalej. Poniewaz pora byla jeszcze w miare wczesna, pogoda nadal ladna, a mnie sie dobrze jechalo, postanowilam nadlozyc nieco drogi i pojechac droga, ktora jeszcze nie jechalam, a ktora prowadzi nad samo lotnisko. Jak sie okazalo jest tam taki punkt gdzie ludzie przyjezdzaja samochodami i obserwuja ladujace/startujace samoloty. Ja rowniez chwile sie pogapilam i ruszylam dalej.
Lotniskowy ruch© ememka
Odlot© ememka
Droga prowadzaca wzdluz lotniska doprowadzila mnie na obrzeza miasta i dalej juz tradycyjna trasa – sciezka rowerowa do domu. Choc po drodze postanowilam zahaczyc o Lidla, aby sie odpowiednio zaopatrzyc na weekend. Dzieki temu zobaczylam ze na ulicy w poblizu dworca, polozone sa juz tory tramwajowe! Nie moglam sie oprzec i musialam je uwiecznic;)
Tory tramwajowe© ememka
Dojechalam do domu juz nieco zmeczona, ale zadowola, ze po pracy udalo mi sie zaliczyc taka wycieczke. Tereny zupelnie inne, mniej widokowe, a bardziej przemyslowe, ale musicie przyznac, ze ma to tez swoje uroki;)