Na Hebrydy Zewnetrzne
Piątek, 17 czerwca 2016 Kategoria Fotograficznie, Po Szkocji, W towarzystwie
Km: | 18.66 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 01:35 | km/h: | 11.79 |
Pr. maks.: | 36.00 | Temperatura: | 18.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Sprzęt: Revolution | Aktywność: Jazda na rowerze |
Pobudka 5.05. Pakowanie, zbieranie się i na dworzec. Bilety miałam kupione i miejsca na rowery zarezerwowane już od dawna.
Pociąg do Glasgow 6.34, jechał nieco okrężną trasą w Glasgow ze względu na remont dworca Queen Street, ale zdążyliśmy na pociąg do Oban 8.21. Na dworcu spotkaliśmy się z bardzo miłą obsługą, która pomogła nam zapakować rowery i bagaże do pociągu. Podróż upłynęła nam bardzo milo i przyjemnie, relaksowaliśmy się i podziwialiśmy widoczki.
Pociąg do Glasgow 6.34, jechał nieco okrężną trasą w Glasgow ze względu na remont dworca Queen Street, ale zdążyliśmy na pociąg do Oban 8.21. Na dworcu spotkaliśmy się z bardzo miłą obsługą, która pomogła nam zapakować rowery i bagaże do pociągu. Podróż upłynęła nam bardzo milo i przyjemnie, relaksowaliśmy się i podziwialiśmy widoczki.
W Oban mieliśmy jakieś 2 godziny do promu. W międzyczasie zrobiłam jeszcze niezbędne zakupy na podróż, w tym spray Avon, który ponoć dobrze odstrasza meszki i jakieś piwko na drogę. Zanim wsiedliśmy na prom kopiliśmy jeszcze pyszne kanapki z owocami morza (krabem, krewetkami i wędzonym łososiem dla K., ja kupiłam sobie jeszcze sałatkę z krewetek - była pyszna) w malej budce tuż przy wejściu do budynku terminala promowego. Polecam to miejsce każdemu, kto zawita do Oban. Ryby i owoce są świeżutkie, prosto z morza, a kraby i homary jeszcze się ruszają. Próbowałam też gotowanych na miejscu małży, było to moje już któreś podejście do tego skorupiaka, początkowo było OK, zanim dogryzłam się do wnętrza - wyplułam, ble. Zdecydowanie to nie mój smak, nie wiem jak ludzie mogą się tym zajadać :/
Podczas przeprawy promem na wyspę Barra do Castlebay mieliśmy piękną i słoneczną pogodę i większą część trasy spędziliśmy na otwartym pokładzie wygrzewając się na słonku i podziwiając szkockie wybrzeże. Gdy prom wypłynął na otwarte morze zaczęło trochę bujać, ale na szczęście obyło się bez przygód. Po 4.5 godzinach ukazały się nam Hebrydy Zewnętrzne - najbardziej na zachód wysunięty szkocki archipelag składający się z około 200 wysepek, przy czym tylko 14 z nich jest zamieszkanych.
Po zejściu na ląd w Castlebay ruszyliśmy zachodnią drogą rozglądając się za miejscem na nocleg. Było jednak tak pięknie, a odpowiedniego miejsca na rozbicie namiotu jakoś nie mogliśmy namierzyć i tak sobie jechaliśmy i ani się spostrzegliśmy jak dojechaliśmy do przeciwległego krańca wyspy. Tu odbiliśmy w stronę lotniska Barra - jest to jedyne na świecie lotnisko z rozkładowymi (regularnymi) lotami, którego pas startowy usytuowany jest na plaży. Godziny odlotów i przylotów uzależnione są od pływów, ponieważ samolot może lądować tylko podczas odpływu, gdy woda odkrywa wielkie poklacie płytkiej zatoki pokrytej muszelkami.
Na przeciwko zabudowań lotniska wypatrzyłam ścieżkę wiodącą na plażę, stwierdziłam że będzie to świetne miejsce na rozbicie namiotu i nocleg. Faktycznie spało nam się bardzo dobrze, namiot stał na wydmie, a z niego mieliśmy wspaniały widok na cudowną i zupełnie pustą plażę. Wieczór był piękny, pogodny, ale troszkę chłodny, było 13 stopni. O godzinie 22.30 stałam przed namiotem, podziwiałam to wspaniale miejsce, a nadal było jeszcze zupełnie widno. Cudownie!
Barra to mała, ale bardzo urokliwa wyspa, z pięknymi, białymi plażami i zielonymi, skalistymi pagórami. Szkoda tylko że woda w oceanie jest taka zimna, bo te cudowne plaże bardzo kusiły aby się wykąpać. Odważyłam się jedynie następnego dnia rano zamoczyć nogi i muszę przyznać, że woda była lodowata.