ememkablog rowerowy

informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(55)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy ememka.bikestats.pl

linki

Edynburskie festiwale

Sobota, 30 sierpnia 2014 Kategoria Po miescie, W towarzystwie
Km: 32.60 Km teren: 0.00 Czas: 02:11 km/h: 14.93
Pr. maks.: 33.60 Temperatura: 19.0°C HRmax: HRavg
Kalorie: kcal Podjazdy: m Sprzęt: Mieszczuch Aktywność: Jazda na rowerze
Dziś postanowiliśmy przejechać się na Edynburską plażę ponieważ tam, na promenadzie miał odbywać się Big Beach Busk. Impreza podczas której różni artyści i muzycy amatorzy rozstawiają się na promenadzie i grają, na wszelkiego rodzaju instrumentach. Jednak, aby się tam dotać musieliśmy przejechać przez pół miasta. Postanowiliśmy pojechać może nieco dłuższą, ale za to bardzo przyjemną i spokojną trasą, czyli ścieżką rowerową wybudowaną w miejscu dawnej linii kolejowej.



O ile jazda ścieżką była dość przyjemna, mimo sporego ruchu zarówno innych cyklistów jak i pieszych (tak naprawdę jest to ciąg pieszo - rowerowy), to jazda ulicą to nieustanna walka i to nawet nie z samochodami co z innymi rowerzystami, a nawet motocyklistami! Ale po kolei - ze ścieżki musieliśmy wjechać na ulicę, chwilę nam to zajęło, bo ruch był spory i musieliśmy przepuścić wiele samochodów. Ok, spokojnie i nieśpiesznie dojechaliśmy do skrzyżowania, doganiając wszystkie te samochody. Staneliśmy na czerwonym, przed nami para rowerzystów, dziewczę w rozmiarze "6", spd, wypasiony rowerek, koleś też na jakimś lepszym sprzęcie. Myślę sobie, spoko nie będę się przepychać i wciskać na "pole position" w końcu jadę na mieszczuchu. Czekamy, zalapa sie żółte, zielone ruszamy, a dziewczę zamiast depnąć na tym swoim wypasionym rowerku, ledwo naciska te pedały i jedzie w żółwim tempie, a koleś zamiast jechać przed ub za nią, chyba byli na randce i dziewczyna bardzo mu sie podobała i nie mógł jej spuścić z oczu - jechał obok niej. Ulicą, gdzie jest spory ruch, przy krawężniku stoją zaparkowane samochody, a oni jak gdyby nic jadą sobie parami. To my, nawet na ścieżce rowerowej, nie jechaliśmy obok siebie, żeby nie utrudniać innym poruszania się, a ta parka ruchliwą ulicą jedzie sobie zajmując prawie szerokość pasa, zadowoleni z siebie i nieświadomi że komukolwiek przeszkadzają. Koleś w ogóle nie wiedział za co na neigo dzwonię i o co mi w ogóle chodzi ;) no masakra jakaś! Wkurzyłam się, wyprzedziłam to wlokące się i zapatrzone w siebie towarzystwo i ani się obejrzałam, a na liczniku mojego mieszczucha były 33km/h. 



Ale na tym nie koniec przygód;) Na tym samym odcinku natkneliśmy się na pewnego motocyklistę, którego najpierw przezpuściliśmy wbijając się na ulicę, a następnie staliśmy razem z nim na światłach razem z tą nr "6". Ruszyliśmy, każdy sobie jedzie, ja wyprzedzam tych na rowerach, dojerzdżamy do kolejnych świateł, a tam stoi też motocyklista. Światła się zmieniają jedziemy, następne światła, stoimy razem z motocyklistą. Ruszamy, jedziemy, kolejne światła, motocyklista się już chyba lekko wkurzył, bo ominął samochdy pasem dla rowerów i stanął w śluzie rowerowej i jak do tej pory te "wyścigi" mnie bawiły, tak to mnie bardzo wkurzyło. Dojechałam na światła i ponownie ustawiłam się przed nim. To go chyba ostatecznie wkurzyło bo przygazował, a ja już byłam nieco zmęczona i na następnych światłach już go nie dogoniliśmy, ale niewiele brakowało;) Także jazda po mieście samochodem czy w tym wypadku motocyklem sprowadza się do średniej kilkunastu km/h ;) 
Nieco zmęczeni tymi przepychankami i jazdą po ulicach dojechaliśmy nad zatokę i na edynburską plażę. 









Na deptaku był spory ruch także nie dało się jechać i ten odcinek musieliśmy się przespacerować. Było jednak na co popatrzeć i czego posłuchać więc wcale się nam nie nudziło.







Po tym jak skończyliśmy spacer nadmorską promenadą, postanowiliśmy pojechać na Leith na Mela Festival. Okazało się jednak, że na festiwal trzba kupić wejściówki, a na dodatek kolejka była strasznie długa. Co więcej na teren festiwalu nie można był wprowadzić rowerów, więc to wszytko nas zniechęciło i nie zdecydowaliśmy się na wejście. Zamiast tego posiedzieliśmy sobie chwilę w parku i wypiliśmy po piwku. Przyuważyłam także jedną panią, która pouczała dziecko, aby rzucać śmieci pod drzewko. No tak mnie to zirytowało, że zwróciłam jej uwagę, żeby nie śmieciła, że kosze na śmieci są w pobliżu, udała że w ogóle nie wie o co mi chodzi. I jeszcze mi pogroziła, że ja tu w parku piję alkohol, na co ja jej, że mogę, to piję ( tu nie ma zakazu spożywania alkoholu w miejscach publicznych). Jak widzicie debili nie brakuje i niestety wszędzie aż się od nich roi:/ Uff.



Do domu potanowiliśmy wrócić taką samą drogą, czyli ścieżką rowerową. Po drodze zatrzymaliśmy się na drobne zakupy. 



Acha, i jeszcze na zakończenie wszędzie w mieście można natknąć się na propagandę związaną ze zbliżającym się szkockim referendum. Kampania "Yes" jest bardzo silna i wszechobecna w przeciwieństwie do kapmanii "No". Bardzo jestem ciekawa wyników referendum, a to już za niecałe 3 tygodnie.



komentarze
Co przez to rozumiesz?? ;)
ememka
- 22:20 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj
Tam jest jakoś tak "inaczej" :-)
grigor86
- 17:24 niedziela, 31 sierpnia 2014 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa twemk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Giant 2573 km
Revolution 6341 km
Mieszczuch 839 km

szukaj

archiwum